O co chodzi z zakochaniem?
Jest tematem wierszy, piosenek, filmów. Ludzie marzą o tym uczuciu, a gdy je przeżyją, często całymi latami wspominają je z sentymentem. Jak to było uroczo, niewinnie, jak jeszcze niewiele wiedziało się o miłości i jej trudach, jak patrzyło na świat przez różowe okulary! A przecież nie zawsze tak bywa: niekiedy czas zakochania to okres ciągłego rozczarowania i poczucia niespełnienia. Zdarza się też, że siła tych dziwnych, nieznanych dotąd doznań przerasta człowieka, burząc powstałe wcześniej fundamenty relacji międzyludzkich i kierując na bezdroża, z których trudno później powrócić.
Tak właśnie było w przypadku człowieka, który pokochał Yngvego. Jarle Klepp, siedemnastoletni Norweg, przeżywający swój młodzieńczy bunt na przełomie lat 80. i 90. poprzedniego stulecia, pewnego poranka wpadł w sidła uczucia, które wkrótce zawładnęło całym jego światem. Choć wcześniej Jarle budował swoją tożsamość przede wszystkim przez zaprzeczanie temu, co modne, popularne i powszechnie akceptowalne, teraz poddał się fenomenowi zakochania, uznając za swoje normy i zachowania dotychczas odrzucane. Rozpoczęła się walka pomiędzy starym Jarlem i tym, co było mu bliskie (czyli przyjacielem, dziewczyną, wyglądem zewnętrznym, słuchaną muzyką, komunistycznymi i anarchistycznymi poglądami) a nowym, zakochanym w Yngvem nastolatkiem. Moc uczucia sprawia, że kreowany dotąd własny wizerunek zostaje całkowicie zanegowany, a relacje z najbliższymi – zniszczone. Dzieje się tak, ponieważ zakochanie Jarla nie przypomina tego, z jakim mamy do czynienia, oglądając sentymentalne i rozczulające komedie romantyczne. Stanowi ono raczej uczucie totalne, bezwzględne, oślepiające i wymagające. Kłamstwo, oszustwo, zadawanie bólu najbliższym, choć dokonywane nie bez wyrzutów sumienia, zostają zaakceptowane, jeśli tylko pozwalają na realizację własnych, egoistycznych pragnień, z których najważniejsze (jakże zrozumiałe dla wszystkich zakochanych!) to zobaczyć Yngvego, znaleźć się blisko niego.
Opowiadając o błądzącym w stronę dorosłości, wciąż jeszcze dziecinnym, nieznającym siebie i nierozumiejącym innych chłopcu, Tore Renberg tworzy interesującą, w pewnym sensie - nowatorską, choć niezbyt przyjemną historię. Co ciekawe, opisując uczucie Jarla do tajemniczego kolegi, Renberg nie nadaje swej powieści charakteru pro- czy antyhomoseksualnego. Właściwie można odnieść wrażenie, że obiekt zakochania nie ma tu większego znaczenia: pomimo rozbudowanego tła kulturowego i społecznego, głównym bohaterem jest człowiek, który pokochał.
Czytając tę dobrą (na uwagę zasługuje zwłaszcza kilka początkowych stron, przenoszących czytelnika do zapomnianego już świata sprzed dwóch dekad), dynamiczną prozę, trudno się dziwić, że mimo wszystko (czyli bez względu na pojawiające się tu niekiedy żałosne sceny pijaństwa, ćpania, przygodnego seksu) Renberg uznawany jest za jednego z najlepszych norweskich pisarzy młodego pokolenia. Chociażby z tej przyczyny warto przeczytać jego opowieść o zakochaniu, a później przekonać się, czy swój literacki warsztat, zmysł obserwacji i społeczne zaangażowanie wykorzystał przy opowiadaniu kolejnych historii Jarlego Kleppa.
Jest 6 września 1997 roku. Jarle Klepp studiuje literaturoznawstwo na Uniwersytecie w Bergen. Dnie spędza na pisaniu pracy magisterskiej, a wieczory ?...