Uniwersum Metro 2033 - Stoyan
-Przychodzą tu za każdym razem, gdy wykonujemy zwiad. Na początku strzelaliśmy do nich, ale one nawet nie próbowały uciekać. W końcu daliśmy sobie spokój. Coś je tu przyciąga, może jakieś pole psioniczne.
"Nawet nieźle poszło, jak na tak ekstremalny rekonesans" - stalker przypomniał sobie ostrzeżenia profesora.
Kanał stawał się coraz bardziej stromy i z każdym krokiem, jakby cudownie się wydłużał. Klon przewodnik zatrzymał się. Stoyan popatrzył mu przez ramię. Przed nimi znajdowały się metalowe drzwi, obok nich nerwowo migało żółte światło ostrzegawcze.
-No i jesteśmy – wyszeptał.
Głos żołnierza odbił się echem od ścian i został prędko zagłuszony przez ulewę panującą na zewnątrz oraz wzmagające się kapanie wody z dziur sufitowych.
Obejrzał się na resztę oddziału. W odpowiedzi zobaczył pięć latarek czołowych, które rzucały światło na wypełnione ciemnością wizjery klonów. Dopiero teraz uświadomił sobie, że nie widział żadnego z żołnierzy bez kombinezonu. Przełknął ślinę.
-Wchodzimy.
CZĘŚĆ 4
Znaleźli się w kwadratowym pomieszczenia przypominającym śluzę. Ściany i sufit były okablowane. Ze ścian farba odchodziła płatami, z sufitu wesoło zerkały plamy szarej pleśni.
-Tamtędy, sir! - jeden z klonów wskazał karabinem wyjście.
Wyszli gęsiego i stanęli w szerokim na kilka metrów korytarzu. Wyłożony był zielono-szarymi płytkami. Skojarzyło się to Stoyanowi z psychiatrykiem.
Korytarz prowadził prosto jak w mordę strzelił przez około 100 metrów. Co kilkanaście metrów oświetlany był żółtymi światłami alarmowymi, które bezszelestnie kręciły się w plastikowych obudowach.
-Co my tu mamy? - zapytał stalker i zaczął rozglądać się po korytarzu.
Wszędzie walały się resztki nieznanego szmelcu, szmat i kabli.
- Pierwsze dwa pomieszczenia po prawej to toalety dla pracowników. Trzy następne są nieznanego przeznaczenia, pełno w nich pustych probówek, przegniłych dokumentów, rozwalonych szafek. Cztery po prawej - tak samo. Przed nami przejście w głąb kompleksu, za nami - nieznane drzwi, prawdopodobnie prowadzące do wyjścia z kompleksu - zameldował jeden z klonów
- OK. Pro forma sprawdzimy wszystko jeszcze raz. Jedynka i dwója - kibel, trójka, czwórka i piątka - prawa strona, szóstka i ja idziemy na lewo. Meldować o wszystkim co zobaczycie usłyszycie albo wyczujecie.
- Tak jest! - oddział krzyknął chórem i rozbiegł się.
Stalker cały czas miał dziwne wrażenie, że wizyta w laboratorium nie będzie jedną z najprzyjemniejszych. Niejasne poczucie bycia obserwowanym. Przeczucie. Jak odłamek szkła, który wbił się pod czaszkę i za cholerę nie chce wyjść. Wewnętrzny głosik podpowiadał mu, że coś jest nie tak w tym laboratorium. Może to przez te wszystkie horrory, których się kiedyś naoglądał. Grave Encounters, Frankenstein's Army, 8 pasażer “Nostromo”, Coś i wiele innych. Oczami wyobraźni widział stwory wychodzące z brzuchów swoich towarzyszy, małe dziewczynki w szpitalnych koszulach biegające korytarzami laboratorium czy w końcu żywe trupy z przyczepionymi do kończyn piłami łańcuchowymi, które jako spuścizna nazistów kontynuują dzieło swoich stwórców.
Stoyan pokręcił przecząco głową.
"Jezu, cóż za bzdury człowiekowi kotłują się w głowie jak szlaja się po takich kazamatach".
Wszedł z klonem numer 6 do pierwszego pomieszczenia. Brud, smród i zgnilizna. Innymi słowy mówiąc - pusto. Idziemy dalej. Kolejne to dokładna replika poprzedniego: kilka wywróconych szafek, stos szkła, przegniłych papierów, które po dotknięciu rozpadają się w drobny mak i ogólne poczucie pustki, beznadziei i bezsensowności misji.