Kiedy ma się w ogródku własną jabłoń, można bawić się na drzewie, zjadać zerwane z gałęzi owoce, albo ukrywać się wśród liści i obserwować otoczenie. Ela, bohaterka książki Catariny Kruusval „Jabłonka Eli” wie o tym bardzo dobrze. Razem ze swoim przyjacielem, Olkiem, chętnie przesiaduje na jabłoni. Każde z nich ma nawet własną gałąź, na której mości się wygodnie i patrzy z góry na rodziców Eli. Gdy wichura przewróci drzewo, trzeba będzie kupić nową jabłonkę – ale czy naprawdę ten bezlistny patyk zasługuje na miano drzewa?
Ela i Olek tracą swoje ulubione miejsce zabaw, będą jednak mieli sporo uciechy, obserwując rośnięcie nowej jabłonki. Catarina Kruusval proponuje dzieciom pełną „dramatycznych” (ale zawsze kończących się dobrze) zwrotów akcji, ale też i pełną ciepła książeczkę o przygodach dwójki małych przyjaciół. To historyjka kontemplacyjna – sympatyczna i niebanalna, oparta na prostym pomyśle – a mimo tego dla wielu odbiorców dość egzotyczna: w końcu niewiele dzieci ma okazję przyjrzeć się, jak rosną jabłonki.
Opowieść prowadzona jest w czasie teraźniejszym, w dodatku królują w niej proste zdania. Taka relacja z życia Eli i Olka to ukłon w stronę najmłodszych odbiorców, którym łatwiej będzie śledzić rozwój akcji. Chce autorka sprawiać wrażenie, jakby cały czas towarzyszyła swoim bohaterom – i jakby na spotkanie z nimi zaprosiła czytelników. Podobna strategia narracyjna sprzyja opowiadaniu dzieciom historii, sugeruje, że są one świadkami wydarzeń, znają dobrze Elę i Olka i zostają dopuszczone do największych sekretów pary głównych bohaterów. Jednocześnie autorka bawi się językiem dzieci – wymyślają sobie one na przykład zawód „jabłonkowego podpatrywacza”, a niedojrzałe jabłka są określone jako kwasidła bezpośrednio w narracji. Te drobne zabiegi quasi-stylistyczne składają się na sympatyczną atmosferę książeczki, trafiają w gust odbiorców i budują wspólną płaszczyznę porozumienia.
Catarina Kruusval jest także autorką ilustracji do „Jabłonki Eli” i przyznaję, że warstwa graficzna (w połączeniu z wydaniem – na kredowym papierze i w twardych okładkach) robi tu duże wrażenie. Przede wszystkim ze względu na mnogość szczegółów. Kruusval przedstawia okolice domu rodziców Eli (zwłaszcza uliczki miasteczka na wyklejce mogą zapewnić maluchom zajęcie na długi czas). Dość wspomnieć, że na samej okładce każdy listek dużej jabłoni został dokładnie wyrysowany. Domki i sylwetki postaci są tu zawsze przedstawiane w dość dziwacznej perspektywie, ale dzięki temu może ilustratorka przekazać jeszcze więcej szczegółów. Pewne jest, że wymagają te rysunki sporo uwagi i same ową uwagę małych odbiorców wymuszają. Wprawdzie wystarczy jeden rzut oka, żeby poznać sens wydarzenia – ale kolejne obrazki aż się proszą o prześledzenie detali.
„Jabłonka Eli” to krótka historia, która ze względu na tematykę i sposób przedstawiania akcji idealnie nadaje się dla małych dzieci.
Izabela Mikrut
Ela dostaje piękną czerwoną piłkę i zaczyna się nią bawić. Pies Hektor łapie piłkę i gdzieś ją chowa. Ela szuka i szuka. Gdzie jest piłka? Ciepła i zabawna...
Mama Eli ma urodziny. Ela chce jej dać kwiaty. Zrywa je przy domu, w ogrodzie sąsiada, a potem w lesie. Tylko jak znajdzie stąd drogę do domu?! Ciepła...