Najnowsza powieść Marka Stelara jest z jednej strony historią w rodzaju: znacie, to posłuchajcie, a z drugiej - konsekwentną realizacją popularnego (szczególnie po sprawdzonej koncepcji kryminału skandynawskiego) modelu everymana, który staje wobec problemu porządkowania świata. Robert Krugły jest byłym policjantem, zna wszystkich „z branży”, dzięki czemu może uzyskać informacje zarówno od śledczych, jak i z prokuratury. Potrafi prowadzić przesłuchania, rozumie psychikę przestępców i ma wielu znajomych wśród lokalnych, często podejrzanych, biznesmenów.
Krugły jest zwyczajnym mężczyzną. Nie przypomina błyskotliwego Herculesa Poirota, daleko mu do Sherlocka Holmesa, nie ma nawet nietypowej choroby i urody Franza Maurera. Jest mężczyzną w niebezpiecznym wieku, z nadwagą i dużą rezerwą wobec normalnego, pełnego rutyny życia. Tak zwyczajnym, że aż nieinteresującym. Kiedy w jego życiu osobistym zachodzą zmiany, a poszukiwanie zaginionych pudli i niewiernych mężów przestaje wystarczać na pokrycie coraz większych rachunków, postanawia przyjąć nietypowe zlecenie.
Daleko mu do supermana, do detektywa kontrolującego każdy element śledztwa. Krugły zbiera fragmenty układanki i powoli stara się je wykorzystać. Szuka, pyta i często ponosi porażkę. To everyman, a raczej pozorny everyman (jak Mikael Blomkvist Stiega Larssona czy Kurt Wallander Henninga Mankella), ktoś, kto zawodowo szuka prawdy. Blomkvist jest dziennikarzem, Wallander - policjantem śledczym. Obaj z racji uprawianych zawodów muszą zmierzyć się z przestępstwami - często takimi, których opinia publiczna nie potrafi mentalnie zaakceptować. Krugły bada sprawy, które policja odkłada do archiwum. Nie mają wydźwięku politycznego, nie dotyczą politycznych rozgrywek ludzi z pierwszych stron gazet.
Krugły nie walczy z systemem. Przeciwnie - doskonale się w ten system wpasowuje. Korzysta z nadarzających się okazji, by zdobyć potrzebne informacje. Jest detektywem defensywnym, nie stosuje przemocy - tak długo, jak tylko jest to możliwe. To „szeryf", który trochę wbrew sobie, a trochę z powodu zbiegu okoliczności, staje do walki ze złem. Przy czym zło, z którym się spotyka, jest tym straszniejsze, że banalne.
Bohater Cienia nie walczy w świetle fleszy. Prowadzi nudne, żmudne dochodzenie. Szuka śladów, pokazuje czytelnikowi mało spektakularną stronę pracy detektywa. Ten typ bohatera obliczony jest na zdobycie życzliwości czytelnika, ponieważ nie działa we własnym interesie, ale dla obrony społeczeństwa, które samo nie potrafi wprowadzić stosownych paragrafów, by chronić obywateli przed zwykłymi przestępcami.
Ta zwyczajność, przypadek, żmudna praca i brak blichtru to największe atuty prozy Marka Stelara. Odrzuca on całą otoczkę, która nie jest związana ze śledztwem. Nie ma tu nic z Hollywood, z sensacji, rozpusty, taniego blasku. Stelar uczynił ze zwyczajności atut, którego nie sposób nie dostrzec. Krugły mógłby być sąsiadem każdego z nas. Nie ma nic ze Spidermana, jest miły, uprzejmy i lubi sobie w nocy podjeść, a jednak fascynuje swoim uporem, szukaniem tam, gdzie pozornie niczego już nie ma i gromadzeniem danych, które dla pozostałych są bez wartości.
Dzięki tej analizie rozsypanych niczym paciorki danych trafia na ślad, który prowadzi go do celu. Czeka na błąd ze strony przestępcy, jego potknięcie - często niepotrzebne, wywołane napięciem, pomyłką, zbiegiem okoliczności. Wtedy uderza. Bez satysfakcji, bez moralizowania. Wykonuje swoje zadanie i odbiera zapłatę. Jak wielu.
Trudno prognozować, czy ta forma kryminału, odległa od klasyki i od modelu skandynawskiego, jest jego przyszłością. Jest chyba raczej kolejną formą, jaką kryminał może przyjąć. Znajdzie z pewnością swoich zwolenników, lecz innych zawiedzie brakiem sensacji. Atutem prozy Stelara jest rzetelność, która przebija nie tylko z polszczyzny narratora, ale i ze sposobu konstruowania fabuły czy utrzymywania napięcia. Autor stawia na zagadkę, nie wyciąga królika z kapelusza, pozwala czytelnikowi śledzić każdy etap śledztwa, prowadzi do finału poprzez specyficzny dialog. To zaproszenie do zabawy - szczególnie dla tych, którzy lubią dedukcję i snucie możliwych rozwiązań tajemnicy zbrodni. To przyjemność, która pozwala nam z wygodnego fotela przyglądać się przestępstwu i badać jego przyczynę.
Czekam na kolejną powieść Marka Stelara. Na pełne fałszywych tropów poszukiwania, które są doskonałą gimnastyką dla umysłu. Podążanie nimi to prawdziwa przyjemność, bo tekst czyta się szybko, a gładki styl powieści nie odciąga uwagi od akcji. Cień to ciekawa propozycja na długie wieczory. Polecam.
Niektórzy nie cofną się przed niczym, żeby chronić siebie i swoich bliskich. Szczecin, czerwiec 2016 roku. W gabinecie psychoterapeutki Mileny Korcz zjawia...
Podinspektor Dariusz Suder, kilka tygodni po spotkaniu koordynacyjnym polskich i niemieckich służb policyjnych w Szczecinie, wyjeżdża na służbowe spotkanie...