Zacznijmy od początku V
Lot upłynął szybko. Nic złego mi się nie stało. Nawet zaryzykuje mówiąć ,że mi się podobało. Warszawa z góry była taka piękna.. Uroniła mi się łza ,ponieważ nie wiedziałam kiedy znów postanowię nogę na polskiej ziemi. Ale nie mogłam się rozpłakać, ponieważ Oliwia gadała jak najęta. Chyba cały lot przegadała. Od czasu do czasu udało mi się wtrącić jakąś anegdotkę . Z perspektywy czasu to powinnam jej podziękować bo nie wiem jak bym przeżyła lot bez jej gadulstwa.
Byłam pewna ,że się pożegnamy na lotnisku i każda pojedzie w swoją stronę. Umówiłam się telefonicznie z jakąś Marzeną z firmy w której mam odbywać staż,że spotkamy się pod Big Benem. Będzie miała czerwoną kurtkę i czarną bejsbolówkę. Zaprowadzi mnie do mojego tymaczasowego mieszkania , pokażę drogę do pracy i odpowie na wszystkie nurtujące mnie pytania ,tak to ujęła. Cieszyłam się,że zadbali o mnie ,ponieważ na tym lotnisku już czułam się cholernie samotna .
Kiedy chciałam złapać taksówkę Oliwia zaproponowała,że jej „friend” podrzuci mnie na miejsce. Ze względów na mały budżet zgodziłam się. I czułam ,że jestem zobowiązana zgodzić się zostawić Oliwii mój numer telefonu. Wracając do przemyśleń pod tytułem „Z perspektywy czasu” wiem ,że to był jeden z największych błędów jakie w życiu popełniłam.Ale przecież bez nich człowiek byłby nikim.A ja szczególnie, Baśka Błąd Lernt , tak może powinnam mieć na drugie.
Kiedy wyrwałam się ze wspomnień Marzenka z hukiem postawiła przede mną kawę w mojej ulubionej filiżance. Nawet nie poczekała na dziękuje. Może zbyt ostro ją traktuje? Może powinnam spróbować ją polubić , w końcu Rodaczka . I w podobnym wieku i podobnie się ubiera..Może byśmy miały o czym porozmawiać? Postanowiła zastanowić się nad tym później ,ponieważ zobaczyła Steva przez szybę jej gabinetu jak zbliża się prosto.. uf,dzięki Bogu do swojego .
Zobaczyłam Marzenkę. Od razu mi się nie spodobała. Człowiek tak ma ,albo ktoś od razu mu się podoba,albo nie.Pierwsze wrażenie najważniejsze. Ale okazała się pomocna. Spędziłyśmy ze sobą może około dwudziestu minut. Ona się gdzieś bardzo śpieszyła ,a ja nie nalegałam na jej towarzystwo. Rozpakowałam się w małej kawalerce ,ale bardzo przytulnej. Pokój z sypialnią i kuchnią. Nie byłam przyzwyczajona do takich warunków,ponieważ mój dom rodziny należał do bardzo luksusowych nieruchomości. Ale trudno! Czas żyć własnym życiem,a od czegoś trzeba zacząć,prawda? Pytała samą siebie Basia ze łzami w oczach. Wiedziała,że pokocha to miasto i to mieszkanie,ale jeszcze nie teraz. Marzyła,żeby wziąć prysznic i położyć się do łóżka.Takie przyziemne sprawy musiała popsuć Oliwia swoim telefonem. Pytała gdzie mieszkam i czy może wpaść. Skapitulowałam.
Oliwka zapukała do moich nowych drzwi godzinę po swoim telefonie. Była wystrojona ,a jej blask bił mnie po oczach. Ja miałam na sobie t-shirt z bobem marleyem ,ukochanym mojego ojca i spodenki z dziurą. Włosy mokre i zero makijażu. Oliwka spojrzała na mnie ze zdzwieniem i zaczęła się głośno śmiać. Popatrzyłam na nią z miną „nie wiem o co chodzi”. Moja nowa koleżanka zajrzała do mojej szafy ,a ja nie miałam odwagi jej zwrócić uwagi. A co dopiero ją wyrzucić. Może ja jej potrzebowałam? Tylko sama przed sobą udawałam ,że nie chcę przyjaciół. Wyrzuciła na podłogę moje najlepsze sukienki i kazała przymierzać każdą po kolei. Stałam jak skamieniała. Co ta dziewucha sobie wyobraża? Moja podświadomość krzyczała na mnie,żebym jej nie pozwoliła na takie rzeczy! Ona wtargnęła do mojego domu i robi co jej się podoba. Kiedy Oliwia robiła drinka w mojej nowej kuchni ,ja miałam pierwszą sukienkę na sobie. Oliwia pokręciła negatywnie głową.Okej, założę drugą.I ostatnią. Oliwia pokręciła głową. Nie, nie mogę się jej słuchać , myślałam to wkładając trzecią sukienkę. Oliwia zaklaskała w ręcę i zaprowadziła do łazienki. Umalowała mnie i uczesała. Ja się nie odzywałam. Wodziłam za nią wzrokiem jak wierny pies. Oszalałam?