Reset
Młoda kobieta przytula drzewo.
– Wącha świerk?
– Może chce zgwałcić?
– Głupek.
Przechodzimy obok. Nie istniejemy dla niej, skupia się na pniu, wącha, obejmuje, jakby witała bliską osobę po rozłące.
– Pełno takich wariatów widzieliśmy wczoraj. Nie gap się tak.
Dostaję kuksańca w bok, bo dziewczyna jest ładna. Ciekawe, dlaczego się tak zachowuje.
W głębi lasu obraz kobiety się ulatnia.
– Już niedaleko – mówię.
Zaraz odbijemy na polankę.
– Sławek – Mała szepcze i ściska moją rękę.
– Co?
– Patrz.
Pokazuje na coś między drzewami.
– Tam ktoś jest – mówi.
– No to co?
– Na ziemi. Wczoraj widzieliśmy dwie osoby, jak tak leżały, ale ruszały się, i nie podchodziliśmy.
W końcu widzę. Kilkanaście metrów dalej leży facet zagrzebany w liściach.
– Może ten nie żyje? – mówi Basia.
W głowach włączają się projekcje zbrodni, że ktoś kogoś zamordował i w pośpiechu chował ciało.
– Rusza się – mówię.
Zdemaskowany mężczyzna odwraca głowę, jakby się wstydził.
– Halo, pomóc panu?! – pytam.
Nie odpowiada.
– Może coś mu się stało? – mówi Basia.
Patrzę na bystrzachę i uśmiecham się.
– No co? – pyta.
Facet nie jest zakryty zupełnie, wystaje w kilku miejscach. Chowa twarz, kiedy podchodzimy. Jest jakoś w moim wieku, po dwudziestce, maks trzydzieści lat.
Kucam.
– Hej, kolego, coś się stało, możemy jakoś pomóc? – pytam.
– Nie, proszę mnie zostawić.
– Ok – mówię i wstaję. Mnie tyle wystarczy.
– Ale dlaczego pan tak leży? Zdradzi pan powód? – pyta Basia.
Wścibskie baby – myślę. Ale chłop odpowiada.
– Wiem, jak to wygląda. Proszę mnie zostawić.
– Możemy zadzwonić po kogoś. Tylko z domu, bo nie wzięliśmy komórek – mówi Mała.
– Nie zwariowałem. Moi już próbują mi pomóc. Proszę mnie zostawić.
– Ale co panu jest?
– Nie wiem. Inni też to mają. Nie mogę wrócić do domu.
Żarcik mi się nasuwa, wypalam.
– No tak, wielu ma żony zarazy.
Dostaję z łokcia od Baśki.
– Zaczęło się od elektroniki i samochodu – mówi gościu.
Zamieramy. Facet siada.
– Co się zaczęło? – pytam.
– Wymioty i mdlenie. W domu było coraz gorzej. To jakiś wirus cywilizacyjny. Badają moją krew. Żona z bratem i z mamą załatwiają wszystko, bo ja musiałem uciec ze szpitala.
– Dlaczego? – pyta Mała.
– Umarłbym tam. Jestem już wrażliwy na wszystko, co sztuczne. Dadzą mi pewnie jakieś leki odczulające.
– Na pewno, proszę się nie martwić – mówi Basia.
– I tylko tutaj czuje się pan dobrze? – pytam.
– Tak, blisko ziemi i drzew. Mam halucynacje, nawet ciekawe.
– Jakie halucynacje? – pytam.
– Ziemia mówi do mnie, jak było kiedyś, jak powinno być.
– Jak mówi?
– Mieszkam w szałasie, o tam, w wąwozie. – Pokazuje głową kierunek. – Sam zbudowałem, bo w sztucznym namiocie bolała mnie głowa. Często budzę się w innym miejscu. To znaczy w tym lesie chyba, ale setki albo tysiące lat wcześniej. Tak ziemia do mnie mówi, jestem pewien.