Profesor Dzik. 2. Kto komu bije w dach.
To mówiąc, Dzik zgiął się do przodu i pochylił na tyle, na ile pozwoliło mu niezbyt małe brzuszysko. Próbował dotknąć dłonią podłogi, ale z oczywistych względów źle obliczył zamiary na siły. Dobre dwadzieścia centymetrów mu zabrakło. Oho, zaczyna się! Znowu odezwały się stłumione śmichy-chichy. Nie zraził się tym, tylko, nie wyprostowując się, spoglądnął z ukosa na klasę i kontynuował z wyraźnym wysiłkiem w głosie:
– Staa... ykhm... starszemu szeregowcowi.
W mówieniu wyraźnie przeszkadzała mu ściśnięta przepona. Podniósł swój korpus o dziesięć centymetrów w górę i wychrypiał:
– Starszy szeregowiec bije w dach kapralowi. – Podniósł się o kolejne dziesięć centymetrów. – Kapral bije w dach starszemu kapralowi. – Ręka i głowa Dzika znowu oddaliła się od podłogi. – Starszy kapral bije w dach plutonowemu.
Całe przedstawienie stawało się coraz bardziej interesujące. Koledzy z tylnych ławek aż się podnieśli i podeszli bliżej, aby nie uronić nic z widowiska. Mniej nas zajmowała kolejność stopni wojskowych, które później mieliśmy „wykuć na blachę”, jak Dzik nam zapowiedział. Po pierwsze, mieliśmy ubaw, obserwując jego wysiłki. Odzyskiwał już oddech, z każdym nowym wyrecytowanym stopniem wyprostowując się bardziej i uwalniając od zbytniego ściśnięcia własny brzuch. Kolejne stopniowanie zaznaczał ręką w powietrzu, dużymi odległościami w pionie, chcąc szybciej wrócić do normalnej postawy. Zaczęła jednak gubić go rutyna, widocznie nie przećwiczył tego ponownie w domu. Bez dwóch zdań, musiał to już pokazywać w poprzednich latach. Przyzwyczaił się do manualnej prezentacji, odmierzał dłonią te same odstępy, ale zapomniał o tegorocznym zwiększeniu liczby prezentowanych szarż wojskowych.