Bunkier ukrywający najdroższe wina świata. Trzy włamywaczki, które przechytrzyły system. A do tego zespół policjantów, zdesperowany sommelier oraz nadchodzący tajfun, który zmiecie wszystko, co napotka na swojej drodze. Tak w skrócie prezentuje się powieść Celine Minard Bachantki, będąca jednocześnie popisem stylistycznych umiejętności autorki.
W nowej propozycji Wydawnictwa Świat Książki przenosimy się do Hongkongu, gdzie znajduje się jeden z najlepiej zabezpieczonych bunkrów na świecie. Znajdują się w nim tysiące butelek z drogimi winami, a sam schron przedstawiany jest jako nie do pokonania. Do czasu.
Ethan Coetzer, właściciel bunkra, nie może uwierzyć w to, że komuś udało się niepostrzeżenie dostać do środka, a następnie być na tyle bezczelnym, by zamknąć się od wewnątrz, otworzyć butelki drogich trunków i wykpić wszystkich za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Niebawem okazuje się, że w środku znajdują się trzy kobiety. I choć ich intencje nie są jasne, pewne jest, że doskonale bawią się, korzystając ze znajdujących się w bunkrze butelek.
Książka Céline Minard to powieść, która zaskakuje nie tylko samą fabułą, ale przede wszystkim stylem oraz licznymi aluzjami do literatury i życia społeczno-kulturalnego. Bachantki to powieść, która przypomina labirynt – istnieje w niej wiele ścieżek i dróg, jednak nie wszystkie (a może żadna z nich?) prowadzą do upragnionego wyjścia.
Bachantki mogą kojarzyć się z komedią sensacyjną, jednak czytelnik szybko orientuje się, powieść Minard niewiele ma wspólnego z tego rodzaju kinem, choć – oczywiście – wiele czerpie z popkulturowych wzorców. Autorka stylizuje swoją powieść, łącząc elementy burleski, czarnej komedii i groteski.
Bachantki to też nieustanna wielopłaszczyznowa gra z czytelnikiem, która rozpoczyna się już od samego tytułu. Autorka powiela tytuł do tragedii Eurypidesa, jednak nie poprzestaje na samym nawiązaniu, zamiast tego przekształca antyczną tragedię i dostosowuje ją do swojej powieści.
W dramacie Eurypidesa Dionizos zostaje przechwycony przez władcę Teb, Penteusza. W akcję dramatu zaangażowany zostaje chór czcicielek Dionizosa – bachantek, które w III epeisodionie dokonują dialogu z bachantem, a następnie są świadkiniami jego uwolnienia. Minard, przystosowując fabułę dramatu do swojej powieści, Dionizosa zastępuje winem, chór bachantek – trzema kobietami zamkniętymi wraz z winem w bunkrze, a Penteusza – właścicielem bunkra, Ethanem Coetzerem.
To jednak wciąż nie wszystko. Autorka bawi się również samymi znaczeniami słów „bachant” i „bachantki”, choć – poza tytułem – nie pada ono w żadnym miejscu w powieści. Warto zwrócić uwagę na to, że Dionizos nazywany jest bachantem, bachant z kolei to z kolei uczestnik bachanalii, a zatem – według Doroszewskiego – „birbant, bibosz”. „Bachantki” to zatem nikt inny, jak „imprezowiczki”.
Jednak autorka powraca nie tylko do antycznych korzeni, zamiast tego miesza literacką tradycję z kulturą masową i popularną. W tym miejscu warto wspomnieć chociażby o dość jasnej i czytelnej grze słów. Jedna z bohaterek powieści, policjantka zaangażowana w akcję schwytania terrorystek, nazwana zostaje Jackie Thran. Bezpośrednie skojarzenie ze znanym aktorem filmów sensacyjnych Jackiem Chanem nie jest przypadkowe. Z kolei właścicielem bunkra jest Ethan Coetzer, który – prawdopodobnie równie nieprzypadkowo – swoim nazwiskiem przypomina pisarza i noblistę uhonorowanego w dziedzinie literatury – Johna M. Coetzee’ego.
I wszystko to dzieje się za sprawą tytułowych bachantek, które w powieści okazują się nie tylko szalonymi menadami i imprezowiczkami. Stają się czymś gorszym niż zapowiadany przez stacje pogodowe tajfun. Są jak – pozwalając sobie na kolejne intertekstualne odniesienie wychodzące poza Bachantki – jak trzy atomówki: Bajka, Bójka i Brawurka. Równie zdeterminowane i równie nieprzewidywalne.
Bachantki to nie tylko literatura popularna w najlepszym wydaniu. Celine Minard otwiera możliwości interpretacyjne nie tylko na to, co bezpośrednio zamieszcza w swoim tekście, ale odsyła też czytelnika poza swoją powieść. Poszukiwanie zawartych w niej odniesień niesie równie wiele przyjemności i satysfakcji, co sama lektura Bachantek.