Wyjątkowa droga
Są takie miejsca, budowle, konstrukcje, zabytki, które stały się symbolem wykraczającym poza ich pierwotną, ściśle określoną rolę. Czymś więcej niż tylko obiektem zaprojektowanym w konkretnym celu. Trochę zmitologizowane, przerysowane, funkcjonują w wyobraźni zbiorowej czasami przez pewien czas, czasami – mimo upływu wielu lat. Społeczeństwa potrzebują takich punktów odniesienia. Jedwabny Szlak, Chiński Mur, Orient Express, Himalaje od lat pobudzają wyobraźnię. Taką symboliczną rolę pełni też słynna Route 66, zwana przez Amerykanów Drogą Matką. Wielu z nich, podobnie jak całe grono mniej lub bardziej zapalonych podróżników, marzy o tym, by przemierzyć ten szlak, łączący wschód Stanów Zjednoczonych z zachodem. By wyruszyć nim nie tyle mknąc po funkcjonujących obok nowoczesnych autostradach, lecz przez amerykańską prowincję, niespiesznie, podziwiając zmieniający się krajobraz, spotykając zwykłych ludzi. Nie jest to może wyprawa tak egzotyczna, jak do buddyjskich świątyń w Azji czy w rejony podbiegunowe, ale równie fascynująca. Droga 66 zapisała się na stałe w amerykańskiej kulturze, stała się symbolem nie tylko szlaku wędrownego, ale i drogi ku lepszej przyszłości. Drogi w poszukiwaniu szczęścia i spełnienia marzeń.
Polski przedsiębiorca-podróżnik, Artur Owczarski, również od bardzo dawna marzył o przemierzeniu Route 66. W końcu zrealizował ten plan, czego owocem jest książka Droga 66. Droga Matka. O historii, legendzie, podróży. Po wyprawach do wielkich amerykańskich miast, tym razem wraz z kolegą wybrał się w wielodniową trasę w poprzek Stanów, przez prowincję. Starym, mało nowoczesnym, ale nie odcinającym podróżnika od świata samochodem. Z licznymi przystankami i wycieczkami do atrakcji zlokalizowanych w pobliżu słynnej drogi.
Jego książka to opowieść osobista o wyprawie przez kolejne amerykańskie stany. O świecie mniej znanym niż ogromne metropolie, zamieszkane głównie przez bogatszą część społeczeństwa. To również podróż przez historię, przez sentymentalny mit i konfrontowanie ich z teraźniejszością. 3939 kilometrów z Chicago w Illinois do Santa Monica w Nowym Meksyku wydłużonych zostało do 5463 kilometrów – należało wszak zobaczyć atrakcyjne miejsca położone w pobliżu sławnego szlaku. Takie jak chociażby Wielki Kanion Kolorado, Park Narodowy Petrified Forest, Monument Valley czy Kanion Antylopy. Wyjść raz na jakiś czas z samochodu i poczuć nie tylko wiatr we włosach „rozpędzonego” do 80 km auta, ale i atmosferę przeróżnych miejsc. Czasami mile zaskakujących, czasami – jak to w podróży bywa – rozczarowujących.
Opowieść Owczarskiego jest w jakiś sposób stonowana, choć nie pozbawiona emocji. Nastawiona nie tyle na szczegółowy opis każdego dnia, co na przyjrzenie się najciekawszym miejscom, zdarzeniom, historyjkom związanym z wyprawą. To sprawia, że nie można się nudzić, zagłębiając się w treść Drogi 66. Lekki styl, ciekawostki, własne zdjęcia i obserwacje; koncentracja na tym, co ciekawe dla innych, a nie tylko dla tego, kto był, poczuł i widział – czytelnik nie jest zamęczany nadmiarem informacji. Książka jest zachętą do wybrania się w podróż. Ukazuje trudności, jakie możemy napotkać, ale i piękno takiego mniej zorganizowanego – i w miarę taniego – poznawania świata.
Route 66 najlepsze lata ma już być może za sobą. Nie jest już typową trasą komunikacyjną, łączącą odległe tereny Stanów Zjednoczonych. Po okresie pewnej zapaści wraca jednak do łask. Rośnie turystyczne zainteresowanie tym szlakiem, a niektóre odcinki są całkiem nieźle odnowione. Jest na nim co oglądać. Jest przy przemierzaniu go duch przygody i poczucia wolności. Jest fascynująca przyroda, zmieniające się krajobrazy i możliwość zetknięcia się z różnorodnymi ludźmi. Jest możliwość porzucenia na jakiś czas codzienności i zanurzenia się w mieszankę historii i teraźniejszości, popkultury i chwilami zabawnej, ale zarazem w pewien sposób pociągającej tradycji. Amerykanie nie mają tysięcy lat historii. Potrafią za to wykorzystywać każde jej okruchy. W szczególny sposób można to zobaczyć, wyruszając na Route 66. Potrzeba tylko pieniędzy, czasu i ochoty.
Dlaczego Teksas jest taki niezwykły i dlaczego tak bardzo przypomina…Polskę. „Come and take it” – skąd w Teksańczykach taki zadziorny...
Gumbo to oficjalne danie Luizjany. To zupa pełna najrozmaitszych składników pochodzących z kilku kontynentów, będąca manifestacją różnorodności, erupcją...