Swojskie fantasy
Nograd, gród w królestwie Krawosada. Mieścina spokojna, pokojowo nastawiona, nęcąca perspektywami i nowoczesnym zarządzaniem, kierowana przez kompetentnych, uczciwych i wsłuchanych w głos ludu przedstawicieli administracji państwowej i samorządowej. O mało co miód nie płynie po brukowanych (w planach) uliczkach i z ust młodych oraz niemłodych wykształconych (w planach) obywateli. Władzę sprawuje tu doświadczony kasztelan Gramisz, rzetelny i sprawiedliwy, uczciwie narzekający na zbyt mały budżet.
Gród zasiedlają ludzie ciekawi zarówno świata, jak i plotek. Postacie niezwyczajne, jak panowie senatorowie z ulicy sielskiej-anielskiej-Wiejskiej. Taki Alford - syn Gramisza, wojmił grodu. Wojownik wybitny, przede wszystkim w gębie, o szlachetnym, choć śladowym intelekcie, mocno starający się bez żadnych widocznych efektów. Lub taki Lemosz, kupiec, bogaty kupiec, bardzo bogaty kupiec, a przy tym zatroskany ojciec dorodnej panny Aliwii. A sama Aliwia nie dość, że dorodna, to jeszcze romantyczna i chętna do zamążpójścia - zwłaszcza za zadbanego, przystojnego Alforda.
Mieszkańcy Nogradu wiedli spokojny żywot. Czasem jednak spokój ów był tak dokuczliwy, że zamieniał sielankowe życie w monotonną wegetację.
A co powiedzieć o dwójce dziarskich staruszków, Melmirze i Lentaku? To dojrzali odpowiednio do wieku, odpowiednio zrzędliwi i kłótliwi przyjaciele, emerytowany rzezimieszek i były czarodziej. Stojący w rozkroku jedną nogą w dniu dzisiejszym, drugą - w pełnej emocji z dnia na dzień ciekawszej przeszłości. Nie może też zabraknąć w tej galerii postaci bogoboja Kumara, próbującego wszelkimi możliwymi, mało trywialnymi sposobami zachęcić wiernych do większej aktywności religijnej.
Kiedy pod dostatkiem chleba, a i wina nie brakuje, a zwłaszcza kiedy są przejściowe trudności w dostawach pożywienia i napitku, ludzie przyzwoici i nieprzyzwoici rozglądają się za igrzyskami. Jeśli władza im ich nie zapewni, urządzają je sami. Potrzebny jest tylko odpowiedni impuls. Takim bodźcem do działania staje się wyjazd Lemosza na urlop. To kamyk, który porusza lawinę. Zatroskany ojciec, pragnąc ochronić zbyt jego zdaniem romantyczną córkę przed prozą życia w postaci gorących zalotów Alforda, wysyła ją do klasztoru Kumara. Kumar wpada w międzyczasie na nowy pomysł pomnożenia wiernych słuchaczy, co wymaga ścisłej współpracy z byłym rozbójnikiem Rotupalem. Młody zakonnik Jodyg odkrywa drugą i trzecią twarz Kumara i podejmuje wysiłki mające na celu unicestwienie jego mało godziwego w oczach młodzieńca planu. Rotupal organizuje bandę, mającą wypełnić powierzoną mu jakoby szlachetną misję. Melmir i Lentak pragną poczuć ogień młodości, odświeżyć sobie pamięć, dokonując czynów niezgodnych z prawem i poprawiających zbyt słabe krążenie. Płonąca gorącymi uczuciami do Alforda Aliwia znajduje sposób na opuszczenie celi w klasztorze Kumara. Wszystko to razem splata się ze sobą, gmatwa i zapętla, gwarantując czytelnikom moc przeżyć.
Obserwujemy wydarzenia z wielu kamer: śledzimy losy Aliwii, Alforda, Kumara i Lemosza; poznajemy działania Melmira i Lentaka czy usiłowania Jodyga, pragnącego pokrzyżować plany Kumara i bandy Rotupala. Uczestniczymy w swoistej komedii omyłek. Komedii fantasy, satyrze na wieki średnie, czy raczej na popularne wyobrażenia o owych wiekach, ale również satyrze na świat współczesny, w którym nuda i gorączkowe poszukiwanie rozrywek stały się trwałym elementem codzienności.
Książka jest poprawnie napisana, pełna dość rubasznego humoru. Marcin Hybel niemiłosiernie gmatwa sprawy i może budzić podziw, że wszystko w końcu okazuje się tkwić na swoim miejscu. Celowo przerysowanym postaciom towarzyszą niezwykłe zbiegi okoliczności. Los nieustannie płata figle poszukiwaczom silniejszych emocji. Autor stawia na literaturę rozrywkową, niekoniecznie najwyższych lotów czy wygórowanych ambicji. Przypomina to trochę humor Benny`ego Hilla: gonitwy, upadki, przaśne żarciki są tu na porządku dziennym. Postaci używają dość dziwacznej mieszanki językowej: zwrotów współczesnych połączonych ze stylizowanymi na wieki minione. Może to, zwłaszcza na początku, sprawiać pewną trudność w lekturze.
Nie jest to fantasy, jakie dominuje aktualnie na rynku wydawniczym (smoki, wampiry, wróżki, równoległe miasta, magia). Jest to znacznie lżejsza, mniej odrealniona, swojska wersja fantastyki połączonej z przaśną satyrą.
Poznaj świat, w którym było tak błogo, że niektórych aż krew zalewała. Masz odwagę wziąć udział w Festiwalu na największego Wydmikufla? W...
Początek powieści przenosi nas do XI wieku, kiedy to na świecie żyły magiczne stworzenia, a magia była na porządku dziennym. Niestety rzucanie czarów...