- Czasami nie można poznać, czy ktoś jest dobry, czy zły, dopóki historia się nie skończy - dodaję.
Ale on nie chce się z tym pogodzić. Marszczy brwi.
- Nie powinno być tak trudno poznać, Fräulein Stello – mówi.
To fragment jednej z wielu podobnych rozmów, jakie Stella Whittaker toczy ze swoim podopiecznym, czteroletnim Lucasem. Ale o tym, czym naprawdę jest strach i zło, obydwoje mają się dopiero przekonać – bo w Wiedniu z przełomu lat 1937 i 1938 zegar historii tyka coraz głośniej. I wkrótce fala nienawiści skala niewinność zarówno dziecka, jak i jego siedemnastoletniej opiekunki.
Nim jednak to nastąpi, czytelnicy najnowszej powieści Margaret Leroy (autorki m.in. wydanej w Polsce Kolaborantki), lepiej poznają tytułową Fräulein. Kim jest ta młoda Angielka? Dlaczego samotnie przybyła do austriackiej stolicy? Co ją tu spotka?
Pod pewnymi względami Stella to postać niepospolita. Utalentowaną pianistkę, przebywającą dla odbycia studiów muzycznych tak daleką drogę (z angielskiej wioski do Wiednia) trudno bowiem uznać za modelową reprezentantkę nastoletnich dziewcząt okresu międzywojennego. Równocześnie jednak jej gotowość na miłość, łatwość, z jaką się zakochuje, zaborczość i zazdrość o ukochanego (och, jakże brzemienne w skutkach!) wydają się typowe dla kobiet debiutujących w świecie namiętności. Dość powiedzieć, że Stella bardzo szybko ulega urokowi nie tylko eleganckiej, zabytkowej stolicy Austrii, ale również jednego z jej mieszkańców. Skąd mogła wiedzieć, że to najgorszy możliwy czas na pokochanie żydowskiego lekarza? Zresztą, cóż z tego, gdyby wiedziała? Gdyby na przykład wysłuchała spotkanej na dworcu Cyganki? Albo gdyby uznała za zły znak śmierć samobójcy pod kołami wiozącego ją do Wiednia pociągu? I tak przecież nie przeszłaby obojętnie obok Harriego Reznika.
Umiejscowienie losów głównej bohaterki w tak dramatycznym punkcie historii to z pewnością atut Fräulein Angielki. Oczywiście nie przysłania on jej słabszych stron, za jakie można uznać ograniczoną liczbę bohaterów, a jeszcze bardziej – wątków, pewną przewidywalność czy naiwność „symbolicznych” rozmów Stelli z Lucasem (takich jak ta przytoczona na początku). Z pewnością warto jednak docenić perspektywę, z jakiej – dzięki pierwszoosobowej narracji młodej Angielki – ukazywane są kolejne wydarzenia. Perspektywę, trzeba przyznać, dość naiwną, zwłaszcza na początku.
Jako osoba z zewnątrz, wychowana w zupełnie innym społeczeństwie, Stella zupełnie nie rozumie nazizmu, przez długi czas go nie dostrzegając lub przecząc jego istnieniu. Dopiero z czasem, stopniowo odkrywa jego kolejne oblicza. Tylko że wówczas jest już za późno – i to nawet nie na dokonanie zmian, ile na ucieczkę. Przynajmniej dla niektórych.
Poniekąd można Stellę usprawiedliwić. Bo kiedy przybyła do Wiednia we wrześniu 1937 roku, nazizm był zakazany. Chował się w mroku i tylko czasem, gdy przemykał pomiędzy kolejnymi kryjówkami, można było ujrzeć jego cień. Niepostrzeżenie wkradał się do rozmów, szeptał: Żydzi to zło… potrzebujemy nowego porządku… widzieliście, jak Hitler skutecznie zwalczył bezrobocie? Niestety, ten szept, choć łatwy do zignorowania, okazał się skuteczny. Kiedy Hitler w końcu podjął wobec Austrii radykalne kroki, nagle okazało się, jak wielu rodaków go popiera. Jak wielu czekało na dzień, gdy będą mogli poniżyć, przegnać, zabić swoich żydowskich sąsiadów.
Stella Whittaker przebywała w Wiedniu zaledwie pół roku. Ale prawdopodobnie było to najbardziej znaczące sześć miesięcy nie tylko w jej życiu.
Zakazana miłość. Prywatna wojna. Na niebie nagle rozsypują się ptaki; wzdrygam się, serce podchodzi mi do gardła. Na drobiazgi reaguję jak na coś brutalnego...