Szklanka
Dziesięć paluszków i dwie małe dłonie zdobywają brzeg stołu. Stół kuchenny ma dotyk twardy, chłodny i zupełnie drewniany. Stoi wyprężając swój grzbiet, cztery chude, niezgrabne nogi sięgają ziemi i dębowego nieba. Małe paluszki rozcapierzone jak drobne pajączki, pełzną powolutku na lewo i prawo, badając stołowy bezkres. Ciemno, zimno, zimno. Mówi cicho znajomy głos. W otchłani przestrzeni jego brzmienie rozchodzi się jasno i kobieco. Głos ma barwę złotego wschodzącego słońca i lekkość ciepłego zefiru. Wysoki, słodki. Kobieta, kobieta. Klawiatura przestrzeni na chwilę skupia się jedynie na przeszkodzie stołu. Stołek opanowany został wcześniej, drobne palce muszą teraz biec ostrożnie przez rozlane pustkowie blatu. Lewo, prawo, prosto. Dobrze. Ciemno, zimno, zimno. Dłonie stroszą się i prężą, paluszki gotują tygrysim skokiem. Nie tam, bardziej na prawo. Ciemno, cieplej, cieplej. Opuszki palców dotyka tylko dębowa tafla śliskości. Tak łatwo pomylić się, idąc całkiem na oślep. Tupanie robi się niecierpliwe i coraz mniej dokładne. Usta wykrzywiają w grymasie, niewidzialnie strofując omylne dłonie. Coś zaczyna jednak pulsować. Na prawo, wątłe ciepło uderza wcinając się w liniowe żłobienia palców. Ciemno, cieplej, cieplej… Gorąco…! Ściana szkła uderza w drobną rączkę. Tak boli szklanka, gdy wpaść na nią nieostrożnie. Gorąco. Woła blada skóra rozlanego mleka. Gorąco. Płynna plama rozlewa się parząc nadgarstek. Gorąco, ciemno, ciemno, ciemno! Stół jak niema plansza. Szklanka przewróconym pustym dźwiękiem. Mówi się, że mleko jest białe. Tak naprawdę, co znaczy 'białe'? Gorąco, ciemno, ciemno… Niewidomo... Znów trzeba zacząć wszystko od początku.