Trzy Rzeźby
-Ty cholerny idioto! Jak Ty mogłeś! Pierdolony idioto! Co Ci do tego pół-łba strzeliło?! A wróć tylko do domu, to karetka nie zdąży Cię tu z powrotem dowieźć!
Kochana żona, bała się o mnie...
Oni
-Włóż czapeczkę!
-Zostaw mama! Nie włoże!
-Bez dyskusji! Ale już!
-Ała! Tato, biją!
-Zasłużył kochanie?
-Tak!
-To siedź cicho synek!
-Ale biją!
-Jak biją to oddaj.
-Zakładaj czapeczkę! Bo jak tata sciągnie pasa...!
-To mu galoty spadną... Ała! Tato, mama znowu mnie strzeliła!
-Zasłużył?
-Tak!
-Cicho synek!
Taka wymiana zdań, bez szerszego opisu może sugerować, że ci rodzice pod choinkę dostaną najwyżej prokuratora a siedmioletni syn, rodzine zastępczą. Na szczęście dialog wykrzczyczany został w akompaniamencie śmiechu, więc wszystko jest w porządku.
-Mamo! Koledzy czekają!
-Założysz czapkę?
-Nie!
-To się nie doczekają.
-Dobra!... Głupia czapka... Ał! Tato!
-Co?
-Ał!... Już nic...
Matka stała przez chwilę w drzwiach, patrząc jak jej mały chłopczyk przebiega podwórko, okrzykami wita kolegów i wkłada czapkę do kieszeni. Uśmiechneła się.
-Udała nam się latorośl...Ah! Szybki jesteś...- Odwracając się od drzwi wogóle nie spodziewała się męża stojącego w zasięgu ust.
-Nawet nie wiesz jak bardzo, zwłaszcza gdy małego nie ma w domu.
-Hi-Hi-Hi...
Przez wzgląd na ich intymność w tym miejscu ich zostawmy, ponieważ ta historia nie powinna być erotyczna. Może być, ale nie powinna.
Bycie dzieckiem może cieszyć. Brak poczucia obowiązku, ciężaru doświadczeń i czysta spontaniczność sprawia, że czują się wolne. Gdyby się uprzeć, do szczęścia nie potrzeba niczego innego niż wolność. Należy przy tym pamiętać, że wolność to nie tylko lekkoduszne zapomnienie. Człowiek jest wolnym gdy sam jest kowalem własnego losu. Niestety nie każdy jest tak odważny aby trzymać młot. Jednak, jeżeli go uniesie to nawet najcięższe zobowiązania nie zdołają go spętać. W myśl tej zasady, można być wolnym nawet tkwiąc pod pantoflem. Jednak dzieci jeszcze o tym nie mają pojęcia.
-Maciek zeżarł glistę!
-Nie prawda! - Odpowiedział krztuszący się Maciek.
-Maciek będzie żygał!
-Nie pra...- Niestety pewne odruchy niezależne od jego woli, nie pozwoliły mu dokończyć tego zdania.
-Ouuu
-Fuj!
-Widzę glistę!
Chłopcy utworzyli wokół Maćka szczelny kordon. Tym samym oddalili się od Czarka, który jeszcze przed chwilą był w centrum uwagi, dzięki skrzętnej nauce dowcipów. Nie rozumiał dlaczego to co Maciek jadł na śniadanie i obiad jest ciekawsze od niego samego.
-Uważaj!
-Nie dosięgnie...
-Ale się strzepoli...
Mały Czarek wdrapawszy się na zmarzniętą czereśnie próbował dosięgnąć owoc, który jakimś cudem przetrwał trzy pory roku. Właściwie była to pestka dobrze schowana przed wiatrem, ale trofeum to trofeum. Wiadomym było, że ten kto je zdobędzie, zostanie skompany w blasku szczerbatych buzi kolegów. Stanie się także najmęższym z męskich, przynajmniej do momentu, gdy mama zawoła na kolację.