Tajemniczy, podziemny świat
W czasie lektury tej książki pojawia się i stopniowo umacnia bardzo silne skojarzenie czytanej prozy z dokonaniami Juliusza Verne-a, z powieściami takimi jak Wyprawa do wnętrza ziemi czy Tajemnicza wyspa oraz z powieścią Artura Conan Doyle-a Zaginiony świat. Podobny jest klimat, epicki rozmach, pomieszanie elementów fantastycznych z realistycznymi. Podobna jest w końcu dominująca atmosfera wielkiej przygody, odkrywania czegoś nieznanego istniejącego tuż obok. Tu inny, nieznany świat kryje się gdzieś pod powierzchnią ziemi. Istnieje równolegle, zakryty, trudno dostępny, możliwy do odnalezienia tylko przypadkiem.
Profesor Mogens VanAndt pracuje na prowincjonalnym zapomnianym uniwersytecie w Thompson w USA. W małej, mającej niespełna trzy tysiące mieszkańców mieścinie. Kariera tego zbliżającego się obecnie do czterdziestki naukowca - archeologa załamała się nagle w dość bulwersujących okolicznościach. Z braku możliwości wyboru, napiętnowany w środowisku, wybrał głuszę w której się zaszył. Teraz żyje monotonnym, dobrze określonym, nudnawym życiem. Spotyka się tylko z interesującą się jego osobą, starszą od niego gospodynią panną Preussler, właścicielką pensjonatu w którym mieszka, i z różnymi przypadkowymi studentami, którzy próbują zdobywać wiedzę na tej co najmniej dziwnej uczelni. Świetlana przyszłość uciekła mu sprzed nosa, przeszłość tkwi ością w gardle. Monotonię życia przerywa profesorowi list od człowieka, który - przynajmniej w jego mniemaniu - zniszczył jego karierę, dr. Jonathana Gravesa. Zjawia się on zresztą osobiście w mieszkaniu Mogensa i w wyrafinowany sposób stara się go namówić do współpracy. Mimo obaw i ledwie skrywanego niepokoju, koniec końców profesor ulega namowom osobistego wroga i wyrusza w okolice San Francisco by wziąć udział w pracach badawczych dr. Gravesa. Okazuje się, że odkrył on niesamowite podziemne groty wskazujące na istniejące kiedyś na ziemi amerykańskiej kulty egipskich bóstw. Lecz to nie jest jedyna tajemnica, którą przed światem ukrywa Jonathan. Jego celem jest bowiem coś znacznie ciekawszego i groźniejszego zarazem, powiązanego z niesławną przeszłością profesora. Ma wszelkie powody podejrzewać, że pod ziemią tkwią ukryte nie tylko martwe posągi i malowidła, ale kryje się też coś innego, niewyobrażalnie groźnego, a do tego żywego.
Początek powieści jest dość groteskowy, wzbogacony o specyficzny czarny humor, którego potem w pozostałej części powieści trochę brakuje. Ten ton pojawia się jeszcze w końcówce książki, szkoda, że pozbawiony go jest rozbudowany środek. Akcja jest prowadzona powoli, bez jakiegokolwiek pośpiechu. Ponad sześćset dostępnych stron pozwala na taki zabieg. Fabuła jest rozbudowana, na rozwinięcie pewnych wątków trzeba spokojnie, cierpliwie czekać. Taki jest po prostu urok tego epickiego utworu. Atmosfera powieści jest zbudowana głównie w oparciu o przeżycia i przemyślenia profesora. Doświadczamy więc ciągłej walki jego sceptycznego, racjonalnego umysłu z emocjami i przeczącymi zdrowemu rozsądkowi doświadczeniami. Zostajemy wciągnięci w jego obsesyjne, stale nawracające myśli i uczucia, których nie potrafi do końca okiełznać. Obserwujemy konflikty i wzajemną fascynację różnych osobowości, Gravesa i VanAndta, innych współpracowników doktora. Walkę ambicji i nadziei, uprzedzeń i trudno zrozumiałej niechęci.
Do grona ważnych i ciekawych postaci zaliczyć możemy gospodynię profesora pannę Preussler, która przełamując wiele lęków wyrusza za nim w podróż. Kobietę prostą i upartą, cierpliwą i odważną, zarazem praktyczną i pełną pokory wobec życia. Wrażenie robi Tom, małomówny pomocnik Jonathana, nieustannie czymś nas zaskakujący. Ciekawe jest to obserwowanie starć między różnymi charakterami, zróżnicowanych postaw wobec tych samych zdarzeń czy zachowań. Hohlbein kładzie duży nacisk na pokazywanie skomplikowanych stosunków międzyludzkich, starając się unikać uproszczeń i jednoznacznego oceniania ludzi.
Atmosfera tajemniczości i zagrożenia jest budowana powoli, poprzez początkowo pojedynczo wzmiankowane elementy, przez niedopowiedzenia i przemilczenia. Stale jesteśmy zaskakiwani tym, że czegoś się domyślany, ale nie do końca, że coś już wiemy, ale to tylko drobny fragment większej całości. Pisarzowi, co nie jest łatwe przy tak grubej książce, praktycznie udaje się utrzymać narastające napięcie aż do samego końca. A zakończenie jest naprawdę dynamiczne w porównaniu z resztą powieści, i zaskakujące.
Bogaty język, barwne opisy, ciekawe, nieszablonowe postaci, ironiczny i czarny humor - to właśnie napotykamy na kartach książki. Zwraca uwagę jej nietypowa szata graficzna, kartki są stylizowane na postarzałe karty manuskryptu opatrzonego egipskimi hieroglifami. W przypadku tej powieści trudno mówić o typowej grozie, więcej tu bowiem jest tajemniczości i fantastycznej przygody. Trzeba przyznać, że mało znany na naszym wydawniczym rynku Wolfgang Hohlbein jest autorem ciekawym i wyjątkowo płodnym. Pochodzący z 2005 roku Anubis jest pierwszym tomem cyklu zatytułowanego właśnie Anubis. Kolejny to Horus wydany w 2007 roku. Jest to proza bardzo dojrzała, przeznaczona dla czytelników, którzy wiedzą czego chcą. Autor pisze w sposób dobrze przemyślany, starając się zwracać uwagę zarówno na ciekawą fabułę, jak i pełniejszą psychologię postaci. Bardzo dba o odpowiedni klimat powieści, szkoda tylko, że za mało nasyca ją humorem, którego próbkę daje nam na samym początku.
Zamek Elsbusch płonie. Atakując położoną nad Renem twierdzę, wikingowie łamią awarty niegdyś z władcami tego kraju pakt pokojowy. Dwunastoletnia Katharina...
Wreszcie skończyłem powieść, którą zawsze chciałem napisać. Wolfgang Hohlbein Wieża to ostatni bastion umierającego świata. Nikt już nie wie, kto...