Kto jej nie pragnie?
Skoro to dzięki niej czujemy się ważni i niepowtarzalni, a nasze istnienie w ogóle ma sens, trudno się dziwić, że nieustannie za nią tęsknimy. Wciąż jej szukamy. Tymczasem, jak twierdzi Leo F. Buscaglia, te poszukiwania nie mają sensu, bo przecież miłość powinna wypływać z nas samych.
Jako psycholog i filozof, a przede wszystkim wykładowca kształcący przyszłych nauczycieli, Buscaglia przywiązuje ogromną wagę do nauki – nieustannego rozwoju, poszerzania wiedzy, nabywania kolejnych umiejętności. Duże znaczenie ma dla niego ciągły rozwój. I właśnie dlatego pod wpływem tragicznego losu jednej ze swych studentek oraz osobistych doświadczeń (jako syna włoskich imigrantów) postanowił wprowadzić na uniwersytecie lekcje… miłości. Mimo sceptycyzmu innych profesorów, nowe zajęcia zyskały ogromną popularność – z roku na rok przybywało uczestników. To z kolei zainpirowało Buscaglię do spisania i wydania powykładowych refleksji. Tak powstała Miłość. O sztuce okazywania uczuć.
Sięgając po tę książkę, warto pamiętać, że nie jest ona ani akademickim podręcznikiem (na który zresztą nie wygląda – jest naprawdę niewielka), ani komercyjnym poradnikiem. Nie ma do końca uporządkowanej struktury. Zawiera wiele powtórzeń – jak gdyby autor zebrał w jednym dziełku kilka swoich tekstów. Bywa ogólnikowa. Zawiera przynajmniej kilka truizmów. Nie odwołuje się do wyników najnowszych badań – powstała ponad trzydzieści lat temu. A jednak śmiało można zaliczyć ją do książek potencjalnie zmieniających życie czytelników.
Może dlatego, że mówi o tym, co naprawdę ważne, właściwie – najważniejsze? O tym, jak radosna, spontaniczna, twórcza, silna, nieustannie rozwijająca się jest miłość. I to nie tylko miłość pomiędzy małżonkami, bo Buscaglia – na szczęście! – nie stworzył kolejnego poradnika dla zakochanych czy małżeństw w kryzysie. Koncentruje się on raczej na przyjęciu postawy miłości, na życiu nią, a przede wszystkim – na ciągłej jej nauce. Zachęca do życia teraźniejszością, zaakceptowania nieustannie zachodzących zmian i siebie samego, do samopoznania, wyważonego używania słów, przekraczania nadziei (nadzieja jest na początek. Miłość jest na zawsze), szanowania potrzeb fizycznych i emocjonalnych.
Sięgając do dorobku egzystencjalistów, buddyzmu, a trochę też chrześcijaństwa, Buscaglia zachęca do podejmowania trudu ciągłego dojrzewania w sztuce kochania, by swoją miłością objąć cały świat, by wypełnić nią każdą chwilę życia.