Zastanówmy się przez moment, czym jest twórczość. Jest to bowiem pojęcie niejednoznaczne. Jeśli na przykład mówimy, że w pewnej ilości tomów mieści się cała twórczość Słowackiego, mamy na myśli jego dzieła. Jeśli natomiast powiemy, że w twórczości autora da się wyróżnić pewne fazy, rozumiemy twórczość jako proces tworzenia. Istnieje jeszcze jedna definicja tego pojęcia, a mianowicie „możliwość twórczego działania”. Warto zwrócić uwagę, że podobnie jest definiowana sztuka. Nie są to jednak pojęcia tożsame. Twórczość może być bowiem nie tylko artystyczna, ale także naukowa i techniczna. Dla potrzeb książki przyjęta została twórczość jako proces tworzenia. Wyjaśniliśmy więc jedną z części tytułu. Teraz trzeba zdefiniować drugi człon, a mianowicie dialektykę. Jest to pojęcie jeszcze bardziej niejednoznaczne, różnie rozumiane przez badaczy na przestrzeni dziejów. W naszym wypadku akurat chodzi o badanie związków i napięć pomiędzy przeciwstawnymi elementami utworu (np. nowatorstwo i tradycja). Tyle tytułem wstępu. Jakimi zagadnieniami zajmuje się autor w dalszej części książki? Rozważa problem tworzenia jako kreowania nowego, nieistniejącego wcześniej bytu. Zastanawia się nad sensem pojęć istnienia, nicości, początku oraz czasu. Przypomina bardzo ważne pojęcie intencjonalności zaznaczając, że w tej sferze twórca ma całkowitą swobodę:
„Akty wyobraźni konstytuować mogą barwy i dźwięki, jakich nigdy nie było i – być może - nigdy nie będzie w realnym świecie. Możemy wymyślać słowa i budować języki, których nikt dotąd nie używał, kształtować dowolnie ich stronę brzmieniową i nadawać im dowolny sens. Nie jesteśmy niczym ograniczeni w kreowaniu najdziwniejszych przedmiotów, stanów rzeczy i sytuacji...”
Zatrzymuje się przez chwilę przy zagadnieniu twórczych aspektów języka, szczególnie mocy metafory. Porównuje dzieła sztuki i techniki oraz zastanawia się nad związkami między nimi. Skupia się na roli tradycji. Rozpatruje różne aspekty dialogu między twórcą a dziełem, twórcą a odbiorcą oraz pomiędzy twórcami. Zgodnie z tytułem wiele miejsca poświęca też opozycjom tkwiącym w dziełach. Niewątpliwie godna podziwu jest ogromna erudycja autora. Co krok odwołuje się do dawnych i współczesnych dzieł literatury zarówno polskiej, jak i światowej, malarstwa i muzyki. Widać przy tym jego sporą wrażliwość i głębokość postrzegania. Styl natomiast jest nierówny. Czasem autor pisze zrozumiale i naprawdę pięknie. Mamy wrażenie, że w naszych umysłach i sercach zapalają się światełka, które powodują, że patrzymy na znane nam rzeczy od zupełnie innej strony. Zdarzają się jednak także fragmenty przeładowane fachowymi terminami, które dla osób nie będących pasjonatami teorii literatury mogą być niezrozumiałe i nużące. Na szczęście są one w mniejszości. Powiem szczerze, że zawsze byłam zawsze przeciwna tego typu książkom i nie widziałam sensu ich powstawania. Teoria zabija bowiem spontaniczną radość kontaktu z dziełem.
Zamiast wzruszać się pięknem wiersza i po prostu trwać w zachwycie zastanawiamy się, jak on jest skonstruowany, jakie środki stylistyczne zostały zastosowane, jaki ma rytm itd. Poza tym sucha teoria, choć niewątpliwie pożyteczna, często jest najzwyczajniej w świecie nudna. Na szczęście autorowi udało się zachować równowagę pomiędzy tonem naukowym a osobistym. Dzięki temu jest to pierwsza książka z zakresu teorii literatury, którą przeczytałam do końca bez ziewania i która potrafiła mnie momentami poruszyć.
Kalina Beluch
Władysław Stróżewski, jeden z najwybitniejszych polskich filozofów, w swoim najnowszym zbiorze tekstów przypomina o rzeczach najważniejszych: mówi o tym...