Czy można przenieść się w przeszłość? Zanurzyć się w atmosferę dawno minionych lat? Zobaczyć, jak ludzie kiedyś żyli, co myśleli, jak odczuwali? Jaką mieli wrażliwość? Czego się bali i co lubili? Wydaje się, że nie jest to w pełni możliwe – wszak nie da się wejść po raz drugi do wody, która odpłynęła. Czy jednak nie warto postarać się choć na chwilę spróbować cofnąć czas, który minął?
Kraków przełomu wieków XIX i XX. Kraków, będący częścią rozległej monarchii austro-węgierskiej. To właśnie ten Kraków można ocenić jako prawdziwego bohatera powieści Biały towar. Miasto, ulice, kamienice. Miasto, które ożywiają mieszkający w nim i pracujący tam ludzie. Ci ludzie również są bohaterami powieści: postaci historyczne i fikcyjne, postaci znane i nieznane. Ludzie, których los rzucił do tego miasta w opisywanym przez autora okresie.
Wszystko zaczyna się w 1884 roku, kiedy trójka nastolatków trafia na krakowski Kazimierz. Dla nich jest to dzielnica będąca rodzajem owocu zakazanego. Stykają się tam z tajemniczym i niebezpiecznym mężczyzną. Kiedy kilkanaście lat później jeden z nich niespodziewanie znika, przyjaciele poszukują go, podążając tropem, który prowadzi ich prosto do przeszłości. Prywatne śledztwo kieruje ich w mroczne rejony rodzinnego miasta i zmusza do kontaktów z groźnymi ludźmi. Czyżby epizod z przeszłości był aż tak istotny, że wpłynie na ich życie?
Wątek kryminalny jest czynnikiem spajającym całą opowieść, ale chwilami ginącym w rozbudowanych wątkach pobocznych. Tak, jakby główny nurt znajdował co chwilę jakąś wartą uwagi odnogę i tam się czym prędzej kierował. Nie jest to wartka, zaskakująca dynamiką opowieść. Raczej pod wieloma względami szeroka panorama przeszłości, a przynajmniej pewnego wyobrażenia o niej. Żywa, barwna i intrygująca. Nie obejmującą szczegółowych życiorysów wielu osób, ale przybliżająca miasto w zaskakujących, pieczołowicie wydobywanych z cieni przeszłości detalach. Na stronach książki ożywają rozmaite postacie, zarówno znane z historii, jak i fikcyjne. Zetknąć możemy się ze Stanisławem Wyspiańskim i innymi postaciami ze środowiska Młodej Polski. Spotykamy brata Alberta i Ignacego Daszyńskiego. Poznajemy autentycznych policjantów i literatów. Oglądamy ich w wybranych sceneriach i scenach, tak jak rozwijające się i zmieniające miasto – środowisko ich życia i działalności. Miasto, w którym istnieją niemal obok siebie enklawy bogactwa i dobrobytu czy nędzy i występku w rodzaju Rzeczypospolitej Dziadowskiej. Wędrówki ulicami miasta są okazją do przybliżania jego architektury i niuansów życia codziennego. Do poznawania biednych i bogatych, przykładnych obywateli i tych, będących na bakier z prawem. Do zaglądania do sklepów, restauracji (i menu), posterunków, teatrów, kościołów.
Śledzimy wątek kryminalny domyślając się pewnych spraw, a zarazem wędrujemy ulicami dawnego Krakowa, którego topografia odtwarzana jest z detalami. O wiele prościej jest odtwarzać to, co materialne. O wiele trudniej odtworzyć atmosferę czasów, nastroje, myśli, emocje. Autorowi Białego towaru, Mariuszowi Wollnemu, udaje się to. Tworzy pewną wizję, która ma w sobie klimat i nieomal hipnotyczną siłę. Czytelnik musi jednak pamiętać, że to nie zapis w pełni realnych wydarzeń.
Biały towar jest powieścią jak na współczesne czasy mocno rozbudowaną. Idącą pod prąd skrótowości obserwacji, pośpiechu w kreowaniu literackiej fikcji i potrzeby kreowania przyspieszającej z kartki na kartkę akcji. To prawie osiemset stron lektury, która płynie zmiennym nurtem – to wolniej, to szybciej, czasami trochę nużąc, to znowu podsycając zainteresowanie wydarzeniami. To częściowo stylizowana na dawny język, bardzo przyjemna w odbiorze polszczyna, sięgająca po język różnych grup społecznych i przynależnych im sposobów wysławiania się. Jest w Białym towarze chęć połączenia różnych gatunków prozy: kryminału, powieści historycznej, przygodowej, obyczajowej. Ten melanż wychodzi książce na dobre, ale wymaga od czytelnika przyzwolenia na taką, a nie inną formę. Wymaga też sporej dozy cierpliwości i chęci zanurzenia się w atmosferze dawnego Krakowa. Wydaje się jednak, że nie powinno się powieści reklamować jako kryminału retro, bo może to być dla wielu rozczarowujące. Wszak wątek kryminalny, choć jest spoiwem, nie stanowi jednak sedna książki. Daje raczej okazję do poznawania nowych miejsc i ludzi. Biały towar jako kryminał retro nie do końca się sprawdza. Udaje się to książce jako wizji minionych lat Krakowa i ludzi w nim żyjących. Tu skryty jest jej urok. Jest pewna nierównowaga w kreacji poszczególnych postaci, ale przy tej ich liczbie to niemal nieuniknione. Erudycja autora porusza, tak jak i praca, którą włożył w swoją powieść. I choć detale mogą być nieprawdziwe historycznie (ot, licentia poetica), to oddanie tła historycznego trzeba oceniać jak najbardziej pozytywnie. To może być świetna lektura dla tych, którzy dobrze Kraków znają i żywo interesują się jego dziejami.
Czwarty tom przygód krakowskiego detektywa. Nobilitacja, ślub z Janką, stracenie Samuela Zborowskiego - Kacper Ryx może wreszcie odetchnąć i cieszyć...
Szesnastowieczny Kraków widziany oczami Kacpra Ryksa, powieściowego bohatera znanego czytelnikom powieści Mariusza Wollnego. Historia poszczególnych...