Matki Polki
Jest takie miejsce, do którego wraca się nieustająco, gdzie każdy przedmiot wywołuje nostalgię, przypomina beztroskie czasy dzieciństwa. To miejsce to dom rodzinny z czułymi i kochającymi bezwarunkowo rodzicami, zwłaszcza z matką, która jest ogniwem spajającym wszystkich domowników. Te kobiety-matki zasługują na miano prawdziwych Siłaczek, na medale, pochwały, słowa uznania i… odwzajemnioną miłość.
„Matecznik” Agnieszki Grzelak jest właśnie takim powrotem do domu - ale nie tego nierealnego, wyidealizowanego, z bajek, tylko rzeczywistego, ze wszystkimi smuteczkami, kłopotami i radościami dnia codziennego. Książka jest właściwie dziennikiem prowadzonym przez Kamilę Wrzos, bohaterkę, której imię zostało zmienione, ale opisane wydarzenia są jak najbardziej prawdziwe. Te zapiski prowadzone na bieżąco, w chwilach skradzionych rodzinnemu życiu, rzadkie momenty ciszy poświęcone samej sobie, tworzą swoisty patchwork, „urzekający swoim pięknem i rozbrzmiewający dziecięcym śmiechem”. Oprócz Kamili, pani domu, jest także Pan domu czyli Franciszek (choć chciałoby się powiedzieć: „jest, a jakby go nie było”) oraz ich urocze (czasami w stylu „z piekła rodem”) córki: Antonina zwana Tosią, Joanna, na którą wszyscy wołają Jona, Marianna zwana Majką i Daria, czyli Duszka. Tu matka-Polka niczym prawdziwa kwoka trzyma wszystkich pod opiekuńczymi skrzydłami i choć niekiedy chciałoby się podrzucić komuś dziecko niczym kukułcze jajo, instynkt macierzyński zwycięża, a promienne buzie córek i „przepraszam” wyszeptane przez Duszkę potrafią rozproszyć każdy mrok kładący się cieniem na duszy.
Dzięki „Matecznikowi” możemy przyjrzeć się sobie niczym w lustrze, bowiem trudno nie utożsamiać się z kobietą w nieustającej gotowości do walki z gotowaniem, zmywaniem, prasowaniem - ot, pozornie zwyczajnymi czynnościami, jakie każda z nas wykonuje, a jednak czynnościami tak niedocenianymi przez mężczyzn. Tylko kobieta zrozumie kobietę, która z desperacją w oczach patrzy na wyniki rysunkowych eksperymentów dzieci (prawdziwe dzieło sztuki współczesnej, w przypadku którego radosna twórczość wykracza poza karton papieru), sterty prasowania i prawdziwą zmorę dnia codziennego - obiad. Tylko kobieta doceni rzadkie chwile wolności („prywatne święto wolności” - jak nazywa to autorka), na które może składać się tylko czas spędzony w podróży autobusem, i tylko kobieta wie, co oznacza pragnienie bycia sobą - nie matką, żoną, służącą rodziny, tylko po prostu kobietą.
Kamila z „Matecznika” niesie jednak bardzo ważne przesłanie dla wszystkich żon i matek przytłoczonych obowiązkami, a mianowicie: nie rezygnuje z marzeń. To właśnie one skłaniają ją do mozolnej nauki języków obcych (i to aż czterech jednocześnie!). I choć czasami bohaterka pada ze zmęczenia, to poznając nowe słowa czy czasy, rekompensuje sobie tym samym rezygnację ze studiów lingwistycznych i przynajmniej na chwilę odrywa się od rzeczywistości pełnej obowiązków.
„Matecznik” jest tym samym książką-balsamem oraz wskazówką - ale nie: jak wychowywać dzieci, lecz jak żyć wśród nich, a także obaleniem mitu idealnej rodziny z perfekcyjną panią domu na czele. Książka Agnieszki Grzelak to obowiązkowa lektura dla każdej kobiety (koniecznie należy wysłać męża z dziećmi do kina, by móc się w niej zatopić), ale i dla "samców alfa", którym utrzymanie domu w stanie względnego porządku z dziećmi na głowie wydaje się banalnym zadaniem. Przy „Mateczniku” dozwolony jest i śmiech, i płacz (głównie nad swym ciężkim losem), ale obowiązkowo należy dokonać wiwisekcji swojego życia i częściej pozwalać sobie na chwile przyjemności, bo one - niezależnie od tego, czy będziemy się uczyły języków, odwiedzimy kosmetyczkę, czy też beztrosko zapatrzymy się w horyzont - po prostu każdej kobiecie się należą.
Autorka nietypowego przewodnika po Francji zaprasza tym razem do zupełnie innego świata, pełnego magii i niespodzianek, z charakterystycznym dla siebie...
Po raz kolejny Mori Sedun wkracza w świat pełen tajemnic i niespodzianek. Po niezwykłych wydarzeniach w trakcie Festiwalu Tańca Mori postanawia pozostać...