Malia odnosi niemałe sukcesy w pracy, a jej życie jest poukładane. Jedyne czego nie znosi, to święta Bożego Narodzenia. Po, mimo że dba o to, aby jej klienci mieli udane święta, sam pragnie je tylko przeżyć. Zapas wina, mrożone dania z mikrofalówki i „Pretty Woman” to obowiązkowe elementy, aby się to udało. Tak miało być i w tym roku, jednak za sprawą pewnego sąsiada może się to nie udać.
Kilka dni przed Wigilią Malia poznaje nowego sąsiada. Cameron okazuje się naprawdę sympatycznym mężczyzną, jednak on zdecydowanie kocha święta, a do wszelkich przygotowań podchodzi z wielką radością. Kiedy dowiaduje się o nastawieniu kobiety, postanawia to zmienić. Od teraz ma cel i zamierza w pięć dni sprawić, że Malia pokocha święta tak jak on. Tylko czy to jest możliwe? Dlaczego Malia tak nie znosi świąt? Co połączy tę dwójkę? Co Cameron wymyśli, aby przekonać Malii do świąt? Jak potoczy się ich historia?
Uwielbiam książki świąteczne, jednak zależy mi, żeby poza słodką historią miłości coś więcej w nich znaleźć. Ta właśnie taka była. Mnie zdecydowanie się podobała i miło spędziłam z nią czas. Dla mnie była to pozycja na jedno popołudnie. Czytało się ją szybko, a podczas czytania towarzyszyło mi wiele emocji. Akcja sprawnie poprowadzona, z ciekawymi zwrotami.
Bohaterowie ciekawi, dość dobrze wykreowani, dający się lubić. Bardzo rzadko się to zdarza, jednak tym razem polubiłam oboje głównych bohaterów praktycznie od początku. Mocno im kibicowałam, aby znaleźli szczęście, a Malii, żeby pokonała swoje demony.
„25. grudnia” to ciekawa świąteczna książka, którą z przyjemnością polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA