Serduszko małego misia
Zdarzyło się kiedyś, że mały pluszowy miś zapragnął mieć serce. Chciał, tak jak wszystko co żyje, śmiać się, płakać i móc obdarzyć kogoś miłością. A tymczasem był tylko zwyczajnym miśkiem wypchanym trocinami i z oderwanym uchem.
Miś usłyszał kiedyś ukradkiem, że gdzieś daleko jest domek dobrej wróżki Mirabell, która ma moc cudowną i potrafi spełnić nawet najskrytsze marzenie. Wyruszył więc mały pluszowy miś na poszukiwanie wróżki, która mogłaby dać mu serce.
Szedł długo… Przez łąki, pola, lasy. Jego piękne, pluszowe futerko, całkiem wyblakło na słońcu i już nie było tak miękkie jak niegdyś. Ale nasz dzielny miś nie ustawał w poszukiwaniach.
I oto pewnego ranka, gdy zmęczony po całonocnej wędrówce przysiadł na mchu zielonym zobaczył ścieżkę wyłożoną różowymi kamykami. Aż podskoczył z radości! To przecież ta dróżka prowadzi do domku Mirabell… Mały miś szybciutko ruszył przed siebie, tym niezwykłym różowym szlakiem. Ale uszedł zaledwie kilka kroków, gdy zobaczył małą kukiełkę, leżącą bezładnie w trawie.
- Piękna marionetko co robisz tu sama? – spytał, Czy coś ci się stało?
- Oh, Misiu, wracałam od dobrej wróżki, u której szukałam Przyjaciela, zagapiłam się i poplątałam wszystkie sznurki… Czy możesz mi pomóc?
Miś rozplatał wszystkie supełki pięknej kukiełce, podarował jej na pożegnanie swój najulubieńszy słomkowy kapelusz i ruszył dalej… Usłyszał tylko jak szczęśliwa marionetka krzyczy z oddali – Misiu drogi, jesteś prawdziwym przyjacielem!
A miś szedł dalej… stąpał po różowych kamykach, rozmawiał z drzewami, strącał rosę na płatki spragnionych kwiatów. A idąc tak śpiewał radośnie, z całej piersi, gdyż wierzył że kres jego podróży już się zbliża. W pewnej chwili z ciemnej ściany lasu wyłoniła się dziwna postać w długim płaszczu, która rzuciła się misiowi na szyję.
- Oh, Przyjacielu jak ja Ci się odwdzięczę? Zabłądziłem w lesie, byłem bliski załamania, gdy nagle usłyszałem melodię. Radosne dźwięki twej piosenki naprowadziły mnie na właściwą drogę… Tak bardzo ci dziękuję!
Miś uścisnął podróżnego i podarował mu swój wspaniały kompas – Aby ci wiecznie wskazywał szczęśliwy kierunek – rzekł i ruszył dalej bo bardzo spieszyło mu się do dobrej wróżki.
Szedł tak i szedł, gdy natknął się na metalowego robota – zabawkę. Biedaczyna leżał przy drodze i zupełnie się nie ruszał.
- Ach! Co ci się stało mój drogi? – spytał zmartwiony miś.
- Porozkręcały mi się wszystkie śrubki, pogubiłem je i nie mogę już iść dalej…
Miś, niewiele myśląc, rozpruł swoje lewe uszko i wyciągniętą nitką pozwiązywał obluzowane części robota. Skończywszy pracę pożegnał wdzięcznego znajomego i znów ruszył przed siebie, bo z całych sił pragnął być już u celu…
I wreszcie wieczorem, gdy słonko skryło się już znużone wśród drzew mały, pluszowy miś dotarł przed domek dobrej wróżki Mirabell. Zapukał nieśmiało do drzwi. Mirabell powitała zakłopotanego podróżnego i spytała o powód przybycia.
- O dobra wróżko, jestem małym, pluszowym misiem, który nie potrafi kochać. Przyszedłem prosić cię byś podarowała mi serce…
- Obserwowałam cię od dawna, misiu. Niepotrzebna ci moja pomoc. W tobie jest gorące serce, pełne wielkiej miłości!
- Ależ to niemożliwe! – zdziwił się bardzo miś, przecież ja nie mam serca. Przyłóż ucho do mej piersi, a sama się przekonasz, że nie posłyszysz żadnego bicia.
- Głuptasek z ciebie, misiu – odpowiedziała łagodnie wróżka – Serca nie rozpoznaje się po jego biciu, ale po pełnych miłości czynach.