Na początku był blog. A właściwie spektakl Chlip-hop – zainspirowana nim redaktorka Wirtualnej Polski zaproponowała Magdzie Umer i Andrzejowi Poniedzielskiemu przeniesienie scenicznych rozmów w sferę internetową. Z wirtualnej korespondencji Imagine i Andryou – dzięki wydawnictwu Trio – powstała książka „Jak trwoga, to do bloga”, obejmująca zapiski od października 2006 do końca 2007 roku. Waham się przed nazwaniem tych krótkich, pierwotnie blogowych form zgodnie z internetową konwencją – notkami, jako że teksty Umer i Poniedzielskiego są raczej, mimo nośnika, listami. To korespondencja przeniesiona tylko w sferę internetu – nie widać w niej natomiast wpływów nowego medium na treść czy formę upublicznionych dzień sztuki epistolarnej.
Magda Umer i Andrzej Poniedzielski snują rozważania o wszystkim. Każdy maleńki wyimek rzeczywistości lub wyobraźni może stać się punktem wyjścia do rozbudowanego nieprzesadnie monologu, który zawsze, zawsze skończy się za wcześnie. W jednym z internetowych listów pisze Andryou do Imagine: „ale czy my musimy tak poważnymi sprawami się zajmować (…)? Czy Ty nie mogłabyś napisać mi, jaka jest u Ciebie pogoda? Ale tak jakoś mi to napisz, żeby ta pogoda była dobra. Bo złą to ja mam za oknem”. W publikacji „Jak trwoga, to do bloga” rozmawia się o wszystkim. O miłości i młodości, o przemijaniu i scenie, o przyjaciołach, dzieciach, podróżach, książkach, przemyśleniach i o codzienności, o smutku i sposobach na smutek.
Autorzy zgodnie odchodzą od spraw bieżących (choć jednoznaczną ocenę polityki między wierszami przemycają).Żyją właściwie poza światem „zewnętrznym” – w kokonie własnych doświadczeń, w kręgu sprawdzonych bliskich i znajomych, na scenach całego kraju. Tu są u siebie – i tylko tu mogą czuć się w miarę bezpiecznie, co ciekawe, bliskość internetu w żaden sposób nie wpływa na przełamanie tego zamkniętego kręgu. Zamkniętego – a przecież otwartego na czytelników. Na chlip-hopowym blogu, a teraz też i w książce „Jak trwoga, to do bloga” każdy wrażliwy odbiorca będzie mógł poczuć się jak u siebie. Ostrożnie i delikatnie wprowadzony w świat lekko poetyckich i nieco melancholijnych refleksji, znajdzie tu spokój i wyciszenie. Magda Umer w rozmowie z Arturem Andrusem powiedziała, że jest to książka smutno-wesoła. Rzeczywiście, sporo tu „smuteczków” (żeby odwołać się do terminologii zaproponowanej przez Jeremiego Przyborę), ale też i wiele nienachalnych żartów, raczej wywołujących uśmiech niż śmiech, a przecież ogrzewających, ciepłych, oryginalnych i trafnych. Autorzy wolą humor purnonsensowy, celne skojarzenia i błyskotliwe puenty skrywają w niespiesznej narracji. Mimo braku chęci eksponowania dowcipów (zjawisko w dziś promowanych przez telewizję kabaretach nadzwyczaj częste), wywody Andrzeja Poniedzielskiego i Magdy Umer niejednokrotnie zyskują posmak komizmu.
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że żarty w „Jak trwoga, to do bloga” działają tym silniej, im lepiej zostały schowane w pozornie melancholijnych wyznaniach. Nie da się ukryć, że duchowymi patronami rozmów Imagine i Andryou są mistrzowie polskiej satyry – Jeremi Przybora, Stefania Grodzieńska, Wojciech Młynarski – a także autorzy piosenek lirycznych, choćby wielokrotnie przypominana Agnieszka Osiecka. Korespondencja z „Jak trwoga, to do bloga” cechuje się niebywałą elegancją (wręcz kontrastuje z niedbałością większej części użytkowników internetu). Tu słowu przywraca się jego naturalną siłę: słowo zyskuje smak, ciężar i kształt. Ten zabieg sprawia, że najlepiej sprawdza się tu niespieszna, refleksyjna lektura, przyjęcie nadanego przez autorów rytmu. „(…) mówimy po tym samym polsku. I uśmiechamy się w tych samych miejscach. I w tych samych się nie uśmiechamy” – przypomina Imagine. Zgodność poglądów pozwala w tej książce na eksponowanie spokoju i ciszy. To wrażenie udziela się czytelnikom, przez co staje się „Jak trwoga, to do bloga” także lekturą kojącą, przynoszącą poczucie bezpieczeństwa. Daje wytchnienie w zabieganym świecie, pozwala odpocząć i rozkoszować się pięknem. Doznania estetyczne wspomagać mają także zamieszczane czasem fragmenty wierszy i piosenek czy zdjęcia (wśród wielu zdjęć Magdy Umer pojawia się jedno wykonane przez Poniedzielskiego). Książka zresztą jest przepięknie wydana – co pozwala jeszcze wyeksponować niebanalne treści.
Andrzej Poniedzielski książkę jako taką nazywa „przedmiotem niecodziennego użytku” – może być naprawdę zadowolony z przeniesienia internetowych dyskusji do tradycyjnej formy. Przekonają się zresztą o tym wszyscy czytelnicy tomu „Jak trwoga, to do bloga”: dopiero publikacja wydawnictwa Trio pozwoliła na uwypuklenie niuansów pomijanych zwykle w szybkiej, internetowej lekturze, umożliwiła nadanie sensu drobiazgom i podkreślanie ulotnych fraz. Dopiero teraz chlip-hopowa rozmowa z bloga nabrała wyrazu. Magda Umer i Andrzej Poniedzielski zapraszają do prywatnego, niemal intymnego spotkania. Dobrze czują się w mało satyrycznej formie, piszą tak, jakby mieli być jedynymi czytelnikami swoich listów, co potęguje jeszcze wrażenie niezwykłości książki. Nieokreślona tęsknota sąsiaduje tu z widmowym uśmiechem, plany na najbliższą przyszłość ze wspomnieniami. Odbiorcy szybko znajdą w tych rozmowach miejsce dla siebie – a z chwilą, gdy poczują się dobrze, zadomowieni w korespondencji, będą chcieli do niej wciąż wracać. W „Jak trwoga, to do bloga” nie ma miejsca na pustosłowie czy przegadanie. Wysoka jakość tekstu w połączeniu z melancholijno-radosną treścią sprawia, że ciężko się oderwać od tego tomu.
W „Jak trwoga, to do bloga” nie ma banałów ani powtarzania truizmów. W tej odkrywczości także tkwi potężna siła. Kto zagustuje w rozmowach Imagine i Andryou, może sięgnąć po dalsze ich zapiski, prowadzone cały czas w przestrzeni internetowej. Ja jednak niecierpliwie czekam na wydanie kolejnej części…
Izabela Mikrut