Mój chłopak nie jest gejem (koniec)
Bryan obgryzłby resztkę tego, co zostało z jego paznokci gdyby faktycznie cokolwiek zostało mu do obgryzienia. Po raz dziesiąty pod bacznym i nie lekko zdziwionym spojrzeniem swojego brata i rodziców wrócił do pokoju, aby sprawdzić czy mimo wszystko dobrze wygląda. Zamiast zmieniać ponownie koszulę, co z pewnością wywołałoby grad pytań, na które nie był gotów, po prostu przyczesał kolejny raz włosy. Jego długa grzywka opadła mu na oczy zasłaniając połowę twarzy. Reszta jego blond włosów pozostała idealnie na miejscu. Po bokach i z tyłu krótkie, na czubku trochę dłuższe, zawsze wydawały się idealnie na miejscu. Dziś jednak Bryan umierał na milion sposobów obawiając się czy się spodoba Kylowi. Opanuj się człowieku! Zabawne, że bardziej był przerażony i jednocześnie podekscytowany kolejnym spotkaniem z Kylem niż faktem, że ma zamiar powiadomić rodzinę o tym, że jest gejem. Prawdę mówiąc nie powiedział im do tej pory tylko, dlatego żeby Kyle się nie dowiedział. Był paranoicznie przekonany, że wtedy po jednym spojrzeniu na niego, Kyle by wiedział. Wiedziałby jak totalnie i bezgranicznie, nie wspominając, że beznadziejnie zakochany jest w nim Bryan. Dzwonek do drzwi spowodował, że Bryan niemal zemdlał. Kopiąc się w tyłek mentalnie za takie „babskie” zachowanie, rzucił na pół zdesperowane na pół przerażone spojrzenie w lustro i popędził do kuchni, z której dochodziły odgłosy cichej rozmowy. Bez tchu wpadł do kuchni tylko po to, aby stanąć jak zamurowany w progu. Jego chciwe spojrzenie chłonęło każdy idealny, cudowny, pyszny skrawek mężczyzny, który sprawiał, że jego kolana zamieniały się w galaretkę. Kyle zaakceptował kubek z kawą z rąk swojego przyjaciela i odwrócił się do niego z ciepłym, szerokim uśmiechem.
- Hej Bryan.- Natężenie w kuchni stało się nagle niemal namacalne. Kyle celowo zignorował ciekawskie spojrzenia. Jego oczy były skierowane na Bryana. Zaraz i tak nie będzie miało znaczenia, co ktokolwiek myśli. O ile Bryan jest gotów, oczywiście.
- H-h-hej Kyle.- Bryan klną w duszy na własną nieporadność. Z ledwością mógł wydukać cokolwiek. Jego rodzice znów spojrzeli na niego z mieszaniną zdziwienia i nawet chyba zmartwienia. Pięknie. Czy może być jeszcze bardziej żałosny?
Jednak spokojna i pewna siebie postawa Kyla była jak balsam dla jego skołowanej duszy. W końcu tu jest, tak? Przyszedł tak jak obiecał. To znaczy, że powiedział rodzicom. I nadal się uśmiecha. A może, bo nie powiedział? I jego ojciec mimo wszystko nie obedrze mnie ze skóry? Ciche chrząknięcie wyrwało Bryana z chaotycznego pędu jego myśli. Złośliwe błyski w oczach Kyla udowadniały, że świetnie zdawał sobie sprawę z myśli, jakie galopowały w jego głowie. Cholera weź się człowieku w garść.
- Gotów?- Kyle zapytał cicho. Jego pytanie pozostawiało Bryanowi wolny wybór. Mógł być gotów, aby porozmawiać z rodzicami albo zwyczajnie do szkoły. Choć jakby uzasadnił, czemu Kyle go odprowadza nie miał pojęcia. Na absurdalność całej tej sytuacji zachichotał lekko. Cholera zachichotał! Co on… zakochana nastolatka?
- Gotów? Gotów, na co?- Matt spojrzał lekko nieprzytomnie na swojego przyjaciela. W brew pozorom bracia wcale nie byli do siebie podobni. Matt bardziej przypominał swojego postawnego, ciemno-włosego ojca, kiedy Bryan znów odziedziczył wygląd po swojej małej, delikatnej matce. Włącznie z srebrnymi oczyma i blond włosami. Choć jeśli Kyle miałby się zakładać, przysiągłby, że Bryan ma zadziorny, zdecydowany charakter po swoim ojcu. Charakter, który zazwyczaj idzie w parze z wzrostem i siłą mięśni. Choć najwyraźniej nie koniecznie w przypadku drobnego, choć nieonieś
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora