To już ten czas. Wszędzie wokół świąteczne reklamy, wystawy, dekoracje. Pora i na świąteczne lektury.
Do takich z pewnością należy Anioł do wynajęcia Magdaleny Kordel. Akcja najnowszej książki autorki Malowniczego rozpoczyna się ostatniego dnia listopada i spokojnym, niespiesznym tempem toczy aż do Wigilii. Mróz i śnieg wypełniają kolejne strony, bohaterki malują bombki, szykują stroiki, przygotowują świąteczne wypieki. I pośród tego wszystkiego – odzyskują wiarę w anioły.
Na początku o takiego właśnie pomocnika prosiła Michalina. W zaciszu opustoszałego kościoła bezdomna osiemnastolatka modliła się o anioła do wynajęcia. Tego samego dnia cudu zażądała wiekowa (a przy tym władcza i trochę zrzędliwa) Nela. I co? I na kościelnych schodach spotkały siebie nawzajem. Ale nie tylko: przechodził tamtędy ktoś jeszcze. Ktoś, kto niebawem miał odegrać ważną rolę w ich życiu.
Zresztą dobrych, życzliwych, chętnych do pomocy osób jest w książce więcej. Dość wspomnieć o Gabrysi, która niemal bez wahania oddała swoją zimową kurtkę, o dokarmiającym bezdomną dziewczynę sprzedawcy drożdżówek czy zaangażowanym w swoją pracę doktorze. Także rodzice Kotuli czy żądna newsów dziennikarka Lilka nie wydają się obojętni na innych.
Co więcej, nawet negatywni – czy raczej mało sympatyczni – bohaterowie ulegają tu przemianom. Zaczynają dostrzegać swoje błędy, pragną zmiany, stawiają na tym polu pierwsze kroki. Magia świąt po prostu.
I literackiej fikcji.
Wyjątek stanowi tu jedynie Wandeczka. Ale może ona potrzebuje trochę więcej czasu? Albo tego wymaga baśniowa równowaga? Potrzebny jest przynajmniej jeden mocny, czarny charakter. Najlepiej zła macocha. Więc Magdalena Kordel ją tworzy, dla niej jednej nie szykując usprawiedliwienia (np. w postaci trudnego dzieciństwa czy bolesnych doświadczeń), lecz pozwalając tonąć w morzu złości i zawiści.
Dlaczego mowa o baśniowej równowadze? Bo Anioła do wynajęcia trudno uznać za powieść realistyczną. To raczej baśń dla dorosłych, zwłaszcza dla miłośniczek komedii romantycznych. Nawet pomimo tragizmu samotności Neli i Michaliny, tak naprawdę niewiele tu prozy życia. Ale chyba nie o nią chodziło autorce.
Można odnieść wrażenie, że swoją książką Magdalena Kordel chce przede wszystkim nieść nadzieję. Przywrócić wiarę w miłość od pierwszego wejrzenia, bezinteresowną pomoc, zakochanych w sobie małżonków. Przypomnieć czytelnikom, że anioły w ludzkiej postaci są na wyciągnięcie ręki.
I że każdy z nas może do ich grona dołączyć.
Poczuj świąteczną magię miłości Zdarza się, że los nie pozwala zapomnieć o tym, co wydarzyło się przed laty. Dwoje zakochanych młodych ludzi może rozdzielić...
Zatrzymaj się i rozejrzyj dookoła. Czasami tyle wystarczy, by w twoim życiu zaczęły się dziać cuda.Klementyna - mistrzyni pachnących pierników - całe życie...
Trudno przejść obojętnie wobec miłości od pierwszego wejrzenia. Można się na nią nie godzić, nawet nie wierzyć w jej istnienie, ale summa summarum w końcu i tak się okazuje, że w tym wypadku nie ma się nic do powiedzenia. Taka miłość ma to do siebie, że po prostu się zjawia i zostaje. I na całe szczęście nie pyta ludzi o opinię.
"Czasem trzeba usłyszeć prawdę, nawet jeżeli jest kurew... Przepraszam, nie powinienem. Okropnie bolesna"..
Więcej