Opowiadania z lumpeksu - SKROMNE PRAGNIENIE
- Może będę miała ciekawą propozycję dla pani. – Zaczęła Amele, stawiając
na stoliczku ciepłą zupę. – Mamy u siebie młoda dziewczynę, która nie ma gdzie mieszkać i która doskonale zajmie się panią przez cały dzień. Musiałaby tylko mieć u pani swój pokoik, wyżywienie i jakąś cotygodniową wypłatę.
Ale to jeszcze nic pewnego, jeszcze z nią nie rozmawiałam, ale myślę, że byłaby chętna. To dziewczyna ze wsi. Chce wyjść z trudnej sytuacji życiowej, a nikt tak jak pani, Madamme, nie potrafiłby jej pomóc. Miałaby pani szansę nauczyć ją jak być inną dziewczyną. Czy pani jest zainteresowana?
- Jeśli ma takie referencje to tak. Porozmawiaj z nią. Dam jej dwa tysiące euro,
i wolne, kiedy tylko będzie chciała, pod warunkiem, ze zajmie się mną należycie.
Amele czuła się trochę nie w porządku, bo nie powiedziała, czym zajmowała się Mathilde, ale również nie skłamała. Uwierzyła tej dziewczynie i nie wyobrażała sobie, że mogłaby ponieść porażkę. Siostra przełożona również pochwaliła ten pomysł, ale dodała, że Amele nadal, przynajmniej raz dziennie musi odwiedzać Madamme. Teraz idź do niej, zobacz jak sobie radzi!
- Jak minął ci dzień, Mathilde?
- Tutaj tak spokojnie. Wyszłam na korytarz, patrzyłam na ulicę i pomyślałam sobie, że już nie chciałabym tam się znaleźć. Tu jest tak spokojnie… spałam dzisiaj dość długo. Nikt mnie nie budził, a jak wstałam, to Siostra Simonne zaprowadziła mnie do kuchni. Pomagałam obierać fasolkę na obiad. Nawet
w domu tak się nie czułam. Dobrze jest… mam ochotę śpiewać – dodała pokazując w uśmiechu piękne równe zęby.
- Cieszę się. Mam dla ciebie pracę. Bardzo sympatyczna staruszka, mieszka zupełnie sama i jest chora. Da ci pokój, pieniądze i wyżywienie za opiekę. Czy chciałabyś u niej pracować? Ja tam chodzę dwa razy dziennie, ale mogłabym do was przychodzić raz dziennie. Nie stracimy ze sobą kontaktu. No i jak?
- Naprawdę? Jakiś dobry duch z ciebie Amele! Pewnie, że tak! O czymś takim myślałam, kiedy tu przyjechałam! – powiedziała, obejmując ją serdecznie.
- Tylko jest jeden problem, z którego zdałam sobie sprawę teraz idąc tutaj.
To niedaleko miejsca, w którym się spotkałyśmy. Widziałam Arny’ego jak znalazł twój telefon w koszu. Był wściekły. Musiałabyś chodzić inną trasą, może ulicą Surene, bo ona mieszka na d’Anjou. To niestety ten obszar, ale coś poradzimy.
Kilka dni później, razem szły wąskimi uliczkami z kościoła Madeleine do domu Madamme. Trasa wydawała się bezpieczniejsza, nie było hoteli i barów, a poza tym, chyba Arny nie uwierzyłby, że tak niedaleko mu uciekła!
Na króciutko obcięte włosy, Mathilde założyła biały płócienny sportowy kapelusik.
W ciemnych okularach, dżinsach i białej koszuli, wyglądała zupełnie inaczej. Obok niej w swoim granatowym stroju szła Amele. Mathilde starała się naśladować jej sposób chodzenia. Stawiała drobne, pewne kroczki bez śladu kołysania biodrami, jak uczył ją Arny.