Żydek
- Kiedy mamy się wyprowadzić?
- Mamy wynajęte mieszkanie na rok. Musisz w tym czasie coś znaleźć. Zdążysz.
Było nam tak dobrze. Wszystko trzeba zostawić za sobą.
I jak tu nie polubić Mosze? Szczególnie, kiedy płakał jednym okiem i jednym oczodołem.
*
... coś się z nim niedobrego dzieje... no, nie wiem. Gada sam do siebie, herbaty dwie robi, jakieś dziwne potrawy jemy... e, babcia, skąd ja mam wiedzieć. Nie, nie gada ze mną... no dobra, będę go obserwował... dobra, zadzwonię, jakby co. No to pa.
Słyszałem całą jego rozmowę z moją matką. Nie domknął drzwi pokoju. Nic nie rozumieją.
Mosze pichcił swoje żydowskie potrawy, a to karpia w galarecie, jakieś pierożki, macę z jakimś dziwnym sosem. Nawet dobre było i Jankes wpieprzał z ochotą. A teraz mówi, że dziwne.
Czaszka na niematerialnym tułowiu odbudowała się całkowicie. Nikt by nie pomyślał, że jest bytem nieistniejącym. A może...? Może to ja jestem zjawą, która egzystuje w jego materialnym świecie.
Usiedliśmy na fotelach przy ławie. Już dawno przestałem się przejmować wzrokiem syna, kiedy wydaje mu się, że gadam sam do siebie.
- Będziemy się musieli rozstać, przyjacielu - zaczął bez ogródek – czas na mnie, ale...
- Co ale...? – przerwałem.
- Daj mi skończyć. Nacieszyłem się tym domem i tobą. Wołają mnie.
Patrzyłem przed siebie. Szkoda, że musi wracać. To jest w porządku facet.
- Więc posłuchaj. Za najniższym, narożnym kaflem w piecu kuchennym jest skrytka. Znajdziesz tam list i trochę złota. Zrób to, co jest napisane w tym liście, proszę. Kiedy po nas przyszli, Róża, zaczęła się pakować. Czepiała się nadziei, że faktycznie zawiozą nas na roboty. Ja wiedziałem. Miałem wizję tego, co się stanie. I napisałem ten list do ciebie. Oczywiście nie wiedziałem, jak będziesz wyglądał i czym się zajmował, ale wiedziałem, że ktoś taki jak ty znajdzie mnie kiedyś. I ten list także... Aha, przeproś syna za komputer. Byłem ciekawy jak to działa i chyba trochę szkód mu narobiłem. Jak byłeś w pracy, trochę wychodziłem. Dziwny jest ten świat, w którym żyjesz. Taki prędki. Wtedy wszystko toczyło się wolniej.
Skrzywił się i dotknął mojego ramienia. Poczułem ten dotyk!
Po chwili kontury ciała zaczęły się rozmazywać, stawały się półprzezroczyste. Z głowy dematerializowały się włosy, skóra, mięśnie. Gdy nie było już nic, naga czaszka spadła na podłogę i potoczyła się pod stół.
- Czemu nią rzucasz? – zapytał John, wchodząc.
- Sama upadła – przełknąłem gulę żalu w gardle.
*
Już mnie nie ma, kiedy to czytasz. Zrób coś dla mnie. Wiedziałem, że spotkam kogoś takiego jak ty. I spełnisz moją prośbę. Mówiłem ci, że dobito mnie w innym miejscu niż rozstrzeliwano pozostałych. Nie jestem z moją Różą i Rachel. To dla ciebie pewnie ckliwe, ale w moim świecie to sprawa kluczowa. I nie ma potrzeby tego wyjaśniać. Na kirkucie powinien być wielki głaz narzutowy. Sto kroków, dokładnie na północ, leżą Róża i Rachel. Jedź tam ze mną i zakop dokładnie w tym miejscu. To dla mnie bardzo ważne. Dziękuję ci. Nie znam twojego imienia, ale zawsze będę pamiętał, co dla mnie zrobiłeś. To może ci się przydać, kiedy znajdziesz się w moim świecie.
PS. Złoto możesz zatrzymać. To za przysługę.
I ty mi, Mosze, chcesz płacić!?
Spakowałem do plecaka czaszkę, małą saperkę i złoto. Kilkanaście carskich rubli, bransoletkę i cztery grube łańcuszki.