Czy właśnie opisuję przepiękną książkę, o której powinni być głośno? Jak najbardziej!
Zaczęło się od książki, która czytał szop pracz. Książkowe przygodę zachęciły go do tego, by samemu zasmakować wyjątkowych przeżyć, więc postanowił się wybrać w podróż dookoła świata. Jeden podróżnik szybko przeobraził się w grupę, gdy jego przyjaciele postanowili dołączyć, a każdy z nich chciał wnieść coś w tę wyprawę. I tak uzbrojeni w łódkę, jaka na omlety, kogoś do ochrony i obserwacji wyruszają w niezapomnianą podróż.
Podziwiając widoki, dając się ponieść nastrojowi i ekscytującym doznaniom przyjaciele odpoczywają na brzegu, gdzie rozkoszują chwilą. Ich wspólny czas wypełnia dobra kuchnia, zabawa, współpraca oraz zrozumienie i wsparcie, szczególnie w chwilach zwątpienia, smutku i niepowodzeń. Wtedy do grupy podróżników dociera, że ta podróż nie przebiega zgodnie z planem, ale czy to tak naprawdę stanowi dla nich jakiś problem? Co tak naprawdę było najważniejsze w tej podróży?
Jakże cudowna jest ta książka. Kończące strony wywołują uczucie spełnienia, radości i wdzięczności, której tak często brakuje w naszym życiu. Subtelnie pokazuje wartość przyjaźni i doceniania prostych chwil, a przy tym jest tak przyjemnie zilustrowana, że chce się towarzyszyć jej bohaterom w tej pięknej przygodzie.
Zdecydowanie i gorąco polecam!
Szop pracz chce upiec szarlotkę, ale ponieważ nie ma w domu jajek, udaje się do Lisa, który potrzebuje drabiny. Idą więc do borsuka. On ma wszystko, ale...