Piękna Helena
- Nic się nie stało – odrzekł. - Odpoczywam.
Głos miał miękki, wyciszony, podobny do barwy jego oczu. Czułem, że nie ma ochoty podtrzymywać rozmowy. Jednak nie zamierzałem odejść.
- No jak to? Siedzi pan na schodach o tej porze? Przecież widzę jak pan wygląda.
Milczał.
- Musiał ktoś pana pobić - dodałem - ma pan krew na twarzy.
- Pan jest dobry… - powiedział po chwili.
Nie wiedziałem jak zareagować. Poczułem się głupio.
Wstał i zbliżył się.
- Jeśli pan chce mogę odejść! - uniosłem głos, jakbym bronił się przed czymś. Uświadomiłem to sobie, i poczułem do niego niechęć. Poza tym rozdrażniło mnie, że nie jest pijany, jak wcześniej sądziłem. Nie wyczułem od niego alkoholu. Odsunąłem się, zapaliłem papierosa i jeszcze raz mu się przyjrzałem . Był taki miękki i kruchy …
- Czeka pan na kogoś? - starałem się związać rozmowę.
- Tak… Czekam na tramwaj.
Rozejrzałem się i nie zauważyłem przystanku.
- Musi pan długo czekać - zadrwiłem.
- Niech mi pan zatrzyma taksówkę - poprosił.
- Skąd? Przecież tu żywego ducha nie ma - zatoczyłem łuk ręką.
- Niech mi pan pomoże… Muszę wrócić do domu.
- W centrum coś pan złapie.
Był chyba niezadowolony, a może zakłopotany?
- Kto pana pobił? - pytałem dalej - Przecież to widać…
- Byłem u Pięknej Heleny - powiedział z wahaniem.
Roześmiałem się. Ale patrząc na niego zrozumiałem, że nie kłamie.
- Nie rozumiem. U jakiej Pięknej Heleny? Mów pan po ludzku.
- Czy pan jej nie zna?
- Nie znam - odburknąłem.
Popatrzył uważniej.
- Każdy ma…
- Więc tam pana pobito - przerwałem mu z satysfakcją, która choć w części rekompensowała mi pomyłkę - Ale kto? Pewnie jej mąż?
Przytaknął niechętnie.
- Ile lat ma Piękna Helena? – starałem się mówić z powagą.