Żydek
Ugiął kolana, jakby chciał usiąść i rymnął bezgłośnie na podłogę.
- Na cadyka Mojzesowicza! – zbierał się z trudem – tu stał zawsze mój fotel... – uśmiechnął się z zażenowaniem, patrząc na mnie i podszedł bliżej.
- Jestem Mosze Abramowicz. Kiedyś tu mieszkałem. Jeszcze w czasie wojny - dopóki nas nie zabrali przy likwidacji getta. Wiedziałeś, że tu w czasie wojny było getto?
Wyciągnął rękę, ale zaraz ją cofnął.
- Eh, nie bardzo możemy się przywitać. Jestem trochę... hm... niematerialny.
W głowie miałem kołowrót myśli. Oddychałem głęboko. Zamykałem i otwierałem oczy, mając nadzieję na zniknięcie problemu. Ale nie znikał. Nawet jakby bardziej materialny się stawał!
- Usiądź – zadysponował.
Jak manekin podszedłem do taboretu. Ręce na kolanach, oczy cały czas zamknięte. Bałem się je otworzyć. W głowie czułem przemieszczające ładunki elektryczne, powodujące krótkie zwarcia, szczypiące synapsy i receptory.
- Opowiem ci trochę...
*
Długo w nocy nie mogłem zasnąć. Przyglądałem się stojącej na biurku czaszce; i byłem przekonany, że ona też na mnie patrzy. Ale nie bałem się już tego pustego wzroku. Rozmyślałem o historii, którą opowiedział. Urodził się i wychował w tym mieszkaniu. Potem mieszkał w nim razem z drugą żoną, Różą i córeczką, Rachel. Matka, Rachel – Estera - zmarła przy porodzie. Z Różą stworzył kochającą rodzinę, a córka świetnie się rozumiała z jego nową żoną.
Wszystko przerwała wojna.
Z części śródmieścia utworzono getto. Ten dom wpisał się akurat w niemiecki projekt wyodrębnienia Żydów. W 1943, w ramach planu „Ostatecznego rozwiązania”, rozpoczęto likwidację getta. Większość mieszkańców wywieziono do Auschwitz. Garstka użytecznych doczekała grudnia. Wywieziono ich ciężarówkami na stary kirkut i tam rozstrzelano.