Przed rozpoczęciem lektury ostatniego tomiku Wisławy Szymborskiej, znając kilka z zamieszczonych w nim wierszy, byłem niemal pewien, co napiszę o zbiorze Wystarczy. Byłem pewien, że napiszę, że noblistka wspaniale komentuje w nim otaczającą nas rzeczywistość, ale prawdziwą wartość tych wierszy ocenić będziemy mogli dopiero z perspektywy czasu. Bo cóż z tego, że w wierszu "Ktoś, kogo obserwuję od pewnego czasu" odbija się dzisiejsza Polska z kolejnymi manifestacjami i pochodami "przeciw" albo "za", w których zdążają ludzie dalecy od głębszej refleksji? Cóż z tego, że trafny to bardzo komentarz do współczesności, skoro za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wiersz ten może stać się zupełnie niezrozumiały. Dziś, po lekturze tomu Wystarczy jestem już pewien, że opinia taka byłaby bardzo niesprawiedliwa.
Nie znaczy to, że Szymborska nie popełnia w swoich ostatnich wierszach grzechu powszedniego współczesnych poetów. By przypomnieć: mimo znakomitego warsztatu, choćby Anteny Zagajewskiego wydawały się przede wszystkim zbiorem wypracowań na popularne tematy, tomikiem dosyć wtórnym. Podobnie pisaliśmy o zbiorku Tutaj samej Szymborskiej. W przypadku Wystarczy poetka również powraca do tematów starych, dawnych, nieco ogranych, również próbuje opowiedzieć nam coś ważnego o dzisiejszej rzeczywistości. Wspomniany już wiersz "Ktoś, kogo obserwuję od pewnego czasu" to portret człowieka, pozostającego na marginesie manifestacji i pochodów, którego
Podarte transparenty,
rozbite butelki,
spalone kukły,
obgryzione kości,
różańce, gwiazdki i prezerwatywy (...)
obchodzą tylko o tyle, że jako pracownik Oczyszczalni Miasta musi je sprzątać - musi usuwać pozostałości po wielkich zbiorowiskach ludzi. Czy staje się dzięki nim bogatszy? Czy zmieniają coś w jego życiu? Czy jego portret nie staje się czasem portretem prawdziwego "Prawdziwego Polaka"?
Szymborska pokpiwa w swoim tomiku z osób, pragnących ograniczyć analizę i interpretację tekstu wyłącznie do rozległej lingwistycznej wiedzy. Wiersz "Wyznania maszyny czytającej" - trudno powiedzieć, czy w przypadku poetki świadomie - to zarazem przytyk do nas wszystkich, twórców serwisów internetowych, księgarń czy blogów, a usiłujących ograniczyć polecanie innym książek do matematycznych algorytmów. To przytyk do wszystkich, usiłujących teksty analizować niemal mechanicznie - przytyk trafny, a jakże.
Przypatruje się też poetka scenom doskonale nam znanym z codziennego życia ("Łańcuchy", "Na lotnisku"), wykraczając poza czysty opis i dokonując spostrzeżeń, które swą głębią zachwycą niejednego czytelnika. Przygląda się szczegółom ("Dłoń") i przedmiotom ("Lustro"). W jej nowym tomiku powracają znane już dobrze tematy śmierci i snu ("Każdemu kiedyś", "W uśpieniu"), rozwinięte, ponownie zamknięte w wywodzie utrzymanym w charakterystycznym dla poetki stylu. Są wywody pełne paradoksów, sprzeczności, wywody ironicznie piękne ("Wzajemność"). Jest nawet komentarz do wierszy, które w tomiku się nie znalazły, bowiem poetka ich... nie napisała ("Do własnego wiersza"). Są wiersze poruszające, z charakterystyczną dla Szymborskiej frazą i wspaniałą pointą ("Mapa", "Są tacy, którzy"). Są też wiersze słabsze, wiersze, o których za parę lat prawdopodobnie nie będziemy już pamiętać. Są wszystkie twarze Szymborskiej - a to wszystko, proszę pamiętać, na zaledwie osiemnastu stronach!
Faksymilia i opis rękopisów Szymborskiej to raczej ciekawostka, świadectwo warsztatu noblistki, możliwość podejrzenia tego, jak pracowała. Tu wszakże warto podkreślić pewien mankament tomiku. W komentarzu czytamy, że rękopisy te znajdowały się pierwotnie na kartkach formatu A-5 (albo do niego zbliżonych), format tomiku jest zaś zbyt mały, by wygodnie przyjrzeć się stawianym przez Szymborską literom, słowom, zdaniom. Bez szkła powiększającego jest to po prostu diabelnie trudne. Choć trudno podejrzewać, by przypadkowy czytelnik mógł dostrzec więcej niż redagujący tom, znający doskonale i Szymborską, i jej poezję Ryszard Krynicki czy sekretarz poetki, Michał Rusinek.
Wiersze nieukończone pokazują, jak znakomitą całością mógłby być tomik Wystarczy, gdyby Szymborskiej pozostało dość czasu. Tu również wiele jest wierszy bardzo wyrazistych, tekstów, w których - jak słusznie zauważa Krynicki - znać charakterystyczne dla poezji Szymborskiej brzmienie i rytm. Wiele tu tekstów mocniejszych nawet, lepszych niż te zawarte w części głównej, co pokazuje, że Szymborska mimo upływu lat nie straciła nic ze swej niezwykłej ostrości obserwacji świata czy z charakterystycznego poetyckiego zmysłu. Z zainteresowaniem obserwuje się alternatywne, przygotowywane przez Szymborską wersje kolejnych wersów. Czasem zresztą równie ciekawe co lektura jest wyobrażanie sobie, jak ostatecznie dany wiersz mógłby wyglądać, jak mógłby brzmieć. W przypadku wierszy nieukończonych owo "dopowiadanie" czy interpretowanie, charakterystyczne zresztą dla lektury poezji w ogóle, stać się może ogromną przyjemnością.
Widać też, że problem "zakażenia" Szymborskiej komunizmem na pewnym etapie jej życia nurtował nie tylko jej zajadłych przeciwników. Nurtował on również samą poetkę i do końca Szymborska starała się dotknąć go w notatkach do ostatniego zamieszczonego w faksymiliach wiersza. Czy byłby to tekst naprawdę dobry? Czy wyjaśniłby coś, czego dotąd nie rozumiemy? Czy przekonałby on przeciwników poetki? Wątpię - ale przyznaję, że słowa:
zaczęłam wiedzieć więcej niż powinnam
myśleć więcej niż trzeba
brzmią bardzo znacząco.
Po lekturze ostatniego tomu poetki na pytania te nie znajdziemy jednak odpowiedzi. Pozostaje zresztą o wiele więcej pytań, na które poetka odpowiedzieć nam już nie zdąży. Pozostaje również jedno pytanie, na które odpowiedzieć dziś można - i trzeba. Czy trzynaście ukończonych wierszy oraz kilka niedokończonych wystarczy, by stworzyć tomik zamknięty, tomik, po który warto czy wręcz trzeba sięgnąć? Odpowiedź na nie jest prosta.
Wystarczy.
"Książka jest wznowieniem ulubionego przez czytelników klasycznego wyboru wierszy Wisławy Szymborskiej, który został ułożony kilka miesięcy przed Nagrodą...
Koniec i początek to jeden z najważniejszych tomików Wisławy Szymborskiej, który - wydany w roku 1993 - być może ostatecznie przesądził o przyznaniu poetce...