Uniwersum Metro 2033 - Stoyan

Autor: katedra
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Wszyscy popatrzyli po sobie.

- Jakieś szczegóły dotyczące zasilania? - zapytał stalker.

- W tej części jeszcze nie byliśmy. Prawdopodobnie zasilane są przez to samo źródło energii co światła alarmowe. Może jakiś generator w podziemiach napędzany wodą albo coś innego - odpowiedział jeden z klonów

- No dobra, spróbujemy się tego dowiedzieć. Czeka nas trochę roboty. Robimy to samo, co na górze. Przeczesujemy po kolei każde z pomieszczeń. Jedynka, dwójka, trójka, czwórka - lewo. Piątka, szóstka i ja - na prawo. Bądźcie czujni!

Po tych słowach wszyscy zabrali się za rekonesans.

Pierwsze pomieszczenie.

Wielkie, dwuskrzydłowe drzwi leżą wywrócone wewnątrz olbrzymiej sali. Garnki, stoły, wielka lada, jeszcze większy piec. Kuchnia i stołówka. Trójka zwiadowców przeczesała mrok latarkami. Wszędzie połamane i poprzesuwane stoły. Automaty do coli i orzeszków wywrócone i rozszabrowane.

Stoyan machnął na dwójkę towarzyszy i wskazał im drzwi do kuchni. Wszedł pierwszy. W środku brud, zaraza i mnóstwo pleśni. Wywrócone zamrażarki, lodówki i sprzęt kuchenny. Większość rzeczy porośnięta zielonym porostem.

Na jednym z palników wielkiej kuchenki dostrzegł garnek. Nie jakiś zardzewiały i zniszczony, ale nowiutki i wypucowany. Zaglądnął do wnętrza. W środku zobaczył parującą papkę, przypominająca gulasz. Na dodatek jeszcze bulgoczącą.

- Co do licha...

Krzyk! Trójka zwiadowców odwraca się i biegnie z powrotem do głównego korytarza. Z drugiej strony wypada jeszcze dwóch zwiadowców.

- Tutaj, z tej strony! - usłyszeli krzyk z lewej.

Wbiegli natychmiast do wskazanego pokoju. Znajdowały się tam łaźnie. Białe kafelki wypucowane na blask, niezwykła nowość wśród wszędobylskiego brudu i zgnilizny. Wzdłuż ścian rzędy pryszniców. Dwójka klonów kucała obok dziury w ścianie między prysznicami.

- Dowódco ! Melduję, że w tej dziurze widziałem...coś. - zawołał jeden z klonów, prawdopodobnie jedynka

- Co konkretniej, żołnierzu i na co ten cholerny harmider?

- To było dziwne. Ręce i twarz. Ktoś, coś, nie mam pojęcia. Mignęły mi, gdy spojrzałem w dziurę, tam, po drugiej stronie - jedynka wskazała na dziurę wielkości około metra.

Dowódca klonów schylił się i spojrzał. Latarka czołowa nie oświetliła niczego, jej promienie ginęły gdzieś w mroku.

- To mogłoby się zgadzać. Laboratorium może być zamieszkane. W kuchni znalazłem świeże jedzenie gotujące się na kuchence, a tutaj wygląda na to, że łaźnia jest używana. Na dodatek te światła w korytarzu…

- Ludzie? Przecież w promieniu dziesięciu kilometrów nie ma śladu żywej duszy, oprócz żołnierzy i naukowców - stwierdził jakiś żołnierz

- Może to ktoś z rodzin naukowców. Przed Zagładą niedaleko stąd były bloki mieszkalne. Mogli się tu schronić naukowcy ze swoimi rodzinami. Tylko, że po prostu weszli z innej strony - odpowiedział mu inny.

Jeden z klonów odkręcił kran. Coś głośno zabulgotało i zasyczało i po kilku sekundach zaczęła lecieć czysta woda. Wszyscy wymownie spojrzeli na siebie.

-W każdym razie musimy być nadal czujni. Nie wiemy jakie mają zamiary. Wszakże jesteśmy tu tylko gośćmi, jakkolwiek to brzmi. Przeczesujemy dalej - zakomenderował Stoyan i wyszli wszyscy na korytarz.

Gdy znaleźli się z powrotem, jeden z żołnierzy coś pokazał. Z końca korytarza, lekko, niczym strzępek papieru na wietrze, leciał jakiś owad. Ni to ćma, ni to motyl. Szaro-granatowe stworzonko przy każdym ruchu skrzydeł rozpylało za sobą chmurę niebieskiego proszku.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
katedra
Użytkownik - katedra

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-07-29 13:51:25