Recenzja książki: Gra Geralda

Recenzuje: Olga Drewnowska

Małżeństwa z długim stażem muszą jakoś urozmaicać sobie życie seksualne, by nie dać się zjeść rutynie. Jednak Jessie nie jest zbyt zadowolona z zabaw, które tak bardzo podniecają jej męża. Przykuta do łóżka w domku letniskowym, myśli tylko o tym, by jej grubawy, głupio uśmiechnięty mąż wreszcie ją uwolnił. Cała ochota na figlowanie odeszła w zapomnienie. Jednak Gerald wcale nie ma zamiaru jej wypuścić. Myśli, że to gra. A może doskonale wie, że Jessie wcale nie ma ochoty na seks? Zbliża się do niej i wiemy, że nie ma dobrych zamiarów. Jest panem sytuacji. Co może mu zrobić unieruchomiona kobieta? Chwilę później Gerald leży na podłodze. Martwy.

Jedna kobieta, wiele samotnych godzin, panika i próba uwolnienia się – czy w takiej powieści coś może się dziać? Wygląda na to, że tak, choć niestety King odrobinę przesadził z wydłużaniem narracji i popsuł książkę, która mogła być znacznie lepsza. Bo ileż możemy czytać o wyginaniu się tak, by dosięgnąć szklanki wody? Autor uważał, że jego czytelnik wytrzyma wszystko i trochę się jednak pomylił. Choć sama spodziewałam się przydługich opisów i raczej powolnej akcji, to dla kogoś, kto dopiero zaczyna znajomość z twórczością króla horroru, Gra Geralda może być wręcz nieznośnym doświadczeniem.

Jednak trzeba Kingowi przyznać, że „Pomysłowy" to jego drugie imię. Prawdopodobnie każde z nas może wyobrazić sobie krótkie opowiadanie, w którym na podłodze leży trup, a kobieta przykuta do łóżka zastanawia się, jak wykręcić się z tej kabały. Tekst na może pięćdziesiąt stron. Otóż nie – przekonuje autor, rozwlekająć swój pomysł na stron ponad trzysta pięćdziesiąt. Gdyby odjąć od tego dłużyzny, i tak mielibyśmy przyzwoitą powieść, która wcale by czytelnika nie znudziła. King stworzył bowiem całkiem wciągającą fabułę, która nie opiera się wyłącznie na wydarzeniach w domku letniskowym. Wraz z Jessie cofamy się w czasie do lat jej młodości, do dnia, w którym zgasło słońce. Traumatyczne wydarzenie z przeszłości determinuje zachowania bohaterki, jej życiowe wybory, a także niejako rozdziela jej jaźń na kilka części. Dlatego śledząc poczynania Jess, jesteśmy świadkami rozmów z kilkoma aspektami jej osobowości, które przybierają głosy różnych osób: przyjaciółki z czasów studenckich, małej Jess czy Dobrej Żony, tchórzliwego głosu rozsądku. W ten oto sposób King poradził sobie z problemem samotności głównej bohaterki, a uczynił to w sposób mistrzowski, pozwalając czytelnikowi kibicować nie tylko przykutej do łóżka Jess, ale także jej wewnętrznym głosom.

Nie mogę powiedzieć, by do końca przekonujące było psychologiczne umotywowanie działań bohaterki i wpływ traumy nie tyle na jej życie, co na przykrą sytuację, w której się znalazła. Jednak muszę oddać Kingowi sprawiedliwość – potrafi przekonująco opowiadać o tym, co straszne. Czytając o dniu, w którym zgasło słońce, czułam ciarki obrzydzenia, choć przecież spodziewałam się takiego rozwiązania. Nic jednak nie jest w stanie przygotować na tak plastyczny opis tragedii dziecka. Autor, oczywiście, na tym nie kończy. Widzimy Jess, powoli popadającą w obłęd, zastanawiamy się, co jest prawdą, a co tylko przywidzeniem, a od czasu do czasu słyszymy mokre mlaskanie i kłapanie – tak, zgadliście, to pies zjada ciało Geralda.  Brawo, panie King, znowu udało się panu mnie przerazić.

Chociaż Gra Geralda ma sporo mankamentów, a wiele z nich dałoby się wyeliminować zdecydowaną pracą redaktorską, po raz kolejny dałam się porwać Kingowi i jego chorej wyobraźni. I jednego jestem teraz pewna: żadnych kajdanek w mojej sypialni!

PS zwykle nie zamieszczam w recenzji oceny wydania czy pracy edytora i korektora, ale tym razem nie jestem w stanie się powstrzymać. Skoro już pierwszym zdaniu widzimy błąd, to wiemy, że coś jest nie tak. I przykro mi to stwierdzić, ale korektor najwyraźniej nie wie, że „nie" piszemy razem z imiesłowami przymiotnikowymi – w całej powieści aż roi się od błędów tego typu. Jednak nie to powaliło mnie na kolana. Sądziłam, że tylko dzieci mylą krokiety z krykietem. Cóż, okazuje się, że jednak nie. Wyjaśnijmy więc: krokiety = papu; krykiet = gra. Jestem przekonana, że Jessie nie grała w krokieta.
 
Autorka bloguje na Okiemwielkiejsiostry.blogspot.com

Kup książkę Gra Geralda

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Gra Geralda
Książka
Gra Geralda
Stephen King
Inne książki autora
Koniec warty
Stephen King0
Okładka ksiązki - Koniec warty

Brady Hartsfield, zabójca odpowiedzialny za masakrę w „Panu Mercedesie”, znajduje się w stanie wegetatywnym w Klinice Traumatycznych...

Pan Mercedes
Stephen King0
Okładka ksiązki - Pan Mercedes

Mroźnym świtem, w przygnębiającym mieście na Środkowym Zachodzie setki zdesperowanych bezrobotnych ludzi stoi w kolejce w oczekiwaniu na targi pracy. Bez...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Jak ograłem PRL. Na rowerze
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na rowerze
Dziewczynka ze srebrnym zębem
Andrzej Marek Grabowski
Dziewczynka ze srebrnym zębem
Mój brat Feliks
Regina Golińska-Barancewicz
Mój brat Feliks
Pies
Anna Wasiak
Pies
OdNowa
Anna Kasiuk ;
OdNowa
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Opowieści o porach roku
Karine Tercier
Opowieści o porach roku
Dori
Andrzej Kwiecień ;
Dori
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy