Książek o aniołach powstała do tej pory niezliczona ilość. Wszystkie próbują dociec, czym są lub czym nie są te duchowe istoty, będące pośrednikami pomiędzy ludźmi i Bogiem. Ta książka kontynuuje tradycje poprzednich publikacji tego typu, a jednak jest w niej coś oryginalnego.
Autor, oczywiście, cytuje słynnych angelologów, Pseudo-Dionizego, św. Augustyna, fragmenty z Pisma Świętego, pokazując przykłady pojawiania się aniołów w życiu patriarchów, świętych, apostołów, Ojców Kościoła. Jednak nie są to nudne, przydługie wywody. Zaletą książki jest jej współczesny język oraz to, na co zdecydował się autor - pokazanie historii ludzkości przez pryzmat historii aniołów. Zadanie, wydawać by się mogło, niemożliwe do realizacji, a co najmniej karkołomne.
Joel Miller ma jednak talent fabularyzatorski, który pozwolił mu stworzyć fascynującą, spójną opowieść o ludziach i aniołach bez "jasełkowatości" i ukazywania jedynie słusznej doktryny. Anioły istniały przed nami, przed pojawieniem się współczesnych religii, ich ślady znajdowano w starożytnej Asyrii i Babilonie. Były z nami od zawsze.
Autor ukazuje także przyczyny konfliktu, który doprowadził do tego, że część aniołów się zbuntowała. Możemy być z siebie dumni - byliśmy jedną z głównych przyczyn tego sporu. Lucyfer nie mógł znieść myśli, że ma służyć tak niskim istotom jak ludzie, on, który był Niosącym Światło, miał być niżej niż istoty utworzone z błota. Powiedział: nie. Od tej chwili trwa bezustanna walka o nasze dusze, o to, która ze stron zyska przewagę. Demony czyhają na ludzkie słabości i popełniane błędy, by kusić. Tymczasem anioły w delikatny sposób podszeptują lepsze rozwiązania. Najlepsze jest to, że bunt aniołów jest z góry skazany na porażkę, gdyż w ostatecznym rachunku to Chrystus jest zwycięzcą. Walka trwa więc o to, kto z nas wyjdzie z niej zwycięsko, a kto zostanie potępiony.
Zaletą książki jest jej prosty, przystępny język, dopasowany do współczesnego postrzegania świata. W zasadzie w publikacji jest opisana cała historia biblijna, a jej bohaterowie ukazani zostali jako ludzie z krwi i kości, a nie mityczne niemalże postacie. Autor pisze na przykład: (Pan) przez wieki szamotał się z Izraelem jak ze zbuntowanym nastolatkiem, zachęcając, upominając i dyscyplinując. Ale zamiast umacniać się w wierze jak Abraham i Jakub, lud podniósł bunt, a wiarę stracił. W obliczu nieustannego grzechu, szczególnie bałwochwalstwa, nieprawości i niesprawiedliwości, Bóg ostatecznie cofnął swoją ochronę, wydając lud na pastwę obcych mocarstw… Ale wciąż dawał jednak kolejną szansę. Jedną z nich było uwolnienie z Egiptu poprzez spektakularne przejście przez Morze Czerwone. Bóg już myślał, że to przekona ludzi, ale po jakimś czasie okazało się, że znów wrócili oni do dawnych wierzeń i rozpusty. Zostawił więc swój lud na pustyni na czterdzieści lat. Potem na tej samej pustyni będzie pościł Jego Syn, kuszony przez demony.
W interpretacji Autora wszystkie elementy układanki w zadziwiający sposób pasują do siebie. Wszystkie przekazy, wizje, słowa objawień, składają się w jedną, spójną opowieść z aniołami w tle. Na koniec pokazuje nam autor coś wielkiego: każdy z nas ma swojego anioła. Tego stworzonego jeszcze przed nami, odwiecznego, mądrego, którego jedynym zadaniem jest nas chronić. On sam był świadkiem wszystkich historycznych wydarzeń, a teraz jest tylko dla mnie. Wystarczy jedynie wsłuchać się w delikatny szept anioła, by poznać wolę Boga. To niezmiernie pocieszające: świadomość, że nie jesteśmy sami.