Księga druga kronik Mac O`Connor. Zawsze są jakieś minusy.
A mury runą, runą, runą. I pogrzebią... stary, dobry - no, może nie bardzo dobry, ale w miarę dobry, świat. Mury się kruszą. W końcu Wall nawet na Street jest niepewne, The Wall wybrzmiał, spełnił też pokładane w nim rewolucyjne nadzieje. Ktoś lub Coś uparcie wydłubuje z Muru kolejne cegły. Cegła po cegle. Mur już za chwilę runie, o ile ktoś temu nie zaradzi. Może to oznaczać powszechną szczęśliwość, jak głoszą kolejni uznani burzyciele murów. A może nie, jak uczy Historia. To Mur sprawia, że elfy - nieważne, Jasne czy Mroczne - jak dotąd nie mogły wchodzić do naszego świata jak wesoła młodzież do sklepu monopolowego czy Ważna Persona na przemakające wały przeciwpowodziowe. No, ale The Wall tak długo grał nam w uszach i sercach, brzmiąc tak niejeden raz, że nawet elfy posłuchały i wzięły sobie Another Brick in the Wall do serca. O ile w ogóle mają taki organ. Po ulicach Dublina - tak, tego nowoczesnego, pogrążonego w modnym ostatnio na świecie kryzysie - krążą Mroczni, nachalni jak uśmiechnięci kandydaci w kolejnych demokratycznych wyborach. Przenikają przez wyrwy w Murze, i to coraz bardziej licznymi grupami. Cienie wysysają ludzi z mlaśnięciem, sugerującym, że są smakoszami, uwielbiającymi rozdygotane ze strachu małże. Niewidoczni wnikają w ludzi jak treści propagandowe sączące się z programów informacyjnych. A ja mam to wielkie szczęście, że widzę to wszystko: więcej, lepiej, wyraźniej. Niczym jakiś prorok z nowej demokratycznej lewicy. Widzę pozory, to, co skrywa się za iluzją pięknych ciał i pięknych umysłów. I, oczywiście, pięknych słów. Nie budzi to we mnie wcale zachwytu. Obdarzona jestem czymś, o co nie prosiłam, a przynajmniej tego faktu nie pamiętam. Nie-chcem-ale-muszem. Nie każdy ma dar, nie każdy ma obowiązki, nie każdy jest widzącym sikhe. Nie każdemu jest dane być mędrcem, czy to gazetowym, czy europejskim. Walczę w imię zemsty, a krew, pot i brak łez to moi najwierniejsi przyjaciele. Jeśli znajdę Księgę, może uda mi się ocalić świat? Ocalić Mur? Wepchnąć z powrotem kluczową cegłę na jej dotychczasowe miejsce. Może dzięki mnie podzielony świat będzie mógł się dalej dzielić i pławić w błogiej nieświadomości, niedowidzeniu (ślepowidzeniu?), niedosłyszeniu, niezrozumieniu? Walczyć o lepsze jutro w postaci kolejnego multimilionera - dobroczyńcy ludzkości i multi milionów jego ubogich krewnych? Może. No, ale my tu sobie gadu-gadu (wersja 289.1a beta), a elfy Seelie i Unseelie oraz inne tałatajstwa czekają. Potwory bowiem coraz liczniej chodzą po ulicach, a wy, ślepi, widzicie tylko ich zwodniczy „urok”.
Mroczne szaleństwo, pierwszy tom cyklu Fever, to książka fantasy o której nieopatrznie zapomniałem wspomnieć w moich typach ciekawych pozycji tego gatunku przeczytanych w minionym roku. Powieść ta, a sądząc po lekturze dwóch już przetłumaczonych tomów, prawdopodobnie i cały cykl, warta jest uwagi czytelników, a co najmniej czytelniczek, z lubością sięgających po romantyczne paranormalne współczesne fantasy. Tymczasem lektura Krwawego szaleństwa (Bloodfever, 2007), tę opinię zdecydowanie potwierdza.
Jeszcze kilka dni takiej pogody i zacznę budować arkę.
Dynamiczna akcja; złośliwy i ironiczny humor ostry jak podwójne ostrze nożyka do golenia twardego zarostu; wyraziste postaci; iskrzące od słownych potyczek dialogi; odrealnienie; dawka romantycznych "ochów, achów" i rozterek - Karen Marie Moning przyszykowała danie na ostro, solidnie doprawione, podnoszące poziom cukru we krwi. Wywołujące tytułową fever.
Łatwo jest myśleć niestereotypowo, kiedy życie zmiażdżyło wasze stereotypy.
Moning z łatwością sięga po powszechnie znane motywy, buduje świat w oparciu o globalne skojarzenia popkulturowe. Sprawnie żongluje słowami i ich różnorakimi znaczeniami. Powieści Moning to rozrywka, nie próbująca udawać czegoś więcej. To wyprawa w nieistniejący świat, stopniowo odsłaniający nam swoje „uroki”. Słowo "mroczny" jest tu jednak jak najbardziej na miejscu, bowiem chwile rozkosznie zabawne przeplatane są obrazami jak z serialu grozy.
Tato mawia, że na świecie są trzy rodzaje ludzi - ci, którzy nie wiedzą i nie wiedzą, że nie wiedzą; ci, którzy nie wiedzą i wiedzą, że nie wiedzą; i ci, którzy wiedzą i wiedzą, jak wiele wciąż nie wiedzą.
Czy książka ma słabe momenty? Niestety - tak. Są nimi pewne dłużyzny, podczas których Mac pławi się w rozmyślaniach, kiedy pochłaniają ją dylematy i bez reszty angażują rozterki. Kiedy "gdyba" bez opamiętania. Na szczęście, nie psuje to ogólnej oceny książki. Autorka ciekawie rozbudowuje wybrane wątki z Mrocznego szaleństwa, pojawiają się tu też nowe elementy, choć w sumie niezbyt liczne. Pomysł na cykl jest na tyle ogólny, że można go rozwijać w różnych kierunkach. I to zdaje się czynić Karen Moning. Z wdziękiem, umiejętnie podtrzymując zainteresowanie czytelnika.
TRZECI TOM WIELOKROTNIE NAGRADZANEJ SERII FEVER, KTÓRĄ POKOCHAŁY CZYTELNICZKI NA CAŁYM ŚWIECIE! "Nazywa mnie swoją Królową Nocy. Zginęłabym dla niego...
Drugi tom bestsellerowego cyklu ,,Fever" Karen Marie Moning w nowym tłumaczeniu! Powieść z gatunku new adult, w której magia i mrok splatają się z mitami...