Piek³o które zamarz³o
Z trudem podniós³ siê z fotela. Kiedy to zrobi³, ko¶ci g³o¶no strzeli³y. Poczu³ siê jak szkielet z jakiego¶ starego horroru. Do swojego coveru kapeli z cmentarza doda³ solówkê, strzelaj±c palcami u nóg i r±k oraz karkiem. Klaudia zawsze tego nienawidzi³a, a on kocha³ j± tym denerwowaæ. Przestañ! To obrzydliwe! Brzmi jak ³amane ko¶ci. Przechodzi³y j± dreszcze i dostawa³a gêsiej skórki.
Okno praktycznie przymarz³o, wiêc musia³ mocno je popchn±æ, by zepchn±æ ¶nieg z parapetu i wpu¶ciæ trochê ¶wiat³a i ¶wie¿ego powietrza do pokoju. Od mro¼nego powiewu zapiek³y go oczy, a w ca³ym ciele poczu³ milion szpilek wbijaj±cych siê w cia³o.
- Kurwa-a-a. – Zamkn±³ gwa³townie okno. - A mówi±, ¿e to na Podlasiu jest zimno.
W ³azience przemy³ twarz. Przez chwilê ogl±da³ j± w lustrze. A by³a to przystojna twarz dwudziestotrzyletniego faceta. W koñcu Klaudia musia³a co¶ w nim widzieæ. Niemniej jednak, nigdy nie czu³ siê wystarczaj±co przystojny dla niej.
Zwykle przed lustrem æwiczy³ rozmowy z lud¼mi, z którymi mia³ siê spotkaæ tego dnia, lub powtarza³ sobie "dasz radê Adi, dzi¶ bêdzie dobry dzieñ, to ty prowadzisz, jeste¶ zwyciêzc±" czy co¶ w tym stylu. Dzi¶ jednak nie mia³ nic sobie do powiedzenia.
Kolejny ju¿ dzieñ siê nie goli³, a kilkudniowy zarost, który Klaudia tak uwielbia³a, powoli zamienia³ siê w brodê. Zawsze zapuszcza³ brodê podczas d³u¿szych roz³±k z Klaudi±. Razem nazywali to brod± rozpaczy i têsknoty.
Spakowa³ swoje rzeczy, a du¿o ich nie by³o. Trochê ubrañ i rzeczy do higieny osobistej. Ojciec zawsze mu wmawia³, ¿e jest niechlujnym ba³aganiarzem i wszêdzie robi syf, lecz Adrian zostawi³ pokój w nienagannym stanie, nie licz±c zapachu tytoniu.
M³ody Norweg w motelowej recepcji mia³ d³ugie blond w³osy i kozi± bródkê zaplecion± w dwa warkoczyki. Gdyby zamieni³ koszulkê jakiego¶ metalowego zespo³u na kolczugê, wygl±da³by jak prawdziwy wiking.
Gdy tylko Adrian wyszed³ z korytarza, ch³opak powiedzia³ do niego co¶, co by³o za d³ugie na "Dzieñ dobry, wymeldowuje siê pan?" i za krótkie na "Dawaj z³oto s³owiañski psie, albo ja i moi kamraci wypatroszymy ciê jak rybê".
- Przepraszam, nie mówiê po norwesku – rzek³ do niego po angielsku.
- Oho, kolejny emigrant przyby³y tu za miodem i chlebem. Mówi³em, ¿e raczej pan nigdzie nie pojedzie. Pañski samochód jest pod ¶niegiem.
- Wiêc dostaniesz niema³y napiwek je¶li pomo¿esz mi go odkopaæ - odpar³ Adrian i po³o¿y³ klucz od mieszkania na ladzie.
- Za ¿adne pradawne skarby moich przodków nie wyjdê na zewn±trz. Musi pan poczekaæ. - Ch³opak przesun±³ klucz w stronê klienta. - Mo¿e to wygl±da jakbym próbowa³ pana naci±gn±æ na kolejn± noc w tym cudownym przybytku, ale sytuacja naprawdê jest tragiczna.
- Dziwne, zawsze my¶la³em ¿e wy w tak± pogodê dopiero zak³adacie koszulki.
- Zimy u nas s± raz mro¼ne, a raz mro¼niejsze, ale nie przypominam sobie, bym w moim krótkim ¿yciu do¶wiadczy³ takiej epoki lodowcowej. W porannych wiadomo¶ciach mówili, ¿e tak jest wszêdzie. W niektórych regionach zasypa³o ca³e domy a¿ po dach. Wiêcej nic nie wiem, bo potem wy³±czy³o pr±d. Ale nie wygl±da wcale jakby siê mia³o poprawiæ.
M³ody potomek wikingów nie zrozumia³ co powiedzia³ jego klient, lecz domy¶la³ siê, ¿e by³y to same przekleñstwa.
- Jak daleko jest do najbli¿szego miasta? - spyta³ Adrian po wi±zance przekleñstw.
- Cztery kilometry do Leiry. Ale nie dojdziesz. Gdy spluniesz, ¶lina zamarza zanim jeszcze spadnie. Je¶li nie ma pan jedzenia, musi pan zadowoliæ siê przek±skami z automatu.