...po porostu przyjaciele... (1)
i zacałował na śmierć. Odprawił chłopaka, którego lubił, nawet bardzo…, ale który nie był BJ’em i zebrał odwagę, której nie miał, aby na niego spojrzeć.
Nie, nie ma sił, nie może tego zrobić…Jeszcze raz przez to przechodzić…
–Nie Tony! – BJ złapał go za nadgarstek, który praktycznie zginał w szorstkim uścisku jego spracowanej dłoni. – Do mnie.
Jeeez… jak zwykle. Nic z tego. Tony zaparł się stopami i potrząsnął głową. Nie mieli, o czym gadać.
–Proszę. Błagam… – BJ w końcu wyszeptał z prośbą w oczach. Tony nie widział go tak zdeterminowanego i tak zdesperowanego nigdy wcześniej. Jego serce wyrywało się do mężczyzny. On jednak go nie potrzebował.
–BJ nie ma, o czym rozmawiać…
–Tak po prostu? Nasza przyjaźń nic nie znaczy? Nic nie jest warte tyle wspólnych lat? – Zapytał z wyrzutem. Nie wierzył, że Tony tak łatwo się poddał.
–Zasady się zmieniły. Ja cię kocham… jak mam udawać, że nie? Ty obawiasz się nawet do mnie zbliżyć. – Tony stwierdził cynicznie. – Nie mogę znieść myśli, że za każdym razem, co na ciebie spojrzę ty będziesz się zastanawiał, co mam na myśli. Z pewnością będę fantazjował o tobie, twoim ciele i o tym, co chciałbym ci zrobić. Co chciałbym abyś ty mi zrobił. – Celowo chciał zranić i zszokować BJ’a. Najlepiej mieć to całe cholerstwo z głowy. – Tak się składa, że prawdopodobnie miałbyś rację. Zastanawiałbyś się, co się kryje za każdym słowem, każdym gestem, każdym muśnięciem… A wyobrażasz sobie, nie pragnąć takich rzeczy będąc non stop przy ukochanej osobie?
–Tony proszę…
–Nie! Kocham cię. Kapujesz? Normalnie jak każdy facet kocha…
–Anthony! – Zimny głos matki Tonego wdarł się miedzy nich jak świst bata. Zimny pot spłynął mu nagle po plecach a kolana ugięły się. Dławienie, ból, strach wszystko naraz sprawiło, że niemal się zatoczył. BJ jak zawsze go złapał i podtrzymał. Chciał paść na miejscu i płakać.
–Weź te ręce od niego perwersie. – Matka Tonego wysyczała przez zaciśnięte zęby nerwowo się rozglądając. BJ miał ochotę ją zbluzgać na miejscu. Mocniej też chwycił Tonego, niemal słaniającego się na nogach.
–Tak się składa mamo, że w tym związku perwersem jestem ja. – Tony zebrał się w sobie i zwrócił w stronę matki. Z szokiem i obrzydzeniem patrzącą na nich. Niemal pusty śmiech go ogarnął na myśl, że podejrzewała BJ’a o to, że go spaczył.
–Nie mów bzdur! Do domu.
–Nie. – BJ wtrącił się i stanął między jego matka a nim. Marszcząc groźnie brwi. Nigdy się nie lubili. Teraz nastąpiło apogeum ich waśni.
–Nie wtrącaj się. To wszystko twoja wina.
–Nie mamo. Nie jego. Tak naprawdę to niczyja.
–Nie będę łożyć na twoje zboczenia. – Matka znów syknęła, jakby normalnie słowa nie dawały rady wydobyć się z jej ust. – Nie wychowałam cię na … ‘takiego’ mężczyznę…
Tony po prostu nie mógł. To było… było po prostu nie do zniesienia. Zamiast jednak płakać jak miał ochotę, wybuchnął nie pochamowanym śmiechem. Graniczącym z histerią.
BJ klnąc jak szewc chwycił go za ramię i niemal siłą wsadził do swojego auta.
Zanim dotarli na miejsce Tony rozpłakał się, uspokoił i zasnął.
–Hej Tony, chodź. – BJ delikatnie potrząsnął szczupłym ramieniem przyjaciela. Mężczyzna zaspany nie zdołał zaprotestować a już leżał w łóżku BJ’a niemal nakryty na głowę. Nigdy jeszcze nie zostawał na noc w jego mieszkaniu i BJ czuł jak z nerwów pocą mu się dłonie. Myślał, że się przewróci, kiedy zobaczył jak faktycznie chudy jest Tony. Masakra. Musi to
Najpopularniejsze opowiadania