...po porostu przyjaciele... (1)
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
y wyć czy przywalić komuś. Do względnie jednolitej i powiedzmy zgodnej wersji doszedł czytając blogi i fora. Prowadzone przez najczęściej ciężko zranionych, wykorzystanych, skrzywdzonych ludzi z powodu tego, że ich zainteresowanie leżało gdzie indziej. Koniec końców BJ doszedł do wniosku, że nie ma czegoś takiego jak ‘tacy’ ludzie. Jest tylko jeden gatunek, rodzaj czy jakość ludzi… IDIOCI. A on na ich czele stał.
Znalezienie Tonego zajęło mu więcej czasu niż by mógł podejrzewać. Posprzątał dom. Wrócił do pracy. Nie chciał iść do jego domu na początku, bo jego rodzice nie chętnie patrzyli na ich przyjaźń. Snoby. W końcu nie miał wyboru. Musiał go zobaczyć.
No i zobaczył niemal wpadł na niego, kiedy wysiadł z samochodu nie opodal domu Tonego. Ten podjechał z kimś i wysiadł. Młody chłopak wysiadł za nim i coś cicho mówił. Tony musiał się pochylić tak wielka była różnica w ich wzroście.
Był blady. Bledszy niż kiedykolwiek. Chudy niemal do przesady i jakby trochę zmarnowany. Chory może. Nie było śladu po wesołym, żywiołowym Tonym, którego BJ znał. Bez którego nie mógł wytrzymać…
…którego ciśnienie właśnie się podniosło na widok tego jak szczyl położył dłoń na ramieniu Tonego i uśmiechał się jak kretyn.
Zanim zdołał się powstrzymać BJ wyciągnął telefon i wysłał wiadomość.
Z zapartym tchem obserwował minę Tonego, kiedy ten odsunął się od natarczywego idioty i wyjął telefon, aby odczytać smsa. Jego twarz zbladła, chwycił się gwałtownie za usta i za brzuch i mamrocząc coś pognał za róg budynku.
BJ był tuż za nim, mijając zszokowanego młodzika stojącego z rozdziawionymi ustami. Chciał mu warknąć żeby spadał do domu, ale nie miał czasu. Musiał zobaczyć, co z Tonym.
Mężczyzna zgięty w pół kaszlał i pluł, wsparty o ścianę budynku. BJ czuł jakby za sekundę miał wylądować tuż koło niego. To wszystko jego wina… wiedział, że tak.
–Ty…– wychrypiał Tone ocierając usta dłonią i spoglądając pusto na swojego przyjaciela. Jego mina wyrażała niesmak. Wstyd. Złość.
–Tony…
–Anthony?
Smark prosił się bicia normalnie. Zanim jednak BJ zdołał się odezwać, Tony obdarzył tamtego wodnistym uśmiechem i podszedł, lekko popychając z powrotem przed dom.
–Eric sorry, ale musze lecieć. Dzięki za podwiezienie. Naprawdę to było super z twojej strony, nie wiem jak ci się odwdzięczą. – Niemal siłą wsadził go do jego auta. Młody cały rozpływał się w uśmiechach, chichocząc lekko. Jeezz… i jeszcze rumieniec… po prostu uroczo. Miał szczęcie, że BJ nie dosłyszał jego odpowiedzi. Tony odparł coś wymijająco. Cofnął się i zatrzasnął drzwi za machającym mu na pożegnanie chłopakiem. BJ myślał, że go szlak trafi, kiedy Tony z uśmiechem mu odmachał.
Nic z tego uśmiechu nie pozostało, kiedy odwrócił się w stronę BJ’a. Przez sekundę wyglądał jakby miał zamiar odwrócić się na pięcie i wejść do budynku.
Tony myślał, że zemdleje, kiedy przeczytał wiadomość. Na sekundę jego świat zawirował. Dobrze, że jego żołądek zbuntował się, bo inaczej prawdopodobnie padłby na miejscu gdzie stał widząc na ekraniku twarz BJ’a.
Tekst:
„Jestem człowiekiem Tony… i kocham cię, przyjacielu…?”
…zwyczajnie zerwał mu czubek głowy. Co to do cholery znaczy? Ten znak zapytania? Ta cała wiadomość?
Kiedy na dodatek dostrzegł kątem oka buty BJ’a w momencie, kiedy wypruwał sobie flaki, miał wrażenie, że jego serce skończy na kupie jego wymiocin.
Nie wierzył.
Eric jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozładował sytuacje i powstrzymał przed zrobieniem czegoś, czego niechybnie by żałował do końca życia. Na przykład rzucił na niego