Mateusz Zeniuk poszedł na całość. Gilgotki to fantastyczna, pisana wierszem opowieść o zamknięciu waćpanny Anny w wieży i o jej bohaterskim ojcu, hrabim Montekim, który postawił sobie cel – uwolnić córkę i wydać ją za mąż. By tego dokonać, musiał pokonać opór okrutnego króla i przejść zwycięsko pasmo niebezpiecznych przygód. A wszystko to napisane współczesnym językiem facebooków i esemesów, okraszone staropolszczyzną i slangiem telewizyjnym.
Trzeba przyznać, że mimo już chyba przebrzmiałej dziś formy wierszowanego poematu, tekst czyta się świetnie. Czytelnik gilgotany jest przez autora oryginalnym konceptem, ciekawą typografią, onomatopeją, wszelkimi środkami stylistycznymi, jakie kiedykolwiek wymyślono w poezji. Wiele tu zaczerpnięto z języka mediów, powiedzonek celebrytów, popularnych reklam i zwrotów, które przeszły do codziennej polszczyzny w ostatnich latach. Jeśli dodamy do tego, że całość jest rymowana i świetnie skomponowana, okaże się, że mamy przed sobą dzieło najwyższych lotów. Ale nie o to autorowi chodzi. Raczej interesuje go zabawa, język, który w jego wydaniu giętki jest i sprężysty niczym ciasto. Zeniuk robi z nim to, co chce, a efekt jest niesamowity.
Zbiór zawiera także dramat zatytułowany 4 oraz Miniatury – krótkie szkice dotyczące jakiegoś pojęcia, uczucia, zwrotu językowego. Są ich analizą i niejako wywróceniem na drugą stronę. Dramat ma pokazywać, w jakie schematy dajemy się wtłoczyć na co dzień. Nie jest jednak tak zajmujący jak Gilgotki, których lektura to prawdziwa przyjemność.
Podziw budzi przede wszystkim nadzwyczajna sprawność językowa Autora, który nie cofa się przed niczym. Porównania, skojarzenia, wymieszane słowniki odzwierciedlać mogą naszą współczesną, niejednokrotnie bełkotliwą kulturę masową, mieszającą ze sobą odległe wątki, postaci i sposoby wypowiedzi. Mateusz Zeniuk wykorzystuje tę tendencję w bardzo kreatywny sposób. Okrywanie pochodzenia poszczególnych zwrotów jest zabawą samą w sobie, jak choćby tu:
Bring me tkaniny,
cotton, wool
an some bawełna.
I need szlachetne
tkaniny, muśliny,
et
ce
tera.
Pamiętaj, beautiful
tkaniny, silk, cotton,
wool i bawełna.
Natural, natural,
feminin, ekolodżi!
Łatwo rozpoznać, która z polskich projektantek mody posługuje się tak wykwintną angielszczyzną.
Mateusz Zeniuk posiada bardzo wyczulony słuch językowy i potrafi z niego korzystać. Ze swobodą i lekkością przechodzi od jednego języka do drugiego, świetnie posługuje się nowomową, przekręca, przeinacza, parafrazuje, wydobywa ukryte sensy, wykorzystuje podwójne znaczenie słów i zwrotów, rozbija w proch związki frazeologiczne. A czytelnik ma przy tym niezłą zabawę, bowiem nie jest to męcząca poezja lingwistyczna, w której nie wiadomo tak naprawdę, o co chodzi.