Reset

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

Czuję mrowienie w gaciach, coś tam się skurczyło.

– Po co? – pytam.

– Nie wiem. Jestem tam, dopóki znowu się nie położę i nie obudzę. Chociaż ostatnio coraz częściej kładę się i budzę dalej w przeszłości. Boję się, że zostanę tam na zawsze.

Teraz stado ciarek przebiegło mi przez plecy.

– Widzisz zwierzęta? – pytam.

– Mnóstwo, nawet wymarłe gatunki. Co, ty też?

– Nie. Musimy iść. Trzymaj się.

Odciągam Baśkę.

– Czekaj, czemu już chcesz iść?

– Może nas zarazić, chodź – szepczę.

– Wygląda na to, że już jesteś chory, Sławuś. Wystraszyłeś się?

Nie odpowiadam. Pokażę jej polanę i wracamy do domu.

– Sławek, mów do mnie.

– To nie może być prawda.

– Co takiego? Ty też masz takie objawy.

– To świr. Złapaliśmy jakiegoś wirusa i może podrażnia go elektronika, jak mnie, ale on sobie wkręcił, żeby mieszkać w lesie. To wariat.

– Myślisz?

– Ja nie mam zamiaru przeprowadzać się do lasu, to paranoja.

Opuszczamy ścieżkę i po chwili jesteśmy na polance.

– To tu? – pyta Basia.

– No, tu. – Zadowolony mrużę oczy przed słońcem. – Fajnie, nie? Przyjdziemy tu jutro z kocykiem i pogilam cię trawką po syrkach.

– Sławek, my tu byliśmy.

– Nie byliśmy tu jeszcze. – Już widzę, jak dobieram się do jej stópek.

– Byliśmy tu, kiedy cię szukaliśmy. Na pewno.

– Niemożliwe, to musiała być inna polanka, spałem tu przecież. – Wskazuję soczysty zielony dywan. – Było ciemno, pomyliło ci się.

– Nie, dziku, byliśmy tu na pewno.

Nie wierzę. Kobieca orientacja w terenie jest słaba. Nie ma sensu ciągnąć tematu.

– No to nie wiem. Fajnie tu, co? – pytam.

– Martwię się o ciebie, dzikusie. Ty też lepiej czujesz się w lesie, co? Widzę po tobie różnicę.

– Każdy przecież dobrze czuje się w lesie.

– A co, jeśli rzyganie od telefonu to dopiero początek?

Łapię Małą w talii i podnoszę wysoko.

– Przestań szukać problemów, świrusko. Nic mi nie jest.

– Postaw mnie. Tam ktoś jest.

– Kurde, znowu? To miała być nasza prywatna polanka.

Basia ląduje na nogach. Odwracam się w kierunku, w którym patrzy. Widzę ludzi między drzewami.

– Następni stuknięci? – pytam.

Kawałek dalej, oparci o drzewo, siedzą jacyś ludzie, chyba trzy osoby. Jedna z nich wstaje, kobieta.

– Idzie tutaj. Sławek, boję się.

– Uspokój się.

Zatrzymuje się na skraju drzew. Wygląda normalnie, ma jakieś czterdzieści lat.

– Przepraszam państwa. Macie może telefon? Gdybyście mogli zadzwonić do mojego męża, byłabym ogromnie wdzięczna.

– Nie mamy, przykro nam – mówi Basia.

– Ach, szkoda. Też to macie?

– Co mamy? – pytam.

– Tę alergię na wszystko, co sztuczne.

Patrzymy na siebie, Małej drży broda.

– Ja mam – mówię.

– Jakie stadium?

– Nudności od komórki i komputera. – Czuję się jak na jakimś mitingu chorych na to samo.

Kobieta kiwa głową.

– Potem jest gorzej? – pyta Basia.

– Wrażliwość na chemię w jedzeniu, na plastik, nawet na farbę na ścianach. Na sztuczne ubrania. Może być tylko bawełna bądź len. Cały nasz świat jest sztuczny, a przecież my nie jesteśmy sztuczni, zawsze to mówiłam. – Kobieta chowa twarz w dłonie i zaczyna płakać.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04