Zegarmistrz
- A, to ty, Lil. Nie widziałem, że weszłaś – odezwał się niskim, zmysłowym głosem zawodowego uwodziciela.
Lil pomyślała, że mógłby być nawet przystojny, gdyby nie rys zniewieściałości znaczący jego delikatną twarz. Ubrany jak zwykle nienagannie w surdut i śnieżnobiałą koszulę, z długimi kasztanowymi włosami opadającymi na ramiona, za to bez najmniejszego śladu zarostu na brodzie, wyglądał trochę jak dziewczyna w męskim przebraniu. Jego ciemnoniebieskie oczy patrzyły zawsze trochę sennie spod idealnie zarysowanych brwi. Położył na stoliku dłonie w rękawiczkach z delikatnej skórki. Nigdy ich nie zdejmował.
„Ciekawe, czy w łóżku także?” – pomyślała Lil, nie bez zainteresowania. Ciekawe, czy gdyby on spojrzał na nią tak jak teraz: ospale i przeciągle, a potem oparł dłoń w skórzanej rękawiczce na jej nagim biodrze – czy to zdołałoby ogrzać jej krew? Poczuła, że kręci jej się w głowie. Z hałasem opadła na krzesło, zsuwając jednocześnie z ramion krótką pelerynkę.
- Nie dziwię się! – warknęła, zwracając wzrok na scenę, z której schodziły właśnie gnące się w ukłonach półnagie piękności.
- Ach, moja droga! – zawołał Alexander, rozkładając ramiona w starannie wystudiowanym geście bezradności – Nie bądź taka surowa dla naszego upadłego gatunku. Sama musisz przyznać, że te Angielskie Różyczki są jedyne w swoim rodzaju…
Mrugnął porozumiewawczo. Lil zmarszczyła brwi, ale nie odpowiedziała w żaden sposób na zaczepkę. Wiedziała dobrze, co się o niej mówi: Stalowy Gorset. Ponieważ unikała jak ognia niezwykle modnych, lecz przelotnych romansów, w otoczeniu uchodziła za nieprzystępną heterę, jeśli nie lesbijkę. Nic sobie z tego nie robiła i nigdy nie dementowała pogłosek. Łatka homoseksualizmu dawała jej pewien rodzaj kamuflażu, a także ochrony przed jakże szarmanckimi kolegami po fachu.
- Czego się napijesz, moja zimna królowo? – spytał Alexander bez szczególnej złośliwości.
- Skończ z tym! – burknęła, zrywając z rąk rękawiczki – Mało ci tej maskarady? Musisz jeszcze silić się na te swoje niewybredne żarty?
- Już dobrze… - westchnął w odpowiedzi – To czego się napijesz, Lilith?
- Piwa! – odparła – Albo nie… Do diabła, nie mogę pić piwa w takim stroju! Niech będzie cydr… I nie mów tak do mnie!
- Jaka ty jesteś dzisiaj drażliwa! – stwierdził Alexander, kiedy usługująca dziewczyna postawiła przed nimi dwie szklanki.
- Bo nie mogę zrozumieć, po co ten cały cyrk! – jednym haustem wychyliła trunek
i skrzywiła się lekko – To smakuje jak siuśki…
Alexander aż się zakrztusił.
- Siuśki..? Moja droga, w twoich ustach takie słowa?! Jak w ogóle możesz je znać?
Lil parsknęła śmiechem.
- Zdziwiłbyś się… - powiedziała, pochylając się lekko do przodu – Zrozum wreszcie: jestem policjantką. Jedyną w Londynie, ale to nie zmienia faktu. Możesz kazać udawać mi damę, ale tak naprawdę nigdy nią nie byłam, ani nie będę…
- Och, ja wszystko rozumiem, ale teraz ty posłuchaj: nie mogę z tobą gadać, kiedy paradujesz w spodniach i z gnatem przy pasku. Jeszcze mi życie miłe! Myślisz, że to co robię dla ciebie jest bezpieczne? Nic mnie nie kosztuje? Ryzykuję reputację, a może i coś więcej…
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Wreszcie Lil sięgnęła przez stół do kieszeni surduta mężczyzny i wyciągnęła jego srebrną cygarnicę. Wyjęła jedno smukłe, ciemnobrązowe cygaro ze złoceniami przy ustniku, obwąchała fachowo, po czym wcisnęła je sobie do ust. Alexander pokręcił głową z zachwytem i podał jej ogień. Po chwili parę spowiły kłęby niebieskawego dymu.