Po drugiej stronie lustra
- Skup się, Ali – słyszę jego głos za plecami. Biorę głęboki oddech i próbuję jeszcze raz.
Początkowo nic się nie dzieje. Czuję tylko delikatny ucisk w piersi. Trochę jakby coś próbowało wydostać się na zewnątrz. Próbuję skupić się na tym wrażeniu. Jestem coraz bardziej świadoma tego, co się znajduje w moim wnętrzu. Wyobrażam sobie, że otwieram temu drzwi i wypuszczam na wolność. Słyszę stłumione okrzyki. Orientuję się, że zamknęłam oczy. Rozwieram zaciśnięte powieki i krzyczę ze zdumienia. Moje ręce promieniują jaskrawym blaskiem, tak silnym, że zaczynam łzawić. Zmuszam światło do zniknięcia.
- Brawo – mówi Bjarki. Rozlegają się pojedyncze oklaski. - Jako pierwsza poprawnie wykonałaś zadanie.
Czuję rozpierającą mnie dumę. Udało się.
Alioula
Dziwnym trafem doskonale wiem, w jaki wsiąść autobus (tak się nazywa ludzki środek transportu), wiem, na którym przystanku wysiąść i wiem, w których drzwiach przekręcić klucz, aby się dostać do środka. Wchodzę do pustego mieszkania. Od razu dopada mnie przygnębiający klimat tego miejsca. Czuć w nim było wielki smutek. Zdejmuję buty i ruszam w głąb domu. Nikogo w nim nie ma poza mną. We wszystkich kątach panoszy się bałagan. Tak bardzo mnie to przybija, że nie wytrzymuję i zbieram brudne talerze z blatu. Jeśli to jest dom Basieńki, to chwilowo ją zastępując mogę trochę posprzątać. Zakasuję rękawy szarej bluzki.
Otwieram okna przez które momentalnie wpada ciepłe wiosenne powietrze. Dobrze. Przynajmniej wygoni zapach smutku. Zmywam wszystkie znalezione na wierzchu naczynia
i wycieram każde z osobna. Szybko orientuję się gdzie je odłożyć. Biorę wilgotną ściereczkę
i zbieram okruchy ze stołu kuchennego, ścieram również kurz z wszystkich powierzchni w domu. Myję okna i nagle robi się dużo jaśniej. Widząc, że kosz pod zlewem jest pełen odpadków, zawiązuję stary worek i wynoszę go do przedpokoju. Potem się zorientuję, gdzie trzeba go wyrzucić. Zmiatam podłogi w całym domu i z dumą spoglądam na swoje dzieło. Może nie jest idealnie, ale na pewno wygląda to lepiej niż na początku. Czując, że strasznie zgłodniałam idę do kuchni poszukać czegoś do jedzenia.
Lodówka świeci pustkami. Wpatruję się w nią zniechęcona. Nie rozumiem jak można żyć
w takim bałaganie i jeszcze bez zapasów żywieniowych. Mój wzrok przyciąga kartka leżąca na blacie. Widocznie musiałam ją przeoczyć. Wygląda na to, że to lista zakupów. Stukam
w zamyśleniu kartka w brodę. Ciekawe czy mam jakieś pieniądze. Przypominam sobie portfel, który znalazłam w plecaku, szukając drugiego śniadania. Wyciągam go teraz i przeglądam zawartość. Stanowią ją dwa banknoty z napisem dziesięć złotych i kilka monet o wartości dwóch złotych. Mam nadzieję, że na zakupy wystarczy. Zamykam drzwi ufając, ze i tym razem tajemnicza siła zaprowadzi mnie gdzie potrzeba.
Basia
Idę z Nyią korytarzem. Co i raz poszturchujemy się i wybuchamy nieuzasadnionym śmiechem. Cała reszta dnia była zaskakująco udana. Nauczyłam się wywoływać w sekundę kulę światła, zmieniać jej rozmiar, kolor, sprawić żeby świeciła mocniej lub słabiej, albo żeby zmieniała położenie. Pod koniec lekcji sprawiłam nawet, że wydzielała ciepło. Uśmiecham się pod nosem, szturcham po raz kolejny moja nową siostrę i uciekam, zanim zdąży mi oddać. Włosy powiewają mi jak wstążki na wietrze. Śmieję się z całego serca. Tak mogłabym żyć, żeby każda minuta była jeszcze wspanialsza od poprzedniej. Hamuję, żeby złapać oddech. Nyia podbiega i klepie mnie w ramię.