Sprawiedliwość dla żywych i umarłych
Po co ktoś miałby zabić Juliana Mitchella i dlaczego ten ktoś poszedł na strych budynku i poprzewracał tam wszystko do góry nogami? Co miał na myśli pewien chłopiec, który stwierdził, że duch starego domostwa poszedł za jego rodziną do ich domu? Pytania, pytania i brak sensownych odpowiedzi na nie. Przynajmniej odpowiedzi łatwych, prostych, szybkich i mających racjonalne umocowanie.
Majestatyczny i okazały Tarleton-Dandridge House dumnie reprezentuje dawno minioną, lecz nie do końca zapomnianą epokę. Stoi w Filadelfii i jest żelaznym punktem rozmaitych wycieczek, zarówno tych, których uczestnicy chcą poznawać historię kraju, jak i tych, którzy lubią dreszczyk emocji. Pamiętający czasy walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych Tarleton-Dandridge House zapewnia to wszystko. Z jednej strony jego historia wiąże się z ludźmi stojącymi kiedyś po obu stronach barykady, z drugiej - z domem związane są krwawe historie i seria niewyjaśnionych, tragicznych śmierci. Mroczną historię posiadłości zapoczątkowało okrutne morderstwo Lucy Tarleton, zabitej w afekcie przez Briana “Bestię” Bradleya. Tak przynajmniej głosi oficjalna historia. Najnowszą zagadkową śmiercią staje się przypadek Mitchella, jednego z przewodników oprowadzających wycieczki po posiadłości. Wygląda on na tragiczny wypadek nieroztropnego młodego człowieka, ale prawie wszyscy czują, że to trochę naciągane wytłumaczenie. Tym bardziej niewiarygodne, kiedy wychodzą na jaw detale sprawy. Dziwnym zbiegiem okoliczności jest to, że w dniu śmierci Mitchella wśród zwiedzających znalazła się pewna rodzina z dziećmi. Głowa rodziny przeżyła szok i zapadła w śpiączkę, a jeden z synów twierdzi, że to wszystko wina ducha zamieszkującego historyczną budowlę. Czy duchy naprawdę maczały swoje ezoteryczne palce w tych przypadkach? Czy zjawy straszą w Tarleton-Dandridge House i czy doprowadzają do śmierci przypadkowe osoby?
Na miejsce przybywa agent Tyler Montague, człowiek Ekipy Łowców, specjalnej grupy FBI. Jej członkowie są obdarzeni, a jakże, szczególną intuicją i zdolnościami paranormalnymi. Potrafią nawiązywać kontakt ze zmarłymi. Tyler ma wyjaśnić tajemnicę śmierci przewodnika, ale sprawa szybko przeradza się w wyjaśnianie rozmaitych tajemnic legendarnej posiadłości. Zostają do tego zaangażowani także inni agenci FBI z Ekipy Łowców. Pomocą służy im Allison Leigh, historyczka i badaczka dziejów, przewodniczka, która odkryła zakrwawione zwłoki kolegi. Osoba nie wierząca w duchy. Czy będzie musiała zmienić zdanie?
Początkowo wydaje się, że książka zmierza w kierunku uwspółcześnionej powieści gotyckiej. To jednak tylko chwilowe wrażenie, które szybko rozwiewa wiatr narracji. Początek Legendarnej posiadłości ma zaintrygować czytelnika i wprowadzić go w atmosferę powieści. Mamy tu dbałość o detale, wyjaśniające opisy, delikatne zaburzanie realizmu, stopniowanie napięcia małymi kroczkami. Później zaczyna dominować akcja, choć w powieści ważną rolę odgrywa przywoływana stale w rozlicznych obszernych wyjaśnieniach historia amerykańskiej wojny o niepodległość. Z punktu widzenia przeciętnego polskiego czytelnika fragmenty te są zarazem ciekawe, jak i nie do końca zrozumiałe. Powieść szybko zmierza w kierunku romansu paranormalnego z wątkami sensacyjnymi. Jej odbiorcą docelowym wydają się lubiące romantyczne historie czytelniczki. Na pewno łatwiej im identyfikować się z główną postacią, która jest kobietą, z jej emocjami, rozterkami, sposobem myślenia i odczuwania. Do nich też trafią jej opisywane z detalami uczucia wobec przystojnego agenta FBI.
Jeśli chodzi o warstwę sensacyjną, sama w sobie nie zachwyca. Owszem, są w niej tajemnicze śmierci i zagrożenie, są zagadki kryminalne, ale szczególna atmosfera niespecjalnie udziela się czytelnikowi. Nie ma odpowiedniego nacisku na prowadzenie śledztwa, na procedury, systematyczne podejście do sprawy, dominują stany emocjonalne Allison. Logika ustępuje miejsca paranormalnym udziwnieniom, dedukcja - czekaniu na to, co się wydarzy. Mamy wrażenie, że wątki sensacyjne są jakby dodatkiem do na poły romantycznej, na poły odrealnionej opowieści. Nastrojowi rodzącej się fascynacji i namiętności nie przeszkadzają nie tylko śmierci, ale nawet wizyta w prosektorium. Zakończenie nie jest bardzo zaskakujące, chyba, że spodziewamy się w nim mocnego “duchowego” akcentu.
Legendarna posiadłość to proza rozrywkowa niekoniecznie dla tych, którzy lubią klasyczne książki sensacyjne czy kryminalne. Nie ma tu miejsca na pogłębioną psychologię postaci. Jest lekko i przyjemnie, niemęcząco, niestrasznie. Heather Graham pisze sprawnie, jest solidnym rzemieślnikiem w swoim fachu, ale powieść nie porywa. Jej swoistym mottem wydaje się stwierdzenie, że historię piszą zwycięzcy, a zatem nie zawsze to, czego uczymy się po latach jest opisem faktów. Kolejną słuszną myślą jest to, że w każdym człowieku jest zarówno dobro, jak i zło. Każdy ma swoje wady i zalety. Ważne jest to, co przeważa.
Wątek duchów w książce jest mocno rozczarowujący, chwilami chyba wbrew zamierzeniom autorki - zabawny, ale nie chcąc psuć potencjalnej przyjemności z lektury, nie będę go szczegółowo opisywał. Legendarna posiadłość to nie jest powieść słaba. Przeciwnie - w swoim rodzaju to pozycja całkiem nieźle napisana. Ciekawa, klimatyczna okładka sugeruje jednak coś innego niż to, co napotykamy w książce. Z elementów powieści gotyckiej w Legendarnej posiadłości pojawia się i odgrywa znaczącą rolę romantyczna i tragiczna historia z przeszłości. No i owe duchy, które jednak - wielka szkoda - wcale nie straszą.
To był na pozór banalny incydent na autostradzie. Jednak Ashley, studentce kończącej Akademię Policyjną, okoliczności zdarzenia od razu wydają się podejrzane...
Lara Trudeau jest królową parkietu: wygrała wszystkie możliwe konkursy taneczne. Publiczność oczekuje, że i tym razem jej przypadnie główna nagroda, lecz...