Mąż, żona, kochanek i... kilka niespodzianek
Zmarły w 2005 roku Vladimir Volkoff jest w Polsce pisarzem mało znanym. Całkowicie niesłusznie otoczonym dziwnym murem milczenia - zwłaszcza w przypadku mainstreamowych mediów. Był nie tylko znakomitym pisarzem, ale również ciekawą, nietuzinkową osobowością. Pochodził z rodziny emigrantów rosyjskich, był ciotecznym wnukiem kompozytora Piotra Czajkowskiego. Ukończył studia na Sorbonie, był profesorem Uniwersytetu w Liège. Doświadczenie z bycia oficerem wywiadu francuskiego w czasie wojny algierskiej dały znać o sobie w wielu jego powieściach szpiegowsko-sensacyjnych. Volkoff pisał raczej realistycznie, przekonująco, a jednocześnie w intrygujący, przykuwający uwagę sposób. Znacznie bliżej mu było do mającej odzwierciedlenie w realnym życiu twórczości Johna Le Carre niż do wybujałej fantazji Daniela de Silvy.
Warto zwrócić szczególną uwagę nie tylko na napisane przez Volkoffa pozycje beletrystyczne, ale również na jego inspirujące prace dotyczące teorii dezinformacji i propagandy: Dezinformacja - oręż wojny (w Polsce wydana w 1991, a potem w 2000 wr.) oraz Traktat o dezinformacji. Od Konia Trojańskiego do internetu (1999).
Kontrakt to przedostatnia powieść autora, wydana w Polsce w 2009 roku. Bardzo ciekawie opowiedziana historia wyrafinowanej zemsty. Żeby nie psuć lektury dobrze przemyślanej książki, nie będę jednak wyjawiał zbyt wiele.
Serge Maltese próbuje swoich sił w pisarstwie.
Nie można bowiem powiedzieć, by Serge Maltese cierpiał na dziwną chorobę, której na imię pisarskie powołanie. Ktoś na serio dotknięty tą chorobą nie zadowala się jedynie odręcznym zaczernianiem papieru, lecz odczuwa nieprzepartą chęć, by powielać swoje objawy w tysiącach egzemplarzy zaczernionych farbą drukarską. Pragnie je oglądać w księgarskich witrynach, czytać ich recenzje w gazetach. W najcięższych przypadkach wymaga nawet, aby ktoś je czytał. (s.60)
Serge marzy nie tyle o samej sławie, co o płynących szeroką strugą tantiemach, pozwalających żyć wygodnie i dostatnio. Trochę się jednak dziwi, kiedy niespodziewanie otrzymuje zaproszenie od znanego kontrowersyjnego wydawcy, Maura Theyssandiera. Maur jest dość dziwną postacią, kierującą się dewizą: samemu nic nie robić, innym nie pozwalać nic robić samowolnie, za to kazać innym robić wszystko, co się uzna za stosowne. Wydawca raczej niespodziewanie zgadza się wydać książkę Serge`a o kangurach i zaprasza go do napisania, wraz z Marie, swoją żoną, historii tortur. Wydaje się, że Theyssandier świadomie pcha własną żonę w objęcia Maltese. Romans staje się tylko kwestią czasu, choć trudno w tym przypadku mówić o zauroczeniu, miłości czy nawet o wzajemnej fascynacji. O co tak naprawdę chodzi Maurowi? Dlaczego Marie dziwnie się zachowuje? Jakie tajemnice skrywa Serge? Pytania pojawiają się jak burze w lecie.
Volkoff zaczyna swoją kryminalną powieść od dalszych rozdziałów i prosi, by czytać ją w kolejności, którą proponuje. Pierwsze rozdziały poznajemy na końcu. Warto zastosować się do tej rady.
Autor pisze znakomicie: barwnie, wykazując się zmysłem obserwacji, z dozą inteligentnego humoru i cierpkiej ironii. Umiejętnie stopniuje napięcie, zdradzając czytelnikom niewiele, stopniowo prowadząc w kolejne ślepe uliczki, zaskakując. Trudno powiedzieć, że szybko i dogłębnie poznajemy jego bohaterów. Raczej odsłania on nam powoli ich różne oblicza i bardzo głęboko skrywane tajemnice.
Volkoff nie stara się opisywać świata ze wszystkimi szczegółami. Dba o atmosferę, ukazuje świat widziany oczami głównie jednej postaci, w naszym wypadku Serge`a. Dialogi są oszczędne, ciągle czujemy, że jest jeszcze sporo ważnych niedopowiedzeń, ale autor trzyma nas w niepewności do samego końca.
Kontrakt jest, z jednej strony, studium zemsty, traktowanej jako ważna życiowa misja, która musi być wykonana do końca, by egzystencja miała sens. Zemsty precyzyjnie zaplanowanej, wymagającej poświęcenia, pełnego zaangażowania i wieloletniej cierpliwości. To również analiza postaw ludzkich, zwłaszcza takich, w których kryje się spora doza cynizmu i ulegania chorobliwym skłonnościom. To w końcu kryminał, w którym rozwiązanie zagadki potrafi czytelników odpowiednio zaskoczyć. Volkoff nie dokonuje wiwisekcji współczesnego społeczeństwa, koncentruje się raczej na konkretnych osobach i przyjmowanych przez nie postawach.
Najistotniejsze wszak jest to, że książkę dobrze się czyta, autor pisze znakomicie, z odpowiednim dystansem wobec bohaterów, ich motywacji i czynów. Dba o nagłe zwroty akcji, o drobne "smaczki". Stawia pytania, nie narzucając jasnych, jednoznacznych ocen. Fabuła jest dobrze przemyślana i logiczna. Lektura książek Volkoffa, także omawianego tu Kontraktu, jest fascynującą przygodą. W rozległym morzu literatury sensacyjnej wyróżnia się naprawdę pozytywnie.
Werbunek to na pierwszy rzut oka klasyczna powieść szpiegowska. Jest w niej wszystko- wywiad francuski, amerykański i sowiecki, agenci pojedyńczy, podwójni...
"Vladimir Volokff to autor w Polsce ciągle mało znany, co może o tyle budzić zdziwienie, że jest to pisarz nie tylko doskonały, ale i niezwykle czytelniczo...