Marta i mnich rozdział 5
5.
W nocy nawiedził ją okropny sen, z którego nie potrafiła się obudzić Stała naprzeciw wielkich drewnianych drzwi z metalowymi okuciami, które miejscami pokrywała rdza. Przy klamce znajdował się ozdobny zamek, a z dziurki na klucz sączyło się słabe światło. Z ciekawości podeszła do drzwi, nachyliła się do dziurki, przyłożyła oko i zajrzała do środka. Przez chwile nic nie widziała, tylko ciemność, wiec odsunęła twarz od otworu. Kiedy to zrobiła , snop jasnego światła zalał kamienną posadzkę, a światło na podłodze stało się bardziej intensywniejsze, a może, to tylko jej sie tak wydawało. Jeszcze raz rozejrzała się na boki, tak teraz była już pewna. Blask jaśniał z każdą sekundą, a poświata wokół niej wciąż się rozrastała . Światło powoli wchodziło na ściany i intansywniej oświetlało coraz większą powierzchnię, teraz stała wręcz w sajego blasku światła. Odważniej podeszła do drzwi jeszcze raz zajrzała przez dziurkę, na koncu widziała jaśniejsze plamy, które powoli nabierały wyraźniejszych kształtów. Z całej siły starała się skupić na wyłaniającym się powoli obrazie i z zamazanych konturów wyodrębnić znajome jej umysłowi kształty. Metoda ta szybko zaczęła odnosić skutek, bo po chwili obraz zaczął się klarować i Marcie ukazała się dziwna scenka. Widziała wszystko wyraźnie, a obraz stał się przestrzenny, jakby oglądała go w fotoplastykonie.Kiedy nagle ogarnął ją zewsząd, poczuła się dziwnie, jakby była jedną z oglądanych postaci, tylko do końca nie wiedziała, którą? Do jej ciała powoli dochodziły nowe bodźce, czuła na sobie długą szorstką tunikę, oraz ruchy własnego ciała jakby jechała na jakimś zwierzęciu. Powoli podniosła zamglone oczy w górę, a zmarszczone czoło automatycznie otarła drżącą ręką, nadal miała wrażenie, że to ciało nie należy do niej. Z przestrachem popatrzyła na swoje dłonie, były inne niż zazwyczaj, miały długie palce i cienką przeźroczystą skórę z plamami jak u starca. Nie miała pojęcia, kim jest, była zarazem sobą Martą jak i tą drugą osobą. Jednego, czego była pewna to, że czuła się staro, ale czy była kobietą, czy mężczyzną nie miała pojęcia. Nadal pamiętała swoje życie, port, pracę; a teraz ten dziwny sen.
- Co się ze mną teraz dzieje – pomimo, że wypowiedziała te słowa na głos jej starcze usta nie poruszyły się wcale.
Rozejrzała się, obok niej na koniu jechał młody chłopiec i z niepokojem patrzył na nią . Ze strachu zaschło jej w gardle, nie wiedziała, co odpowiedzieć i co powinna teraz zrobić. Starała się za wszelką cenę uspokoić i cierpliwie czekać na rozwój sytuacji. Ponownie uniosła głowę i rozejrzała się naokoło, musiało być bardzo wcześnie, bo słońce dopiero, co wspinało się nad ciemną ścianę lasu. W oddali zobaczyła klasztor, chyba zmierzali w jego kierunku.Z początku nie poznała tej monumentalnej budowli, leżącej na wzgórzu. Jednak po chwili, w wyobraźni porównała go z obrazem, który niedawno zakupiła. Tak to on, była tego pewna, klasztor z jej obrazu, ale dlaczego o nim śniła i dlaczego jest w ciele innej osoby, nie miała pojęcia. Na moment przerwała swoje rozmyślania, bo właśnie minęli koryto małej rzeczki, ukradkiem udało jej się zajrzeć w taflę wody, nie poznała samej siebie. To, co zobaczyła w odbiciu przejęło ją grozą, miała pomarszczoną chudą starczą twarz, obce jej oczy o przenikliwym spojrzeniu, wąskie usta, a wychudzone ciało, w, którym się znajdowała, ubrane było w długą ciemną tunikę, oraz gruby płaszcz chroniący przed zimnem.Obok niej jechał młodszy chłopiec o delikatnych rysy twarzy, smutnych oczy i drobnej sylwetce, po ubiorze można było przypuszczać, że jest sługą starszego. Ich konie szybko zbliżyły się w stronę wielkiej bramy klasztoru. Kiedy się zatrzymali, ciało starca całkowicie przejęło kontrole nad jej ciałem, wreszcie stanowili jedność. Kiedy jej umysł schował się w najgłębszych zakamarkach jego jaźni, czuła to, co on. Była bardzo zdziwiona, kiedy senior pomimo swojego wieku, zsiadł energicznie z konia, z ciągną z dłoni skórzane rękawice i mocno pociągną za sznurek dzwonka wiszącego obok wejścia. Jej własne wspomnienia płynęły razem z myślami staruszka, splatając się w logiczna całość, poczuła zalewającą ją falę emocji związanych z klasztorem. Z całej siły starała się zatopić we wspomnieniach staruszka i obserwować dalszy bieg wydarzeń, może wreszcie się czegoś dowie. Do drzwi zbliżał się korpulentny mnich o małych oczkach ciężko sapiący przez całą drogę.Otworzył klapkę w bramie i wyjrzał z ciekawością na przybyłych: