...po porostu przyjaciele... (1)
naprawić.
Ale co ma zrobić? Jak Tony słusznie zauważył, wszystko się między nimi zmieniło. Już jego głowa robiła nadgodziny, wolontaryjnie zasypując jego wyobraźnię obrazami. Co Tony o nim myślał? Jakie fantazje miał na myśli? Czy na serio? Czy wyobrażał sobie ich…razem? Jak to sobie wyobrażał? Jak go widział?
Jeezz… nie wiedział, co ze sobą zrobić. Tony wykończony zasnął tak szybko jak przyłożył głowę do poduszki. W końcu BJ sam położył się na kanapie. Poczeka i zobaczy.
Głowa Tonego pulsowała jak szalona. Czuł się jakby miał kaca Króla wszelkich kacy. A nie wypił nawet grama. Nakrętki nawet nie powąchał. Nie musiał otwierać oczu, aby wiedzieć, że jest w łóżku BJ’a. Ten zapach wypełniał jego zmysły latami. Nie pomyliłby go z niczym innym na świecie.
Z trudem wstał starając się ocenić jak się czuje. Tragicznie. Ledwie dał radę otworzyć oczy. Czuł jakby wypełniało je potłuczone szkło. Z ledwością dojrzał swoje odbicie w lustrze łazienki. Prysznic byłby cudowny, ale nie miał na niego sił. Załatwił najpotrzebniejsze sprawy. Dwukrotnie umył twarz i wypłukał usta płynem do płukania. To musi wystarczyć puki nie zorientuje się, na czym stoi. Wspomnienie rozmowy z swoją matką poprzedniego dnia było jak koszmar na jawie. Nie mógł uwierzyć, że tak się stało. W końcu by im powiedział. Ale że nie mógł być z BJ’em nie widział powodu, aby się śpieszyć…
Zapach świeżo parzonej kawy wywabił go w końcu z sypialni, choć obawa niemal pewnie trzymała w miejscu.
BJ ogolony, trochę opalony w swoich ulubionych ‘domowych’ ciuchach stał wpatrzony w okno. To nowe u niego było. Ten facet zawsze w pięć minut wiedział, co ma myśleć. Nie potrzebował się zastanawiać. Teraz wyglądał jakby to godzinami robił. Tony postanowił nacieszyć oczy dopóki mu to dane było. Sprana szara podkoszulka szczelnie opinała jego szerokie, lekko muskularne ramiona. O włos był od metra osiemdziesiąt. Miał długie kudłate nogi. Tak samo brzuch w okolicy pępka. Nie raz przebierali się na siłowni czy basenie, więc Tony niczego nie musiał sobie wyobrażać. No prawie niczego…
Jego włosy były tylko o ton jaśniejsze od czarnego. Coś jak kawa? Ciemne brwi, wyraźne i szerokie nadawały jego twarzy charakteru i zdecydowania. BJ miał strasznie gęste rzęsy w ciemnym kolorze jak brwi i włosy. Cudownie okalały jego piwne oczy. Tony uwielbiał jego oczy. I nos. Prosty, zwykły nos. Ale jaki idealny. I usta szerokie, wąskie wargi, ale… jakie idealne… Wszystko uwielbiał. To był problem. Obrzucił ciało BJ’a ostatnim tęsknym spojrzeniem. Stare klapki. Szare spodenki i sprana koszulka. Idealny. Piękny. Za każdym razem przyprawiał go o szybsze bicie serca. Pożądanie skręcające jego wnętrzności…Motylki w żołądku…, choć to mogła być akurat nerwica…
Tłumiąc westchnienie Tony uniósł spojrzenie na twarz BJ’a i stanął jak wryty. Fuck!
Jego przyjaciel obserwował go, obserwującego jego. Cała krew chyba uderzyła mu na twarz. Zanim się wyjąkał, aby podać jakieś usprawiedliwienie. BJ odwrócił się i sięgnął do szafki po ulubiony kubek Tonego.
–Kawy? – Jego głos wydawał się ochrypły. Jakby od zbyt długiego nie używania.
–Tak, proszę? – Czy to tak będzie wyglądało? Grzecznie, kulturalnie. Jakby nic się nie stało?
–Siadaj! – Zarządził BJ, kiedy Tony nadal stał jak idiota w drzwiach kuchni. Po czym naskoczył na niego niemal z pięściami.
–Zwariowałeś? Co ty sobie do cholery myślałeś? Nic nie myślałeś! To właśnie jest problem. – Wykrzyknął – Mam ochotę ci dołożyć. Spójrz na siebie. Obraz nędzy i rozpaczy. Ja cię chyba zamorduje. I wczoraj! Co to nawet było? W ciąży kurwa jesteś?
Tony był tak zaskoczony wybuchem, że nawet nie wiedział, do którego pytania
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora