Seryjny morderca. Postrach ludzkości
Rok 1918. Kończy się Wielka Rzeźnia, czyli I wojna światowa – preludium drugiej wojny światowej – która przyniosła miliony ofiar, tym razem głównie wśród walczących żołnierzy. Mało kto spodziewa się jednak, że na horyzoncie pojawi się nowe niebezpieczeństwo: grypa. Choroba, która wywoła pandemię i przejdzie do historii jako „hiszpanka“. Choroba, która zbierze śmiertelne żniwo nie tylko w Europie, USA czy w Azji (około 50 milionów ofiar) i której przypomnienie będzie wywoływać lęk u osób odpowiedzialnych za zdrowie społeczeństw.
Grypę znamy wszyscy z własnego doświadczenia. Nie jest to zatem jedna z chorób, o których tylko słyszeliśmy czy czytaliśmy. Bóle mięśni, wysoka gorączka, katar, kaszel, swoiste „łamanie“ w kościach, bardzo złe samopoczucie – grypa atakuje nagle i szybko. Nie ma na nią lekarstwa, a reklamy leków „przeciw“ grypie mówią o zwalczaniu nie tyle samej choroby, co jej objawów. To choroba, która była, jest i będzie. Tej właśnie grypie w stulecie słynnej pandemii poświęcona została znakomita książka Grypa. Sto lat walki. Jej autor, Jeremy Brown, jest lekarzem-praktykiem. Próbuje – bardzo udanie – przybliżyć rozmaite zagadnienia związane z tą chorobą: medyczne, naukowe, socjologiczne, polityczne, ekonomiczne. Przybliżyć zjawisko grypy w sposób prosty i zrozumiały, bez nadmiernego wnikania w naukowe, teoretyczne rozważania. To książka skierowana do każdego, której cel jest prosty: wyjaśnić, ostrzec, uświadomić. Pokazać zagrożenie, ale bez panikowania. Pokazać postęp naukowy, ale zarazem niewiedzę i bezradność, które mu towarzyszą.
Książka Grypa. Sto lat walki zaczyna się opisem konkretnego przypadku. W 2013 roku na grypę zachorowała pewna Amerykanka. Choroba młodej i zdrowej kobiety miała bardzo gwałtowny i dramatyczny przebieg. Przeżyła, ale tylko dzięki nowoczesnej medycynie ratunkowej i dostępowi do wyrafinowanego sprzętu i odpowiedniej klasy specjalistów. Szacowany koszt jej terapii to 2 miliony dolarów. Był to tryumf medycyny, ale zarazem pokazanie, ile takie spektakularne, acz jednostkowe zwycięstwo może kosztować.
Jeremy Brown omawia historię odkrycia wirusa grypy, pokazuje dawne – cokolwiek dziś szokujące – metody leczenia, kolejne pandemie (m.in. z lat 1957, 1968, 2009) i ich znaczenie, współczesny stan badań i sposobów walki z tą chorobą. Walki, która nadal kończy się zaledwie połowicznym sukcesem. Co roku bowiem grypa – często jako źródło rozmaitych powikłań – zbiera śmiertelne żniwo. Może już nie tak ogromne jak kiedyś, ale nadal liczone w tysiącach osób, zwłaszcza wśród starszych, osłabionych i najmłodszych. Dzięki książce możemy lepiej zrozumieć, co sprawia, że wirus grypy jest tak niebezpiecznie skuteczny, a zarazem tak trudny w opanowaniu.
Grypa. Sto lat walki jest świetnie napisana. Zrozumiałym językiem, ciekawie i dynamicznie. Dużo miejsca poświęca Brown amerykańskiemu punktowi widzenia – tam bowiem aktualnie pracuje, trochę mniej doświadczeniom brytyjskim – stamtąd pochodzi. W sposób niemal godny powieści sensacyjnej opisuje polowanie na wirusa „hiszpanki“ i jego wskrzeszenie po wielu latach. Pokazuje metody badań, ich cele, osiągnięcia, ale też zagrożenia związane z pracą w laboratoriach badających wirusy. Manipulacje ich kodem pozwalają bowiem uzyskiwać wyjątkowe niebezpieczne „narzędzia“. Ich wymknięcie się spod kontroli mogłoby doprowadzić do kolejnej tragicznej w skutkach pandemii. Łatwo mutujący wirus grypy bowiem jest wyjątkowo nieprzewidywalny i „odporny“ na dotychczasowe metody prognozowania jego zachowania. Grypa ma poważny aspekt ekonomiczny. Z jednej strony choroba może paraliżować znaczne grupy społeczeństwa, okresowo wyłączając je z aktywności zawodowej. Z drugiej – jest okazją do zarabiania milionów dolarów. Tyle bowiem przeznacza się pieniędzy na szczepionki czy gromadzenie na wypadek pandemii leków antywirusowych, niekoniecznie zresztą wysokiej jakości. Tyle ludzie wydają na różne leki łagodzące objawy grypy lub takie, które mają jakoby ją zwalczać (chociażby kontrowersyjne leki antywirusowe).
Dzięki książce możemy lepiej zrozumieć rolę aktualnie stosowanych szczepionek i ich skuteczność – osiągającą w dobrych latach 50-60% w stosunku do zaledwie dwudziestu paru w latach złych. Wydaje się, że każdy z nas powinien rozumieć, w czym tkwi zagrożenie i jak można się przed nim bronić. Co jest tylko reklamą, a co faktem. Trudno przecenić znaczenie tej książki. Jest to lektura dla każdego. Prędzej czy później bowiem spotkamy się z wirusem grypy. Lepiej go nie bagatelizować, ale i nie demonizować.