Złodziej Ch3
-Czarny las i operę bardzo proszę!- Powiedział, wymieniając dwa z fantazyjnie wyglądających ciast które Loke widział w menu.
-A do picia?-
-Dwie słodkie chwile!- Loke już miał zaprotestować, jednak kelnerka odwróciła się na pięcie i nie zapisując nawet zamówienia odeszła, znikając w ten sam sposób w jaki się pojawiła. Odwrócił się więc zamiast tego i spojrzał na Thar’a z niedowierzaniem.
-A co jeżeli będą chcieli twój albo mój dowód!? Mogą wezwać policję!- wysyczał, mimo zapewnień Thar’a o tym że nikt ich nie słyszy. Napój który zamówił Thar był jednym z droższych drinków, a lista jego składników mogła spokojnie zawierać co najmniej cztery rodzaje alkoholi.
-Spokojnie, po pierwsze nie zapytają, a po drugie, ja już piję legalnie.- Mimo że Loke nie mógł dokładnie zobaczyć jego twarzy mógł przysiąc że Thar uśmiecha się jak dziecko, ciesząc się z przewagi, choćby było nią jedynie bycie starszym o kilka miesięcy. Już w następnej chwili jednak ten pochylił się lekko, ukazując poważny i spokojny wyraz twarzy.
-Czy ty wogóle wiesz co to za miejsce? Chociaż nie, czekaj, chyba już znam odpowiedź, więc pozwól że wyjaśnię.- Zrobił rozłożysty ruch ręką, jakby prezentując Loke’owi pomieszczenie.- To jest “Ciemnia”, niezbyt urocza nazwa prawda? Oddaje jednak jej ducha, a jest to jedno z niewielu miejsc w tym mieście gdzie możesz ufać obsłudze.- Powiedział to w sposób jakby tłumaczyło to cały sens istnienia kafejki, jednak gdy spostrzegł niepewny wyraz twarzy Loke’a kontynuował.
-Słyszysz muzykę? No właśnie, nie słychać nic poza nią, a przynajmniej nie z pozostałych części. Możesz zobaczyć któregoś z gości? O to właśnie chodzi, Ten lokal to idealnie ukryte miejsce spotkań półświatka. Tutaj każde zamówienie ma znaczenie i wskazuje inny powód wizyty i inne wymagania zamawiającego. Cały personel jest w to zamieszany i w stu procentach bezpieczny. Słyszałem nawet że właściciel pozostaje w ukryciu, aby jakiemuś mafiozie nie przyszło do głowy próbować zagrozić jej neutralności. Oczywiście oficjalnie wszystko jest pięknie normalne.- Loke rozejrzał się do okoła, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał, nie sądził nawet że takie miejsce ma szansę istnienia. Cała ta sytuacja wydawała mu się zbyt surrealistyczna… Nagle do głowy przyszło mu pytanie które czuł że powinien zadać.
-Twoje zamówienie, co ono oznaczało?- Thar uśmiechnął się, po czym ponownie oparł się o oparcie fotela, wracając w cień.
- Dobrze że pytasz, myślę że jeżeli pozostaniesz na złodziejskiej ścieżce to może ci się przydać znajomość tego miejsca. No więc tak, czarny las oznacza tyle co początek kodu, sam z siebie nie oznacza nic innego jak ciasto, jednak użyty na początku zdania oznacza że znasz zasady i dzięki temu dalsza część zamówienia zyskuje drugie znaczenie. Jeżeli chodzi o operę oznacza stosunki panujące w towarzystwie. To akurat znaczy że nie jesteśmy sobie wrodzy, co jest ważną informacją dla obsługi, która dzięki temu nie musi się spodziewać kłótni i ehmm… porachunków. Ostatnia, słodka chwila to wyznacznik celu spotkania, to jest akurat dość łatwe do zrozumienia i oznacza że przyszliśmy po prostu pogadać. Zamówiłem czarny las bo liczyłem na zniżkę, ale chyba się przeliczyłem.- Thar zakończył swój opis dokładnie w momencie gdy kelnerka przyniosła zamówienie, wykładając na stolik jedno biało-brązowe i jedno wielokolorowe ciasta, a także dwa wysokie kieliszki z bursztynowym płynem, po czym odeszła. Oczy Thara przez chwilę wpatrywały się z cienia w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała, po czym na nowo odwróciły się w stronę Loke’a, który nieufnie spoglądał na zamówione rzeczy.