Zawsze można ponarzekać na książkę, że wtórna, że nic nie wnosi, za gruba, za cienka, schematyczna, źle napisana, autor kręci się w kółko. Poczucie, że wszystko już było nie jest w dzisiejszych czasach niczym nadzwyczajnym. O miłości pisano od dawien dawna i trudno się spodziewać, żeby odkrywano samo zjawisko wciąż od nowa. Chodzi raczej o to, jak się ją opisuje, ukazuje. Tak samo jest w przypadku thrillerów prawniczych. Nie spodziewam się po nich nowych tematów, a raczej ciekawego ujęcia tego co już było, sprawnej realizacji, formy, która nie zniechęci i fabuły, która wciągnie. To wszystko zaś ma omawiana Krew aniołów.
Jest powieścią dobrze napisaną, choć oczywiście nie wolną od błędów typu powtórzenia i wielokrotnie wykorzystywane schematy. Jednak to co wtórne wcale w tej książce tak bardzo nie przeszkadza, przynajmniej mi, który namiętnie nie czyta książek z tego gatunku. Być może, gdy ktoś śledzi na bieżąco wszelkie podobne pozycje, to może czuć się zawiedziony. Ja, wycieczkowicz na tym terenie, patrzę na opisywany tu świat i wydarzenia z ciekawością.
Fatalizm losu. Niektórzy wierzą tylko w niego. Czują się wolnymi ludźmi, plotą o tej mitycznej wolności przy byle okazji, a tak naprawdę to wierzą, że ich losy - i to drobiazgowo - są zapisane w gwiazdach, fusach, drganiach strun (tych z teorii superstrun), ułożeniu molekuł. Zastępca prokuratora okręgowego hrabstwa Davidson w stanie Tennessee wie, że urodził się po to, by zabić Wilsona Owensa. Zabić nie tyle swoimi rękoma co ostrym mieczem ślepej Sprawiedliwości, za pomocą systemu prawnego demokratycznego państwa. Thomas Dennehy jest zwolennikiem bardzo starej zasady: oko za oko, ząb za ząb, śmierć za śmierć. Jego celem jest łapać i skazywać, oczyszczać otaczający go świat z tych, którzy nie chcą dostosować się do obowiązujących w nim zasad.
Dennehy, jak każdy człowiek, ma różne oblicza: skutecznego i bezwzględnego prokuratora, czułego ojca, zagubionego człowieka poszukującego kogoś bliskiego. Człowiek nigdy nie jest jednowymiarowy, staje się zaś takim w rzeczywistości medialnej, która tyle ma wspólnego z rzeczywistością co demokracja socjalistyczna z demokracją. Thomas czuje się powołany do naprawiania świata. Jego pracoholizm, atmosfera towarzysząca życiu pełnemu niepewności i napięć stają się przyczyną rozwodu. Praca prokuratora i związane z nią minusy powodują, że nie potrafi zapewnić rodzinie tego co ważne: stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa.
Dennehy szykuje się do kolejnej sprawy: zabójstwa białej dziewczyny, w której podejrzanym jest czarny uchodźca z Sudanu. Dowody wskazują na Sudańczyka, ale dowody to tylko podstawa rekonstrukcji wydarzeń. Z tych samych strzępów informacji można bowiem zbudować wiele różnych, mniej lub bardziej wiarygodnych teorii. Życie czasami pokazuje, że właśnie te mało wiarygodne zdarzyły się naprawdę. Sprawa jest trudna, wywołuje w mieście niepokoje na tle rasowym, emocje zaczynają narastać i grożą wybuchem. Podejrzany nie przyznaje się do winy, grozi mu zaś kara śmierci. Pojawia się niby to przypadkowa informacja, że parę lat temu Biuro Prokuratora popełniło pomyłkę i na śmierć za brutalne zabójstwo skazano niewinną osobę. Sytuacja prokuratorów staje się naprawdę trudna. Media, protestujące grupy przeciwników kary śmierci, rozjuszeni biali mieszkańcy miasta. A to dopiero początek. Sprawa coraz szybciej i wyraźnie pokazuje swoje drugie dno. Wygląda na to, że całe to zamieszanie nie jest spontaniczne i ktoś próbuje po swojemu rozegrać sytuację. Kto i dlaczego?!
Wydarzenia obserwujemy oczami Thomasa. Opowiada o sobie, swej przeszłości, a potem w czasie teraźniejszym relacjonuje to, w czym uczestniczy. Autor książki, Reed Arvin, nieźle pokazuje życie prawnika, oskarżyciela publicznego. Nieustanne napięcie, presję mediów i opinii publicznej, oczekiwania polityków. Pokazuje nieustanne zmagania Dennehy'ego by pozostać nie tylko dobrym prawnikiem, ale i przyzwoitym człowiekiem. Ukazuje bezradność jednostki wobec kreatorów rzeczywistości medialnej. Patrzy na pracę prokuratora z drugiej, mniej znanej strony. I robi to w niezłym stylu.
Na początku powieść jest trochę rozwlekła, potem akcja przyspiesza i jej tempo utrzymuje się aż do dramatycznej końcówki. Są momenty słabsze, jak zbyt melodramatyczne opisy sytuacji męsko-damskich, ale w tej dziedzinie niewielu potrafi pisać z wyczuciem i umiarem. Są sytuacje trochę nielogiczne, ale w tego typu książkach dość łatwo się je wybacza. To w końcu rozrywka, choć nie pozbawiona elementów wartościowych. Należy do nich refleksja nad zbyt łatwym osądzaniem ludzi, dyskusja o systemie prawnym, o granicach wymierzania kary. Smutne są wnioski o częstej postawie mediów dla których ofiara zbyt często jest mniej interesująca niż nośny medialnie bandyta. O motywacjach ludzi do zajmowania takich, a nie innych postaw. O dylematach, których doświadczamy w osobistym zetknięciu ze złem: czy chętnie będziemy bronić praw mordercy kiedy zabije lub zrani kogoś dla nas bliskiego? Czy społeczeństwo winno gwarantować skazanym życie w znośnych warunkach, ponosząc znaczące koszty takiego postępowania, podczas gdy brakuje pieniędzy na pilne sprawy dotyczące najsłabszych grup społecznych?
SPRZEDAŻ OD 20.04.2007 Wciągający dreszczowiec, którego zaletami są: skomplikowana fabuła, intryga oraz bohaterowie tak rzeczywiści, iż można uwierzyć...