Zegarmistrz
- Do rzeczy! – rzuciła Lil, odchylając się na krześle – Co masz dla mnie?
Mężczyzna odsunął poły surduta i sięgnął do kieszonki kamizelki. Przez chwilę trzymał dłoń wewnątrz, patrząc na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Muszę ci zadać jedno pytanie, Lil… – zaczął, zniżając głos – Mogę?
- Skoro koniecznie musisz…
- Czy ty wierzysz… w siły nadprzyrodzone? – spytał całkowicie poważnie.
Lil prychnęła, patrząc na mężczyznę z niedowierzeniem.
- Oczywiście, że nie!
- Ale tak zupełnie? W żadne cuda? Może jakieś kosmiczne moce? – drążył dalej Alexander – Przybyszów z… nieba?
- Bzdury! – rzuciła w odpowiedzi, wypuszczając z ust kłąb dymu – Przybyszów
z nieba? Nagle stałeś się religijny? Skończ wreszcie ten cyrk i pokaż, co przyniosłeś!
Alexander wolno pokręcił głową.
- Racjonalna, jak zawsze! – stwierdził – W takim razie jestem bardzo ciekaw, jak wytłumaczysz to…
Wysunął dłoń z kieszonki i położył na stole jakiś połyskujący, niewielki przedmiot. Jednocześnie pochylili głowy.
- Żuk – stwierdziła Lil, przyglądając się bacznie.
Na blacie stołu, z nóżkami smętnie zadartymi, leżał na grzbiecie metalowy żuk. Byłby idealną kopią istniejącego w naturze Geotrupes stercorarius, gdyby nie fakt, że zrobiony był
w całości z błyszczących blaszek, mikroskopijnych przekładni, trybików i nitów.
- Kolejny owad… - powiedziała Lil cicho – Był już pająk, stonoga i mucha, a teraz żuk. Po co ktoś robi takie rzeczy? Na co komu mechaniczne robale?
- Ten jest inny… - Alexander wyciągnął dłoń i ostrożnie przewrócił mechanicznego żuka na nóżki.
Grzbiet stworzenia połyskiwał głębokim odcieniem granatu, jak szlachetny szafir. Lil usłyszała delikatny szczęk i nagle owad ruszył przed siebie z chrobotem, drapiąc metalowymi odnóżami blat stołu. Dziewczyna wydala zduszony pisk i odskoczyła w tył, przewracając przy tym krzesło. Alexander rzucił się na stół, usiłując osłonić ramionami bezcenne znalezisko.
- Spokojnie! – warknął, rozglądając się zaniepokojony – Nic ci nie zrobi!
Kilka par oczu zwróciło się w ich stronę, ale najwidoczniej bywalcy stwierdzili, że to zwykła sprzeczka kochanków, bo nikt nie ruszył z odsieczą. Lil podniosła krzesło i usiadła, usiłując trzymać się jak najdalej od przerażającej machiny.
- Rusza się..! – wyjąkała, nie spuszczając oczu ze stworzenia biegającego w kółko
w zamkniętym kręgu ramion Alexandra.
- Owszem. Tylko teraz spróbuj mi wytłumaczyć, jak to jest możliwe?
- Jest mechaniczny, więc pewnie ma tam w środku jakąś sprężynkę, którą można nakręcić. Jak w zegarku! – oświadczyła Lil z przekonaniem.
Alexander zaśmiał się cicho.
- Też tak pomyślałem, ale oglądałem go bardzo dokładnie i nie znalazłem żadnego pokrętła, nic. Poza tym mam go od dwóch dni i przez ten czas t o ciągle się rusza. Bez nakręcania! To jest jakieś chore perpetum mobile!
Lil utkwiła w mężczyźnie pełen napięcia wzrok.
- Więc..?
Alexander wzruszył ramionami.
- Kosmiczne moce?
- Nie bądź dzieckiem! – żachnęła się Lil.
- W takim razie co go napędza? To jest za małe, żeby wewnątrz mogło tkwić palenisko i kocioł parowy! Co prawda, nie wiem dokładnie, co ma w środku, ale…
- Stawiam na sprężynkę! – przerwała Lil nieco obcesowo.
- Nie możesz wiedzieć…
Dziewczyna oparła łokieć na stole, a potem z impetem opuściła w dół zaciśniętą pięść. Pod wpływem uderzenia pancerzyk mechanicznego owada pękł z metalicznym chrzęstem i po stole rozsypały się drobniutkie części. Alexander otworzył usta i cała krew odpłynęła mu
z twarzy.