jak kopciuzek?przeczytajcie a może to wam się spodoba
Rzuciła jej medalik z krzyżykiem na podłogę urażając
jej godność religijną.Poczuła się tym strasznie dotknięta,
łzy popłynęły z jej oczu.
-Ta twoja wiara jest nic nie warta.Mam gdzieś jakiegoś Boga,nie wierzę w jego cudy.A ty
jeśli chcesz mieszkać w moim domu i być przezemnie utrzymywana nie będziesz się modlic i rozmawiać z nim.Zresztą i tak to ci w niczym nie pomoże.A teraz nie marz się i do roboty,podłoga sama się nie zetrze!-Wrzasnęła powiedziawszy coś strasznego.Coś co rozdarło serce biednej sieroty Magdaleny.Jej ukochany medalik tak
normalnie został zerwany z jej szyi i jeszcze najnormalniej został rzucony przez macoche jak jakiś śmieć.Posłusznie wzięła się za mycie podłogi tak jak jej kazała ta
bezbożnica.I kiedy ona uwijała się ze szczotką myjąc cały ogromny korytarz córki macochy biegały po nim,nie doceniając jej ciężkiej pracy.
-Wychodzę,wrócę nad ranem.Ma wszystko śnić Magdaleno.A wy dziewczyki dopilnujcie by ta sierota się nie obijała!-Zwróciła się do chudych i wysokich jak brzozy córek.One uwielbiały dokuczać małej bezbromnej,opuszczonej przez wszystkich Magdalenie.Bardzo często ją biły,popychały i opluwały jak śmiecia.
-No co się gapisz,przebieraj tą szczotą,podłoga sama się nie umyje.!-Rzuciłą starsza Aurelia.Zrobiła zamach i trafiła piłką prosto w twarz Magdaleny.Oby dwie siostry sę z tego śmiały,gdyż uważały to za niezły dowcip.Aż pękały z upiornego głośnego śmiechu widząc leżącą na podłodze Magdalene.Miały gdzieś Boga więc popełniały mnóstwo grzechów i nie bały się ih konsekwencji.Magdalena strasznie płakała,czuła się okropnie,lecz nie umiała się przeciwstawić.Piłka była twarda więc uderzenie strasznie blało.
-Wylej jeszcze wiadro,będzie fajny ubaw!-Rzuciła nagle Zuzanna.Siostra szczerząc się kopnęła w niebieskie wiadro z wodą,i woda popłynęła jak rwąca rzeka.
-Hahhahah posprzątaj to skoro wylałaś.Wredne hamowate dziewczyny poszły schodami na górę zostawiając Magdalenę z całą czerwoną od uderzenia twarzą.
-Jak ja bym chciała mieć mamę i tatę albo przynajmniej dobrych opiekunów,którzy by mnie kochali i szanowali.Wzdychała dziewczyna.Wzięła szmatkę i zaczęła wycierać cały korytarz w wodzie.Gdy wreszcie skończyła poszłą do kuchni by umyć talerze po kolacji.Ona nie jadła z nimi ale to były jej obowiązk.Miała ich całą masę.Dziewczyny miały jeden obowiązek leżenie długo w łużku i noszenie pięknych sukienek.Macocha je rozpieszczała.Magdalena była takim kopciuszkiem jak w tej bajce.Tylko karet i dobrych wróżek z magicznym proszkiem nie było.Nagle w jej głowie zaświtało.Pomyślała o rzuceniu wszystkiego i ucieczce daleko z tąd.Rozejrzała się czy czasem przyrodnie siostry się nie gapią i zwinęła z lodówki jedzenie zawijając je w hustę.Więcej jej nie było trzeba jak trochę sera i pare innych rzeczy.Po cichu w zeszła ze stromych schodów i przebiegła krótki odcinek do drzwi wejściowych.Zamknęła je i poczuwszy wolność pobiegła w mały lasek.Wreszcie czułą się jak ptak:wolna i beztroska.Szła ścieżką i o nic się nie martwiła.....
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora