Fez – miasto złotego kilofa
Al-Mamlaka al-Maghribijja, czyli Królestwo Marokańskie kojarzy się raczej z egzotycznymi wakacjami nad Oceanem Atlantyckim i Morzem Śródziemnym, z upalnym słońcem i miejscami takimi, jak Casablanca czy Marrakesz. Żaden turysta, nawet zachwycony egzotyką miast, cedrowymi drzwiami riadów, oknami zdobionymi ażurową, ręcznie wykonaną sztukaterią tynkową bądź tradycyjnym zellidżem, ceramicznymi kaflami służącymi do ozdabiania ścian, nie planuje zostać tu na dłużej niż trwa wakacyjny wypoczynek. Żaden turysta nie planuje przenieść tu swojego życia, kupić domu i pozwolić, aby wręczono mu akt własności wykaligrafowany w niezrozumiałym języku na kilkumetrowym papirusie. Żaden?
Otóż znalazł się ktoś, kto pokochał Fez, dawną stolicę Maroka do tego stopnia, by zacząć szukać tu własnego riadu z fontanną na podwórku i wścibskimi sąsiadami za ścianą. Na dodatek, mimo licznych kłopotów z remontem i wszechobecną biurokracją, znalazł tyle czasu i samozaparcia, żeby prowadzić blog „The View from Fez” oraz… napisać książkę o swoich przygodach.
Suzanna Clarke, urodzona Nowej Zelandii dziennikarka i pisarka, wraz ze swoim partnerem po zaledwie drugim pobycie w Fezie, podjęła karkołomną decyzje, która wywróciła jej świat do góry nogami i zmieniła sposób dotychczasowego postrzegania rzeczywistości. Książka Dom w Fezie. Nowe życie w sercu marokańskiej medyny, opublikowana nakładem wydawnictwa Lambook, to nie tylko perypetie związane z ogromnym przedsięwzięciem, jakim był remont wiekowego domu, ale też wyraz miłości i fascynacji tym arabskim krajem. Książka jest pozycją z serii "Kolory Wschodu", stanowiącą pasjonującą wędrówkę po krajach Bliskiego Wschodu i Maghrebu. Powieść Clarke jest częścią barwnej, etnicznej mozaiki, w której przenikają się kultury: berberyjska, arabska i afrykańska z domieszką francuskiej i hiszpańskiej. Sama autorka z poczuciem humoru wprowadza nas w świat, w którym bladym świtem słychać nawoływanie muezzina, w którym w studniach i starych rurach rezydują niezależne byty stworzone przez Boga z czystego ognia, czyli dżinny, zaś załatwienie czegokolwiek w urzędzie graniczy z cudem.
Pisarz Paul Bowles mówił o Maroko, że jest ono miejscem, w którym podróżnicy szukają tajemnicy i w którym ją znajdują, zaś Dom w Fezie jest najlepszym dowodem na to, że Maroko to kraj cudów, gdzie nic nie zależy od człowieka, zaś rozbrzmiewające dookoła stwierdzenie In sza`a Allah stało się kwintesencją filozofii arabskiego stylu życia. Właśnie ta nieprzewidywalność, inspirujące krajobrazy i wyjątkowy klimat Fezu zaowocował zakupem trzystuletniego domu w stanie kompletnego rozkładu, za to z jednym z najpiękniejszych widoków w okolicy – z widokiem całego zbocza doliny.
Dla Suzanny i Sandy`ego własny riad w Fezie miał być okazją do pełniejszego odkrywania kultury muzułmańskiej, a także do poszukiwania odpowiedzi na pytanie dotyczące sekretu niesłabnącej popularności Maroka. Czy tak się stało? Z pewnością, choć do pewnych rzeczy czy zwyczajów trudno było przywyknąć. Już samo żebractwo, praca dzieci czy bezwzględność wobec zwierząt stanowiły nie lada wyzwanie dla tolerancji pary, a do tego dochodził jeszcze szereg drobnych nieporozumień i kłopotów, stanowiących część złożonej rzeczywistości kraju.
Mimo nieskończonych (jak by się mogło wydawać) dramatów i niemal dantejskich scen rozgrywających się na dziedzińcu nowego-starego domu, książka nie ogranicza się tylko do spojrzenia na kraj przez pryzmat biurokracji czy walorów konstrukcyjnych budynków, bądź pracowników, którzy pracę stawiają na… szarym końcu. Suzanna Clarke przybliża też zagadnienia dotyczące sztuki, która w społeczeństwie muzułmańskim służy ukazaniu porządku i jedności natury, historii – w tym historii niewolnictwa czy powstania Fezu. Sama, niezmiennie zauroczona miejscem, które wybrała z Sandym, nie stroni od porównań i refleksji nad przepaścią, jaka dzieli kraje „cywilizowane” od Maroka. Uderzyło mnie, że przehandlowaliśmy żywiołowość i spontaniczność za iluzję bezpieczeństwa. Żyjemy zamknięci w bańkach samochodów i domów, oglądając świat przez szkło telewizyjnego ekranu – pisze autorka i to stwierdzenie doskonale oddaje różnicę pomiędzy obcokrajowcami a rdzennymi mieszkańcami Fezu.
Wspaniałym dodatkiem do książki, pozwalającym choć na chwilę przenieść się w rejony arabskiej medyny, są zdjęcia, ilustrujące zarówno sam dom czy poszczególne etapy jego remontu, jak i zapierającą dech w piersiach panoramę z meczetem Al-Karawijjin, uważanym za jeden z najstarszych uniwersytetów świata. Jednak do tego, by poczuć wyjątkowy klimat Fezu, tak naprawdę nie są potrzebne zdjęcia – niezwykle barwny, plastyczny język Suzanny Clarke podsuwa czytelnikom kolejne obrazy, uwodzi zapachami i kolorami. Dom w Fezie stanowi tym samym nie tylko okno na arabski świat – jego kulturę i historię, ale także drzwi do tego magicznego miejsca na Ziemi. Zatem - do zobaczenia w Fezie. Oczywiście: In sza`a Allah - jeśli Bóg zechce.